Prawdziwy skarb Górnika
Zabrzanie nie wygrali siódmego z rzędu meczu z Lechem Poznań u siebie, ale bezbramkowy remis i tak ma swoją wartość.
Zabrzanie zagrali kolejne dobre spotkanie i są jedną z największych rewelacji wiosny. Trudno jednak wyobrazić sobie obecne sukcesy bez jednego człowieka.
– Ktoś mi mówił o tym jubileuszu, ale jakoś specjalnie nie zwracałem na to uwagi. Ciekawa sprawa, ale ja nie przywiązuję się do takich kwestii – tak zareagował trener Jan Urban na wiadomość, że pojedynek z Lechem będzie jego 300. meczem w roli trenera klubu Ekstraklasy. Znając szkoleniowca zabrzan, można być pewnym, że nie był to tzw. lans na nielans, a do bólu szczere wyznanie. Trudno sobie wyobrazić, gdzie dziś byłby 14-krotny mistrz Polski, gdyby nie osoba charyzmatycznego szkoleniowca. W poprzednim sezonie wrócił do klubu, z którego wcześniej w uwłaczający wszelkim cywilizacyjnym standardom sposób go zwolniono. Wrócił i wykonał nieprawdopodobny rajd w górę tabeli. Zastał Górnika w strefie spadkowej, a skończył na rewelacyjnym szóstym miejscu.
Królowie odchodzą, rodzą się nowi
Wejście w obecne rozgrywki miał kiepskie, zaczynając od porażek z Radomiakiem (0:2) oraz Wartą (0:2), ale były to jedynie złe miłego początki. Górnik przyzwyczaił, że co rundę musi sprzedać co najmniej jednego z czołowych zawodników, aby zasypać dziurę budżetową. Latem padło na Szymona Włodarczyka, który przeniósł się do Sturmu Graz, zimą na przeprowadzkę do belgijskiego Gentu zdecydolatywach wał się Daisuke Yokota. Urban potrafi jednak tak poukładać zespół, że straty pierwszoplanowych piłkarzy są niemalże niewidoczne. Lawrence Ennali, który otrzymał w Zabrzu nieco dłuższy czas na aklimatyzację, odpłaca się za to w najlepszy możliwy sposób. Jest wyjątkowo szybki, powtarzalny i sieje popłoch wśród defensorów rywali. Jego forma eksplodowała w końcówce poprzedniej rundy, a obecnie jest jednym z głównych autorów niezwykle atrakcyjnej dla oka, a co najważniejsze przekładającej się na punkty ofensywy zabrzan. Latem pewnie zamieni Ekstraklasę na silniejszą ligę, a Górnik znów zarobi tysiące euro. W samych supermożna wypowiadać się również o Adrianie Kapraliku, ale w tym przypadku na konto zabrzan nie skapnie ani grosz. Młodzieżowy reprezentant Słowacji jest jedynie wypożyczony z Žiliny.
Odrodzenie gwiazdy
Palmę pierwszeństwa w zasługach dla Górnika w ostatnich latach wielu przyznałoby Lukasowi Podolskiemu, ale piłkarz i trener nie rywalizują. Patrząc, jak układa się współpraca Urbana z Podolskim, aż trudno uwierzyć, że mistrz świata z 2014 roku miał cokolwiek wspólnego ze zwolnieniem trenera w czerwcu 2022 roku. A miał.
Patrząc, jak „Poldi” prezentuje się w tej rundzie, można to uznać wręcz za irracjonalne. Nie wiemy, ile w tym zasługi szkoleniowca, ale zawodnik, który 4 czerwca skończy 39 lat, wygląda na boisku wręcz rewelacyjnie. Nadal ma zmysł rozegrania piłki, potrafi poradzić sobie z rywalem na plecach, szybko uruchomić kontratak, zaliczyć wyborną asystę czy zdobyć wyjątkowej urody bramkę. Podczas meczu z Lechem Urban z Podolskim wymieniali fachowe uwagi, co nie umknęło telewizyjnym kamerom. Widać, że te wielkie osobowości darzą się szacunkiem oraz mają do siebie zaufanie, a korzysta na tym cała drużyna.
Szala szaleje
Urban nie kryje się z tym, że jest przeciwnikiem przepisu o młodzieżowcu. Uważa, że kluby nie powinny być obligowane do wystawania zawodników do 21. roku życia pod presją płacenia kary finansowej na koniec sezonu, jeśli limit minut nie zostanie wypracowany. Zdaniem trenera Górnika jest to szkodliwe dla klubów i zawodników, którzy po skończeniu wieku młodzieżowca nie potrafią się odnaleźć i często lądują na peryferiach poważnej piłki lub w ogóle kończą karierę. Nie przeszkadza mu to jednak płynnie wprowadzać młodych do drużyny.
Od kilku spotkań podstawowym obrońcą jest 17-letni Dominik Szala. W meczu z Lechem jedna z jego interwencji uchroniła gospodarzy przed stratą bramki. Wcześniej sporo minut uzbierał Kamil Lukoszek. – Rotujemy młodzieżą, szukamy najlepszego rozwiązania. W pewnym sensie zmusza nas do tego przepis, bo nie chcemy płacić kary – przyznał w swoim stylu.
Będą puchary? Tylko luz pomoże
Górnikowi nie udało się przerwać kiepskiej serii w domowych meczach z poznaniakami u siebie. Zabrzanie ostatnio pokonali Kolejorza przy Roosevelta jesienią 2017 roku (3:1), kiedy bramki strzelali jeszcze Igor Angulo oraz Szymon Żurkowski. Punkt z dysponującą o wiele większym budżetem i potencjałem kadrowym drużyną ma swoją wagę. Zabrzanie, obok Pogoni oraz Stali, są najlepiej punktującym na wiosnę zespołem i cały czas pozostają w kontakcie ze ścisłą czołówką. O pucharach nikt w Zabrzu jeszcze głośno nie mówi, ale jeśli Górnik wygra kilka spotkań, a Lech, Raków, Śląsk, Jagiellonia i Legia nadal będą tracić punkty, to ta perspektywa stanie się całkiem realna. Siłą zabrzan z pewnością może być fakt, że w odróżnieniu od wszystkich pozostałych drużyn nikt tego od nich nie wymaga i mogą podejść do wyzwania na dużym luzie. Kluczem będzie wygrywanie z drużynami notowanymi zdecydowanie niżej.
Bo z tymi z czołówki Górnik radzi sobie nad wyraz dobrze. Na Śląsku poległy w tym sezonie Jagiellonia (1:2), Pogoń (0:1) i Raków (1:2). Śląsk i Legia delegację do Zabrza mają jeszcze przed sobą, ale w ciemno można obstawiać, że o punkty nikomu nie będzie tam łatwo.
Za tydzień wielkie derby z Ruchem na Stadionie Śląskim.