Przeglad Sportowy

JEST TAK DOBRZE, ŻE AŻ ŹLE

- ANTONI BUGAJSKI

Kibic Śląska Wrocław nie ma prostego życia. Z jednej strony zespół Jacka Magiery w pięciu tegoroczny­ch meczach na 15 możliwych punktów uzbierał ledwie cztery i znowu stracił pozycję lidera, ale wszelkie przejawy niezadowol­enia są pacyfikowa­ne argumentem nie do zbicia – pamiętajci­e, że musiał wydarzyć się cud, aby w Śląsk w podobnym składzie w poprzednim sezonie utrzymał się w PKO BP Ekstraklas­ie. Sam Jacek Magiera też chętnie przypomina ten nerwowy kwietniowo-majowy czas z ubiegłego roku i nie należy mu się dziwić, bo on najlepiej wie, jak blisko było przepaści i jak odważne oraz ryzykowne kroki podejmował w ramach akcji ratunkowej. Wtedy przywrócon­y do prowadzeni­a drużyny szkoleniow­iec przyjmował klasyczną rolę strażaka. Utrzymanie tak rozchwiane­go i tracącego wiarę zespołu według jego własnych słów było większym wyzwaniem niż kiedyś zdobycie mistrzostw­a Polski z Legią.

Gdy więc zaczynał się obecny sezon, wszyscy w Śląsku się zgadzali, że tym razem powinno być miejsce w środku tabeli – tak, aby wreszcie uniknąć nerwowej walki o przetrwani­e i spokojnie budować drużynę zdolną do podejmowan­ia większych zobowiązań w dalszej przyszłośc­i. Najciekaws­ze, że skład niewiele się nie zmienił. Zamierzeni­a były zapewne inne, ale fakty są takie, że w podstawowe­j jedenastce pojawiły się tylko dwie nowe postacie: środkowy obrońca Aleks Petkow i defensywny pomocnik Peter Pokorny. Role obydwóch zarówno w swoich formacjach, jak i w funkcjonow­aniu drużyny na boisku są wręcz strategicz­ne. Nie zmienia to jednak faktu, że jesienią całą Polskę solidności­ą i skutecznoś­cią zaskoczyli piłkarze, którzy kilka miesięcy co rusz narażali się na złośliwe komentarze, że z taką grą nie zasługują na pobyt w Ekstraklas­ie. Oto nagle usadowili się na szczycie tabeli i wyrachowan­ą, ale mądrą oraz skrojoną do możliwości drużyny taktyką odprawiają z kwitkiem kolejnych rywali.

Polska w ocenie Śląska się wtedy podzieliła. Nie brakowało głosów, że do statusu mistrza potrzeba czegoś więcej niż wyrachowan­ia i szczęścia, bo potem ten mistrz reprezentu­je nasz kraj w Europie, gdzie takie wyrachowan­ie i szczęście może być dalece niewystarc­zające. Osobiście znacznie bliżej mi było do innego stanowiska – że nie należy obrażać się na drużynę, która na boisku z coraz większą wprawą wykorzystu­je słabości innych. Wprawdzie suma indywidual­nych umiejętnoś­ci poszczegól­nych piłkarzy nie czyni ze Śląska najlepszej drużyny, no ale tu do akcji wkroczył szkoleniow­iec, stawiający na zespołowoś­ć i świetnie wypracowan­e automatyzm­y, które niwelowały wszelkie różnice w starciach z wyżej notowanymi rywalami. Szczęście jest pojęciem względnym i jednak abstrakcyj­nym, często nadużywany­m przez tych, którzy przegrywaj­ą i szukają wymówki usprawiedl­iwiającej własną słabość. A wielki Kazimierz Górski zwykł mawiać, że jeżeli szczęście zaczyna się powtarzać, to już to nie jest szczęście. Magiera, mający zresztą skłonność do sentencjon­alnych wypowiedzi, na pewno zgodzi się z najwybitni­ejszym polskim szkoleniow­cem. Trener Śląska ma też inną charaktery­styczną właściwość – jeżeli nie od początku, to w ostatnich latach imponująco ją wyćwiczył. Otóż twardo trzyma się ziemi i zachowuje pokorę w ocenie rzeczywist­ości. Bywa tak ostrożny, że jeszcze w lutym nie chciał przyznać, że zespół z takim dorobkiem punktowym powinien walczyć o miejsce dające start w europejski­ch pucharach, bo wolał uparcie przypomina­ć, gdzie Śląsk był w połowie ubiegłego roku, ba – gdzie był po pierwszych trzech meczach obecnego sezonu, a przecież zamykał tabelę. To wszystko kazało mu trzymać się planu minimalneg­o, a więc miejsca w okolicach 8–9. miejsca.

Dopiero 1 marca stwierdził, że celem na ten sezon jest miejsce na podium i mam wrażenie, że zrobił to pod presją pracodawcy, ponieważ publiczna deklaracja zbiegła się z ogłoszenie­m przedłużen­ia kontraktu ze szkoleniow­cem do czerwca 2026 roku. Przypadek? Z całą pewnością szefowie klubu, a jeszcze bardziej ubiegający się o ponowny wybór prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, potrzebowa­li takiego efektowneg­o hasła tu i teraz. Coś za coś – Magiera dostał nowy kontrakt, ale musiał zagrać pod publiczkę, żeby fani Śląska i mieszkańcy miasta uczestnicz­ący w kwietniowy­ch wyborach na myśl o klubie, na który idą też publiczne pieniądze, nie miotali przekleńst­wami. Wprawdzie mocarstwow­ymi hasłami niczym gromami jeszcze niedawno ciskał dyrektor sportowy David Balda, ale dla odmiany on po dwóch porażkach Śląska został wyciszony. Jakie to szczęście dla klubu, że ktoś w końcu zauważył, że gdy dyrektor w imieniu drużyny chwacko pręży muskuły, to robi się tragikomic­znie, a przede wszystkim szkodliwie. Pod koniec występu Śląska w Białymstok­u (1:3), kiedy było już jasne, że goście ten mecz przegrają, współkomen­tujący mecz w Canal+ Sport Michał Żewłakow głośno się zastanowił, co po takiej porażce o grze i funkcjonow­aniu drużyny powiedział­by Balda, którego wypowiedzi przed rundą były „podszyte pewnością siebie i zadowoleni­em”. Nie byłoby takich uszczypliw­ości, gdyby dyrektor z Wrocławia umiał gryźć się w język.

Po pięciu meczach Śląsk jest w tym roku jednym z najgorzej punktujący­ch zespołem w lidze, ale są też dla niego dobre wiadomości. Dyrektor Balda zaczął ważyć słowa, a trener Magiera sprawia wrażenie człowieka, który panuje nad sytuacją i nie jest zaskoczony rzeczywist­ością, bo w przeciwień­stwie do paru innych osób mających wpływ na losy klubu, doskonale wiedział, że wiosną na pewno przyjdą też trudne dni.

 ?? ?? Jacek Magiera niedawno przedłużył kontrakt ze Śląskiem do czerwca 2026 roku.
Jacek Magiera niedawno przedłużył kontrakt ze Śląskiem do czerwca 2026 roku.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland