Klimek chce kolejnego wyzwania
Jacek Klimek jest twarzą misji ratunkowej, dzięki której Stal Mielec nie tylko utrzymała się na powierzchni, ale również zaczęła zdrowo funkcjonować. Teraz 53-latek chciałby stanąć przed kolejnym wyzwaniem i zostać prezydentem miasta.
Organizacyjnie Stal Mielec – głosiło pewne hasło, które wszyscy chętnie wypowiadali, gdy tylko chcieli określić bałagan panujący w dowolnym miejscu piłkarskiej Polski. Dzisiaj takie słowa zupełnie odeszły do lamusa, bo Stal Mielec jest jednym z najlepiej funkcjonujących i stabilnych klubów w kraju. Duża zasługa w tym Jacka Klimka, który od ponad trzech lat pełni funkcję prezesa FKS, a już niebawem może zostać prezydentem Mielca.
Odnowiciel
Kiedy Klimek obejmował stery w Stali Mielec, sytuacja klubu była opłakana. W sezonie 2019/20, gdy FKS występował na poziomie I ligi i wywalczył awans do PKO BP Ekstraklasy, przy Solskiego żyli znacząco ponad stan. Długie i bardzo wysokie kontrakty z zawodnikami powodowały, że ewentualny spadek w następnych rozgrywkach mógł oznaczać dla Stali bankructwo i nawet grę w B klasie. Tym, który podjął się arcytrudnej misji ratowania mieleckiego klubu, był właśnie Klimek. – Czy okazałem się zbawicielem? Chyba nie, bardziej czuję się jak menedżer, który został zaproszony do projektu i otrzymał kilka zadań do wykonania. W mojej ocenie minione trzy lata pokazują, że osoby, które mnie zatrudniły, podjęły trafny ruch, ponieważ Stal jest na odpowiedniej drodze – przyznawał sam zainteresowany w niedawnym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
Klimek doskonale wiedział, co go czeka. Przejmował klub z długami o wysokości siedmiu milionów złotych i w pewnym momencie wraz ze swoimi współpracownikami przygotowywał już dokumenty pod upadłość. – Piłkarze nie otrzymywali pensji od dwóch miesięcy, a zobowiązania wobec takich instytucji jak urząd skarbowy i ZUS sięgały milionowych kwot. Gdy obejmowałem stery, na kontraktach mieliśmy 56 zawodników – wspominał. Ostatecznie w sezonie 2020/21 Stal utrzymała się w najwyższej klasie rozgrywkowej, a Klimek mógł wdrożyć dalsze kroki swojego planu naprawczego. Kolejne lata, choć nie były usłane różami, okazały się sukcesem. W Stali ograniczono liczbę etatów i koszty pierwszej drużyny, rozwiązano część kontraktów oraz wypłacono zadłużenia. W Mielcu nikt nie mógł pozwolić sobie na podpisywanie dłuższych umów z zawodnikami. Co zrozumiałe, do Stali trafiali zawodnicy o określonej jakości piłkarskiej, a poprzez krótkie kontrakty w ostatnich trzech letnich oknach transferowych dochodziło do kilkunastu zmian w składzie. To jednak nie przeszkodziło Biało-niebieskim w tym, aby sportowo utrzymać się na poziomie piłkarskiej elity i co roku zajmować coraz wyższe miejsce w końcowej tabeli PKO BP Ekstraklasy.
Kolejne wyzwanie
Klimek, choć sam wspomniał, że czuje się jak menedżer zaproszony do projektu, możliwość pracy w Stali traktował jako wyjątkową misję. Mowa bowiem o rodowitym mielczaninie, który w młodzieńczych latach regularnie chodził na mecze Stali. Sam próbował swoich sił z piłką przy nodze jako junior w tym klubie. Kiedy obejmował funkcję prezesa w Stali, był po ponad dwudziestu latach pracy jako menedżer w szwajcarskim koncernie Nestle, a kolejny rozdział zawodowy swojego życia chciał pisać blisko rodzinnego domu. I jak się okazało, można stwierdzić, że nie tylko wykonał bardzo dobrą robotę, ale uzdrowił i uratował przed bankructwem swój ukochany klub. Dziś Stal może nie oferuje swoim pracownikom kroci, ale jest jednym z najbardziej stabilnych klubów w kraju, nie mając ani gorsza długów. Klub płaci piłkarzom nie tylko na czas, lecz także często już przed terminem wypłat, co niewątpliwie stanowi ewenement na skalę całego kraju.
Teraz Klimek stwierdził, że jest gotowy na kolejne wyzwanie. Również w rodzinnym mieście, które zajmuje w jego sercu szczególne miejsce. Na początku miesiąca 53-latek ogłosił, że wystartuje w wyborach na prezydenta Mielca. – Jestem kandydatem niezależnym, nigdy nie byłem politykiem i nigdy nie należałem do żadnej partii. Nie jestem samorządowcem, ale to moja zaleta, bo nie jestem obciążony żadnymi zobowiązaniami i nawykami. Mam też pomysł na Mielec, pomysł na to, jak poprawić funkcjonowanie naszego miasta, by było przyjazne dla mieszkańców, dobrze zarządzane, a co najważniejsze by się rozwijało – zapewnił.
O tym, że obecny prezes Stali faktycznie może wystartować w wyborach, mówiło się już jakiś czas temu, ale sam Klimek nie chciał specjalnie tego komentować. Zresztą tego, aby nie rzucać słów na wiatr, nauczył się w przeciągu ostatnich lat pracy w klubie. Kiedyś jego wypowiedź o tym, że „po Leszku Ojrzyńskim Stal szuka trenera, który przyniesie szczęście”, była niezbyt entuzjastycznie przyjęta przez media i kibiców. Dzisiaj podobnego błędu by nie popełnił – doskonale wie, co i kiedy należy powiedzieć, a jakie tematy warto przemilczeć.
„Kibice nie powinni mieć obaw”
Zasadne jest jednak pytanie, co start Klimka w wyborach na prezydenta Mielca oznacza dla klubu. – Stal Mielec to naprawdę dobra organizacja i mamy listy osób, które mogą zastąpić każdego na każdej funkcji. To dotyczy również prezesa. Kibice nie powinni mieć obaw, bo klub jest gotowy na każdy scenariusz. Dostrzegam osoby, które sprawdziłyby się w tej roli – twierdzi sam zainteresowany, który podobnego zdania był już jakiś czas temu, gdy podczas wywiadu został zapytany o potencjalne oferty z innych klubów.
Bez wątpienia w przypadku objęcia fotela prezydenta miasta Klimek będzie chciał odpowiednio dbać zarówno o miasto, jak i wszystkie kluby sportowe. – Jesteśmy jedynym klubem z Podkarpacia w PKO BP Ekstraklasie. Stal to wizytówka Mielca i całego regionu. Jako prezydent będę chciał wspierać każdy klub sportowy, w tym oczywiście drużynę piłkarską. Mam przekonanie, że dzięki odpowiedniej współpracy obie strony są w stanie uzyskać jeszcze lepsze korzyści, a Stal Mielec będzie mogła podążać w kierunku historycznych sukcesów – dodaje w rozmowie z nami.