MAM MATERIAŁY NA SZPILKĘ
Myślę, że Artur Szpilka powinien się troszkę uspokoić, przysiąść na czterech literach. Niech zajmuje się sobą. Bo inaczej mogę zacząć odpowiadać. A mam mnóstwo materiałów, SMS-ÓW, zdjęć – grzmi Andrzej Wasilewski. Mówi też o planach wobec Krzysztofa Włoda
CEZARY KOLASA: Czy pana grupa nie przypomina trochę kadry skoczków narciarskich? Krzysztof Włodarczyk – 42 lata, Łukasz Różański – 38, Mateusz Masternak – 36, Kamil Szeremeta – 34, Paweł Stępień – 33, Adam Balski – 33. Gdzie jest ta utalentowana młodzież? ANDRZEJ WASILEWSKI (PROMOTOR BOKSU ZAWODOWEGO, SZEF GRUPY KNOCKOUT PROMOTIONS): Bardzo celne pytanie. Różnica na plus dla nas jest taka, że skoczek narciarski w wieku 34 lat to jest emeryt, a 34-latek w boksie jeszcze kilka lat może poboksować. Rzeczywiście jest to cenna uwaga, bo chwilami trudno nam wypełnić tę drugą linię zawodnikami, co do których mamy duże nadzieje i którzy naszym zdaniem posiadają szanse na zdobywanie laurów światowych. Mamy kilku ciekawych pięściarzy, ale czy to będą następcy Krzysia Włodarczyka – obecnie najbardziej utytułowanego z aktywnych polskich pięściarzy lub Mateusza Masternaka czy Michała Cieślaka? Mateusz niedawno przegrał w pechowych okolicznościach wspaniałą walkę o mistrzostwo świata, którą toczył na wyjeździe. Cieślak? Cały czas czegoś brakowało, ale nadal jest w ścisłej czołówce światowej.
Więc jaki jest problem?
Po pierwsze – boks olimpijski kompletnie leży. Z pewnymi nadziejami spoglądam na pracę Grzesia Proksy (trener kadry narodowej seniorów – przyp. red.). Z osób w Polsce, które na rynku były do wzięcia, Proksa był absolutnie najciekawszym kandydatem do prowadzenia polskiej reprezentacji. Wiem, że jest nieprawdopodobnie pracowity. Czy będzie miał stworzone takie warunki, by osiągać wyniki? Nie wiem. Czy można osiągnąć sukcesy pracując z samą kadrą, jednocześnie nie mając wpływu na cały system szkolenia?
Przecież to musi być cała drabina – od małych salek w małych wioskach, gdzie wyłania się pierwszy etap talentu. Wtedy powinien działać system skautingu, aby dostrzegać tych najbardziej rokujących i mieć możliwość przeniesienia ich np. do szkoły sportowej o profilu bokserskim, gdzie jest finansowanie i sztab trenerski na różnych poziomach. To jest szalenie rozbudowany projekt, którego w naszym kraju w ogóle nie ma. Czy oderwany od tych pozostałych możliwości, mający pod sobą tylko jedną kadrę Proksa, w którego bardzo wierzę, jest w stanie osiągnąć sukcesy? Trzymam kciuki, zobaczymy. Polski kick-boxing w ciągu tych ostatnich lat też zniknął. Myśmy wielu zawodników „zapożyczali” z tej dyscypliny. Teraz nie ma tam za bardzo gwiazd. Polska stała się zamożniejszym krajem, a w takich sporty walki tracą na popularności, bo to bardzo trudne dyscypliny do uprawiania. Wystarczy spojrzeć na Niemców czy Francuzów. Wielka Brytania jest mekką, ale tam też wielu pięściarzy jest przyjezdnych.
W pana biurze jest wiele szuflad. Czy w którejś jest obowiązujący kontrakt z „Diablo” Włodarczykiem?
My chyba naprawdę od dawna nie mamy kontraktu. W polskim boksie są zupełnie inne czasy niż trzy, cztery czy nawet dziesięć lat temu. Skończyły się obozy. To jest coś, o czym marzyłem, ale byłem bezsilny. Pamiętajmy, że skłóconym narodem łatwiej się zarządza, ale takich osób, które chciały nas skłócać, było bardzo dużo. Do tego dochodziły naturalne cechy narodowe. Jesteśmy bitni, więc istniały dwa portale internetowe, dwie grupy. Przykład Mateusza Masternaka. Przez lata niby się nie cierpieliśmy, a usiedliśmy przy tym stole w cztery oczy na trzydzieści minut, skończyliśmy po trzech godzinach i byłem zachwycony Mateuszem, że ma takie zainteresowania.
