Za często szuka się wymówek
MARIUSZ RAJEK: Na początek proszę o krótkie wyjaśnienie. Gdzie panu bliżej – do Polski czy Niemiec?
BARTOSCH GAUL (BYŁY TRENER GÓRNIKA ZABRZE): Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Urodziłem się w Bytowie, ale jednak większość życia spędziłem w Niemczech. Wyjechaliśmy z rodziną, gdy miałem dwa lata. Na pewno wiem, skąd pochodzę, gdzie są moje korzenie, więc emocjonalnie jestem z Polską mocno związany. Czasem w rozmowach po polsku muszę szukać słów, ale na co dzień radzę sobie chyba całkiem nieźle. W domu zawsze rozmawialiśmy po polsku, rodzice o to dbali.
Obecnie jest pan szefem działu młodzieżowego w RB Leipzig. Piłkarska machina sygnowana marką popularnego napoju energetycznego ma opinię jednego z najlepszych projektów piłkarsko-biznesowych na świecie. Jak to wygląda od środka?
Gdy dostałem propozycję z Lipska, moja pierwsza myśl była taka, że to na tyle ciekawa konstrukcja, iż warto w to wejść. RB regularnie gra w Lidze Mistrzów, można powiedzieć, że w tej chwili to już klub należący do europejskiej czołówki. Stawia bardzo mocno na szkolenie młodzieży. Podobny projekt funkcjonuje również w Salzburgu. Cała organizacja ma też klub w Brazylii oraz w Nowym Jorku. Wszystkie one są w pewien sposób połączone, działają wedle wypracowanego modelu. Wymieniamy się opiniami, spojrzeniem na pewne sprawy, bo jednak specyfika klubów w poszczególnych krajach jest trochę inna. Jeśli chodzi o naukę, opracowywanie różnych strategii, to Red Bull daje bardzo duże pole do popisu.
Jaka jest główna filozofia koncernu w piłce nożnej? Dlaczego zdecydował się na tworzenie własnych klubów piłkarskich? Interes sportowy. W Lipsku doszły jeszcze inne powody. To duże miasto, które przez całe lata nie miało klubu w Bundeslidze. Rasenballsport poprzez piłkę może jeszcze bardziej poszerzać znaczenie marki, to wszystko wzajemnie się napędza. Kluby w ostatnich latach bardzo się rozwinęły, podczas gdy wiele firm z wielką tradycją znalazło się poza czołówką, niektóre zanotowały nawet spadek. W RB koncern chce połączyć biznes, marketing i sport. W tych czasach nie da się bez tego funkcjonować i możemy się tylko ciewie
że firma zechciała wejść w taką inicjatywę.
Jest szansa, że chcieliby mieć swój klub w Polsce?
Sam się nad tym zastanawiam. Dla mnie Polska nadal jest niezwykle ciekawym krajem pod kątem piłki nożnej, z ogromnym potencjałem. Wcale tego nie wykluczam, choć raczej nie w najbliższej perspektywie. Jestem przekonany, że byłby to ciekawy kierunek ekspansji. Zaznaczam tu jednak, że to moje prywatne zdanie, zbudowane też na bazie wielu doświadczeń z Polski. Na pewno kluby musiałyby się zmienić w swoich strukturach, bo sporo z nich ma jeszcze miejski charakter i to mogłoby być problemem. Jakie są najbardziej istotne różnice pomiędzy pracą w klubie piłkarskim w Niemczech i Polsce? Jest inna struktura, przede wszystkim w Niemczech nie ma już miejskich klubów, w ogóle w całym świecie piłki zachodniej to już tak nie funkcjonuje. To chyba ta zasadnicza różnica. W akademii Leipzig jest jedna struktura, wspólny kierunek, którym chcemy podążać. Koncern jako właściciel wyznacza kierunki rozwoju. Została opracowana strategia, ukształtowana kultura funkcjonowania klubu. Każdy ma swoją działkę, ja pracuję w dziale sportowym, a przykładowo skautingiem zajmuje się już zupełnie inna komórka. Trener się tym nie zajmuje. To nie jest tak, że my jako trenerzy rozmawiamy z agentami i oni nam szukają zawodników. My szukamy piłkarzy, bo wiemy najlepiej, jaką mamy strategię i jakich konkretnie zawodników potrzebujemy. To wszystko jest poukładane w bardzo profesjonalny sposób. W Polsce miałem do czynienia z dość ekstremalną sytuacją. Znalazłem się jako trener w zasadzie w nowym kraju, miałem trzy tygodnie do ligi i nagle byłem nie tylko trenerem, ale też prezesem, potem zabrakło też dyrektora sportowego. Do dziś do końca nie wiem, gdzie się kończyła moja działka. W Niemczech czegoś takiego po prostu nie ma. Jeżeli jesteś trenerem, to tym się zajmujesz, bo przecież musisz jeszcze rozmawiać z agentami, szukać zawodników. To jest największa różnica, jeśli chodzi o strukturę i strategię. Co do mentalności to myślę, że też jest duża różnica. Zauważyłem, że w Niemczech RB szuka kreatywnych możliwości rozwoju, bardzo ważne są innowacje. Pewne rzeczy trzeba zmieniać, udo
W Polsce często wyglądało to tak, że pomysłów było dużo, ale nie dało się ich zrealizować. Zawsze pojawia się jakieś „ale”, coś staje na drodze.
