WSZYSTKIE DZIELNE MAMY, KTÓRE W SPORCIE ZNAMY...
Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć sukcesami Ewy Swobody i Pii Skrzyszowskiej w halowych mistrzostwach świata lekkoatletów w Glasgow, gdy kolejna miła wiadomość nadeszła z zimowego pucharu Europy w rzutach, rozegranego w portugalskiej miejscowości Leiria. Chociaż kontuzja zmusiła tam naszą wicemistrzynię olimpijską Marię Andrejczyk do rezygnacji ze startu po dwóch kolejkach rzutu oszczepem, sławniejszą koleżankę godnie zastąpiła młoda mama – Marcelina Witek-konofał, która machnęła tam 60,08, osiągając minimum na mistrzostwa Europy w Rzymie i sygnalizując jednocześnie, że jest również poważną kandydatką na igrzyska olimpijskie w Paryżu. W żeńskiej kadrze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki mamy poniekąd wysyp młodych mam, bo przecież obok Marceliny potomstwa doczekały się dwie szybkobiegaczki – Marika Popowicz-drapała (100, 200, 400 m) i Małgorzata Hołub-kowalik (400 m) oraz czołowa wieloboistka świata Adrianna Sułek-schubert. Całkiem niedawno zaś podziwialiśmy rekordzistkę Polski, halową mistrzynię świata 2014 w skoku wzwyż Kamilę Stepaniuk-lićwinko, jak udanie kontynuowała sportową karierę po urodzeniu córeczki Hani. Teraz podobną drogą idzie Marcelina Witek-konofał, mama półtorarocznego Mikołaja. Zawodniczka AML Słupsk, córka czołowego niegdyś polskiego oszczepnika Mirosława Witka, ma – prawdę mówiąc – otwartą drogę do Rzymu i Paryża.
O wiele trudniej będzie dostać się tam ambitnej Adzie Sułek-schubert, która na początku lutego urodziła synka Leona, lecz nie zamierza brać urlopu macierzyńskiego od sportu, tylko bez przerwy trenuje z nadzieją na start olimpijski latem. Można bez najmniejszej przesady powiedzieć, że cała Polska trzyma kciuki za Adę, której zapewne przydałyby się wspólne treningi z Marią Andrejczyk i Marceliną Witek-konofał, bo rzut oszczepem to nie jest jej najsilniejsza konkurencja.
Z★★★
agraniczne przykłady sportsmenek, które zostały mamami, wskazują, że w wielu wypadkach udaje się szybko wrócić do wysokiej formy. Dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegu na 400 m (Rio de Janeiro 2016, Tokio 2021) Shaunae Miller-uibo z Bahamów, żona estońskiego dziesięcioboisty Maicela Uibo (wicemistrza świata 2019), urodziła 20 kwietnia ubiegłego roku Maicela juniora, by po czterech miesiącach wznowić starty i 31 sierpnia zwyciężyć w swojej koronnej specjalności w mityngu Diamentowej Ligi w Zurychu. – Narodziny synka uważam za największe błogosławieństwo mojego życia. To większy sukces niż zdobycie złotych medali olimpijskich. Chcę znowu biegać tak, żeby mój synek był ze mnie dumny – powiedziała wtedy rekordzistka półkuli zachodniej (48.36 s).
Warto przypomnieć, że w strefie Morza Karaibskiego dobrym przykładem dla mistrzyni biegu na 400 m z Bahamów może być jamajska królowa sprintu, dziś już 37-letnia Shelly-ann Fraser-pryce, która po urodzeniu w 2017 synka Zyona Pryce’a została w 2019 i 2022 mistrzynią świata na 100 m, a w 2021 wicemistrzynią olimpijską na tym dystansie, mając już w kolekcji grad medali, poczynając od olimpijskiego złota w 2008 roku w Pekinie. Shelly-ann zapowiedziała, że występem w igrzyskach w Paryżu zakończy karierę. A warto pamiętać, że w 2023 roku przyznano jej w plebiscycie Laureusa miano najlepszej sportsmenki świata, oceniając m.in. wyżej od naszej tenisistki Igi Świątek. Niewykluczone, że wzorem jamajskiej sprinterki 29-letnia Shaunae Miller-uibo zechce również zejść z bieżni w pełni chwały po olimpijskim starcie w Paryżu, gdzie kobiecy bieg na 400 metrów zapowiada się akurat wyjątkowo atrakcyjnie. Również dla nas, bo mamy przecież wicemistrzynię świata Natalię Kaczmarek. Jej największa rywalka, halowa rekordzistka świata – Holenderka Femke Bol – wydaje się być główną faworytką z dzisiejszego punktu widzenia, bo jej tegoroczny wynik na ciasnej bieżni pod dachem (49.17 s) jest się czymś wprost nieprawdopodobnym. W dodatku podopieczna legendarnego trenera Boba Kersee, Amerykanka Sydney Mclaughlin-levrone, ścigająca się dotychczas z Femke o tytuł najlepszej na 400 metrów przez płotki, raczej nie zrealizuje ambitnego planu zdobycia w Paryżu dwóch złotych medali – i w biegu płaskim, i w płotkarskim. W ubiegłym roku zrezygnowała niespodziewanie z udziału w mistrzostwach świata w Budapeszcie, motywując to lekką kontuzją, ale od tamtego momentu zaczęła więcej mówić o chęci zostania matką niż o sporcie. Femke, mistrzyni świata i rekordzistka Europy na 400 m pł (51.45), ma na razie w biegu płaskim plenerowy rekord gorszy od halowego (49.44) i w tej konkurencji może się obawiać nie tylko Kaczmarek, lecz także aktualnej mistrzyni świata, Dominikanki Marileidy Paulino (48.76).
S★★★
nując te rozważania, powrócę na koniec do tematu macierzyństwa sportsmenek, przypominając, że nasza siedmiokrotna medalistka olimpijska w lekkoatletyce Irena Kirszenstein-szewińska miała najlepszy okres startowy po urodzeniu w 1970 roku pierwszego synka Andrzeja (dziś posła na Sejm). Ustanowiła wszak rekordy świata na 200 m (22.21) i 400 m (49.29), zostając mistrzynią olimpijską na tym dystansie, a wcześniej mistrzynią Europy na 100 i 200 m. I nic dziwnego, że w 1974 roku wybrano ją najlepszą sportsmenką świata. A przecież w 1948 będąca matką dwojga dzieci holenderska lekkoatletka Fanny Koen-blankers wywalczyła w Londynie aż cztery złote medale olimpijskie i dla Femke Bol pozostaje niedoścignionym ideałem...