Czy liga nauczyła się gry Jagi?
W 2024 roku Jagiellonia zdobyła tylko cztery punkty i przestała wygrywać mecze domowe. Idealną okazją, aby wrócić na zwycięską ścieżkę, będzie piątkowy szlagier, w którym białostoczanie podejmą Śląsk Wrocław. Jeżeli Duma Podlasia wygra, wróci na fotel lidera.
Szukając problemów białostoczan, najłatwiej byłoby rzucić ogólnym zdaniem, że „Ekstraklasa nauczyła się gry Jagiellonii”. Mimo że to banalne stwierdzenie, jest w nim cząstka prawdy. Przede wszystkim drużyna Adriana Siemieńca nie jest w stanie przełożyć swojej boiskowej dominacji na to, aby strzelić pierwszego gola. Wiosną Jaga otwierała rezultat tylko w meczu przeciwko Widzewowi (3:1). W kolejnych starciach z Lechem (1:2), Ruchem (1:1) oraz Górnikiem (1:2) to rywale jako pierwsi znajdowali drogę do siatki.
– W pierwszej połowie zabrakło nam zdobycia bramki, która ułatwiłaby nam kontrolę nad meczem przez fazy przejścia. Chcieliśmy cały czas atakować i strzelić gola, ale zrobił to Górnik, dzięki czemu scenariusz zaczął układać się po jego myśli – utyskiwał po ostatnim meczu w Zabrzu Adrian Siemieniec, który zwrócił uwagę właśnie na problem z otwieraniem rezultatu. – Powiedziałbym, że różnica względem jesieni w naszych poczynaniach jest taka, że przeciwnik pierwszy strzela gola, a nie my. Potem boiskowe wydarzenia układają się po jego myśli – dodał.
I rzeczywiście, liczby jasno pokazują, że Dumie Podlasia zdecydowanie łatwiej o zdobywanie kompletu punktów, jeżeli jako pierwsza zdoła napocząć przeciwnika, ponieważ to pozwala jeszcze bardziej narzucić mu swój styl gry. W tym sezonie Jaga 12-krotnie otwierała wynik meczu i wygrała aż w 10 przypadkach. Dwoma wyjątkami od reguły były przegrana 1:2 na wyjeździe z Pogonią Szczecin i remis 3:3 po szalonym spotkaniu z Puszczą Niepołomice w Krakowie.
Jeżeli natomiast Jagiellonia pierwsza traci bramkę, to zazwyczaj nie wygrywa spotkań. Do takiego scenariusza doszło w tym sezonie 10 razy i tylko dwukrotnie zespół Adriana Siemieńca był w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Niestety dla białostoczan są to dość dawne historie, bo mowa o sierpniowej potyczce z Widzewem (2:1) oraz wrześniowej konfrontacji z Radomiakiem (3:2). W ośmiu innych meczach przy prowadzeniu rywala ekipa ze stadionu przy Słonecznej potrafiła czterokrotnie zremisować i tyle samo razy ponosiła porażki.
Słabsza forma liderów
A kiedy Jagiellonia nie jest w stanie kontrolować boiskowych wydarzeń, ponieważ musi gonić wynik, to znacznie słabiej radzą sobie jej liderzy. Mimo pierwszego bardzo dobrego występu na wiosnę przeciwko Widzewowi Łódź znacząco spadła dyspozycja Nene. Portugalczyk podczas wspominanej konfrontacji w Łodzi brał udział w zdobyciu każdej z trzech bramek i bez wątpienia był najlepszym piłkarzem na boisku. Znacznie słabiej spisał się w kolejnych trzech meczach, o czym świadczy fakt, że w każdym z nich został zmieniony przez trenera po około godzinie gry. To różnica względem rundy jesiennej, kiedy jeżeli zaczynał mecz w wyjściowej jedenastce, to tylko raz zszedł z murawy przed 75. minutą.
Na starcie wiosny zawodzi również Bartłomiej Wdowik. Lewy obrońca, który stał się odkryciem poprzedniej rundy, teraz stracił swój blask. I nie chodzi tylko o to, że 23-latek przestał strzelać gole i zbierać asysty, bo zdarzają mu się także proste błędy, a najlepszy przykład to domowy mecz z Lechem, kiedy to po jego niecelnym zagraniu do środka pola
piłkę przejął Filip Marchwiński i po wymianie podań z Kristofferem Velde wpisał się na listę strzelców.
Słabszą dyspozycję Wdowika zauważył sam Siemieniec, który w spotkaniu z Górnikiem posadził piłkarza na ławce. Trener Jagi dyplomatycznie tłumaczył to tym, że na swoją szansę zasłużył Jakub Lewicki. I mimo że jest w tym trochę prawdy, bo młodzieżowiec kilka dni wcześniej zagrał solidne zawody w meczu Pucharu Polski z Koroną Kielce (2:1 po dogrywce), to prawdopodobnie nie pojawiłby się w wyjściowym składzie, gdyby nie załamanie dyspozycji Wdowika.
Wykorzystują błędy w ustawieniu
Opisując to, w jaki sposób drużyna z Podlasia straciła bramki, znów można wrócić do hasła, że „liga nauczyła się gry Jagi”. Zarówno Lech, Ruch, jak i Górnik skrupulatnie potrafiły wykorzystać pomyłki białostoczan w ustawieniu i zaatakować bocznymi sektorami boiska. W przytoczonej wcześniej sytuacji ze spotkania przeciwko Kolejorzowi po przejęciu futbolówki Marchwiński momentalnie uruchomił znajdującego się na skrzydle Velde, a Norweg wykorzystał dużo miejsca, które pozostawiono mu na jego flance. Jeszcze lepiej z braku organizacji w defensywie Jagi skorzystał Ruch. Przepiękne trafienie Daniela Szczepana poprzedziła strata autorstwa prawego obrońcy Michala Sačka na połowie chorzowian. Do akcji ofensywnej wówczas podłączył się również Wdowik, dlatego przy szybkim kontrataku rywali w obronie zabrakło dwóch bocznych defensorów, co spowodowało spory chaos w ustawieniu pozostałych piłkarzy. Goście wykorzystali to za pomocą dwóch podań. Kozak odzyskał piłkę, po czym przy odrobinie szczęścia dograł do Vlkanovy, a ten popisał się doskonałym przerzutem do Szczepana, który potem pokonał Zlatana Alomerovicia.
W podobny sposób Jagę ostatnio skarcił Górnik. Zabrzanie przejęli piłkę w środku pola i wykorzystali wolne miejsce na boku boiska, gdzie zabrakło Dušana Stojinovicia, który w tym spotkaniu zastępował na prawej stronie obrony pauzującego za kartki Sačka. I choć Słoweniec w tej akcji nie zdążył dotknąć piłki, to był ustawiony wysoko i potem nie zdążył za rywalami. Sytuację faulem ratował Adrian Dieguez, lecz gospodarze zdobyli bramkę po późniejszym dośrodkowaniu z rzutu wolnego.
Pululu się zaciął
Oprócz dyspozycji Wdowika oraz Nene kibiców w Białymstoku może martwić również postawa Afimico Pululu. Angolczyk z francuskim paszportem, podobnie jak Nene, należał do jednych z najlepszych zawodników pierwszego wiosennego meczu przeciwko Widzewowi. Wtedy też 24-latek po raz ostatni wpisał się na listę strzelców. Gdyby nie to trafienie, Pululu czekałby na gola od 20 października 2023 roku.
Nie da się ukryć, że wpływ tego piłkarza na drużynę i jej ofensywne poczynania w końcówce ubiegłej rundy był bardzo duży, nawet jeśli nie zdobywał bramek. Na starcie wiosny napastnik nie prezentuje się już tak imponująco. W spotkaniu z Górnikiem to on stracił piłkę przed opisywanym wcześniej faulem Diegueza, dzięki czemu zabrzanie potem wyszli na prowadzenie. Wydaje się, że Pululu słabiej prezentuje się przede wszystkim pod względem fizycznym, bo w przeciwieństwie do rundy jesiennej częściej przegrywa, niż wygrywa stykowe starcia z obrońcami. Nieskuteczność to jednak ogólny problem Jagi. W spotkaniach z Lechem, Ruchem oraz Górnikiem Duma Podlasia oddała aż 51 strzałów, lecz przełożyło się to tylko na 3 trafienia. W tym należy też upatrywać odpowiedź na pytanie, dlaczego zespół Siemieńca nie potrafi już otwierać wyników spotkań. – Jestem przekonany, że zła karta niebawem się odwróci, będziemy strzelać gole i robić to jako pierwsi. Wtedy scenariusz potyczki będzie toczył się według naszego planu. Stać nas na to i chcemy to uczynić w starciu ze Śląskiem – przyznał Siemieniec.