skonalać, próbować inaczej, mamy też oczywiście bardzo duże możliwości. W Polsce często wyglądało to tak, że pomysłów było bardzo dużo, ale nie dało się ich zrealizować. Polacy za często szukają wymówek, żeby czegoś nie zrobić. To jest ogromna strata, bo nawet jeśli ma się duży potencjał, to zawsze pojawia się jakieś „ale”, coś staje na drodze. W Niemczech generalnie jest raczej pozytywne podejście, dyskutujemy, co możemy i powinniśmy zmienić. Szukamy rozwiązań, aby się wyróżniać nawet na tle innych klubów. Za chwilę minie rok od pana rozstania z Górnikiem, które odbyło się w dość nieeleganckich okolicznościach. Jak pan na to patrzy z perspektywy czasu? Zaskoczyła wtedy pana ta decyzja władz? Szczerze mówiąc, to nie. Dla mnie to już było wiadome wcześniej, tylko zabrakło transparentnej komunikacji. Widziałem, co się działo od kilku tygodni, miały miejsce różne sytuacje. Było postawione jakieś ultimatum, ale nie chcę już do tego wracać. Zwolnieniem nie byłem zszokowany, nie odbyło się to jednak w stylu, do którego przez lata byłem przyzwyczajony. Śledzi pan losy Górnika? Sprawdzam wyniki, obserwuję, czy kontynuowana jest myśl, do realizacji której mnie sprowadził prezes Arkadiusz Szymanek. Wizja była taka, aby więcej pracować z młodzieżą, rozwijać akademię. Od początku zaznaczałem, że takie projekty potrzebują dużo czasu. Pracowałem w Mainz czy Schalke i wiem, na czym polega prawidłowy rozwój młodych zawodników, to są długotrwałe procesy. Widzę, że filozofia i wizerunek nieco się zmieniły, nie ma już tak wielu młodych zawodników, jak choćby Krzysztof Kolanko. Porównując statystyki i czas gry młodzieżowców, to do przerwy zimowej poprzedniego sezonu mieliśmy praktycznie już wyrobione minuty. Cieszyć, szy mnie, że klub dobrze sobie radzi, gra atrakcyjną piłkę, bo ja jestem romantykiem futbolu i takie kluby jak Górnik są po prostu fantastyczne. Kibice tworzą tam świetną atmosferę. Nie zawsze byli zadowoleni z naszych wyników, ale w pełni ich rozumiem. Po prostu bali się o przyszłość klubu.
Jakie wspomnienia zabrał pan z Zabrza?
Nie w moim stylu jest mówić coś złego, bo klub mnie nieelegancko zwolnił, a kibice czasami gwizdali. Chciałem mieć swój plan, zbudować coś fajnego w akademii. Miałem pomysły, ale nie zawsze spotykały się one ze zrozumieniem. W Polsce potencjał nie jest wystarczająco wykorzystywany i nad tym warto popracować.
Czy w Polsce jest klub, który chciałby pan poprowadzić? Gdy Marek Papszun odchodził z Rakowa, pana nazwisko przewinęło się na szerokiej giełdzie nazwisk, choćby dlatego, że preferuje pan styl gry: 3-4-2-1, w którym Raków gra od dawna.
Miałem propozycje z Polski, które odrzuciłem, ale z Rakowa żadnej nie było. Nie mogę powiedzieć, z jakimi klubami rozmawiałem. Co do Rakowa to faktycznie klub, któremu najbliżej jest do wzorców zachodnich. Pokazują tam, co można osiągnąć w polskiej piłce, jeśli zbuduje się struktury na zdrowych zasadach. Przecież to wszystko w Częstochowie nie stało się z dnia na dzień, ten klub przez wiele lat był budowany z głową. Z tego, co się orientuję, inwestor Rakowa nie miesza się w działkę sportową, tylko inteligentnie inwestuje w dobrych ludzi. W Częstocho klub jest poukładany i sam jestem ciekaw, dokąd go to doprowadzi w dalszej perspektywie. Uważam, że wiele polskich klubów powinno skorzystać z tego wzorca. Raków może zdominować rozgrywki w Polsce w najbliższych latach, jeśli dalej będą tam robić swoje. Nie podejmują nerwowych ruchów, jest za to cierpliwość. Nie kierują się emocjami, tylko racjonalizmem.
Porozmawiajmy jeszcze o Bundeslidze. Dlaczego Bayer Leverkusen uciekł w tym sezonie Bayernowi aż na 10 punktów?
Jestem wielkim fanem takiego ryzykownego stylu gry, jaki w tym sezonie pokazuje Bayer. Ma dobrego trenera, który dołki formy ma już za sobą. Wyszedł z trudnych momentów bogatszy o doświadczenie i teraz to procentuje. Warsztat, filozofia klubu, sztab, dział skautingowy – to wszystko musi się zazębiać i w Leverkusem udało się to osiągnąć. Kiedy te wszystkie elementy ze sobą współgrają, można zdominować nawet tak silną ligę jak Bundesliga. RB Leipzig ma w najbliższych latach szansę na mistrzostwo czy sukces w Lidze Mistrzów? Niedawno postawił twarde warunki Realowi w 1/8 finału, ale odpadł. To jest bardzo ciekawe, jak daleko zajdzie ten projekt. Nie ukrywam, że od początku mnie to fascynowało. Potencjał klub ma ogromny, szczerze to nawet w Niemczech czegoś lepszego jeszcze nie widziałem. Ten sezon jest dobry w wykonaniu RB, a trzeba pamiętać, że to bardzo młody zespół. To na pewno nie jest projekt skończony, on znajduje się w fazie ciągłego rozwoju. A jak pan ocenia reformę europejskich pucharów, która nas czeka w przyszłym sezonie?
Trudno w tym momencie jednoznacznie stwierdzić, czy będzie to dobre. Kibice w Niemczech są tradycjonalistami i te zmiany nie do końca im się podobają. Nie zatrzymamy już jednak ciągłego postępu w piłce. Dzisiaj to jest olbrzymi biznes. Ocenimy to
za jakiś czas.