Załóżmy, że nie jest pan promotorem Włodarczyka, tylko jego przyjacielem. Jedzie pan do niego na grilla, a ten zaczyna się zwierzać. „Boksuję i boksuję, teraz w Białymstoku dostałem około 40 tysięcy złotych za walkę”. Co by mu pan doradził?
Przede wszystkim obecnie jestem głównie przyjacielem
Krzysia Włodarczyka. Z Krzyśkiem nasze relacje są niesamowicie skomplikowane i złożone – od ślubów, rozwodów, przez nieszczęścia itd. Całe życie razem. Kawał historii. Ta historia nie zawsze była piękna, ale całościowo jest budująca. Szczególnie gdy się patrzy na brak wdzięczności i zrozumienia u innych zawodników albo na jakieś gówniarskie popisywanie się w internecie, które od pewnego czasu stało się modne. Historia Krzyśka jest wspaniała. Możemy się śmiać czy nie, ale jeśli porówna się tych krytyków internetowych – od Damiana Jonaka począwszy, na innych naszych zawodnikach skończywszy – to z całym szacunkiem, ale oni Krzyśkowi mogą buty czyścić. Może poza Krzyśkiem Głowackim, ale on nie jest krzykaczem internetowym. Raz został sprowadzony złą radą na mówienie
Obrażając Krzyśka, mówiąc, że jest tchórzem, Artur oddala się od tej walki na kilometry. Marzył o starciu w klatce i małych rękawicach, bo ćwiczy od lat. W boksie jakoś nie chciał walczyć.
nieprawdy, ale myślę, że to był jednorazowy wyskok. Włodarczyk jest ważną postacią nie tylko w moim sercu, ale także dla całego polskiego boksu. No i tu pojawia się problem. Krzysiek marzy o jeszcze jednej sportowej szansie. Boksując na niższym poziomie, nie jesteśmy w stanie wygenerować takich środków jak we freak fightach, gdzie nie ma żadnego poziomu. W Polsce tak nam się dziwnie rynek rozwinął. Głęboko chcę wierzyć, że to jest chwilowe. Jesteśmy jedynym na świecie miejscem, gdzie freak fighty są mainstreamem, a nie czymś pobocznym. Ciężko mó
wić o poważnych, freakfightowych walkach rodem z Wielkiej Brytanii, Niemiec. Oczywiście można skontrować, mówiąc o Jake’u Paulu z USA, ale Paul potrafi boksować! To nie jest pajac z konferencji do oblewania wodą, tylko ten facet rzeczywiście boksuje. A to, że popularność dał mu Youtube, a nie mistrzowskie umiejętności, to także fakt. Ale w moich oczach jest sportowcem – amatorskim zawodowcem.
Cztery lata temu powiedział mi pan, że Adamek jest stary i nie powinien boksować. Zapytałem w odpowiedzi, co więc robi w pańskiej grupie niemal 40-letni wówczas Włodarczyk. On dalej u was walczy.
To jest pewien życiowy problem. Mało wierzę w to, że dojdzie do pojedynku Szpilki z Krzyśkiem. Rzucił mi się w oczy nagłówek, ile sprzedano pakietów PPV za galę KSW Epic z walką wieczoru Adamka z Mamedem Chalidowem. Nie mam pojęcia, czy liczby są prawdziwe, ale jeśli to rzeczywiście było coś ponad 100 tysięcy, to co to jest za sprzedaż? Żadna! Do tej walki jest bardzo daleko. Trochę się dziwię Arturowi. Próbuje korzystać z narzędzi, które od lat wykorzystuje i którymi wielokrotnie manipulował część kibiców i dziennikarzy. Ale obrażając Krzyśka, mówiąc, że jest tchórzem, oddala się od tej walki na kilometry. A przecież to Artur marzył o tej walce w klatce i małych rękawicach, bo ćwiczy od lat. A w środowisku Krzyśka – czyli normalny ring i rękawice do boksu – Artur jakoś nigdy nie chciał walczyć. To jest nieprawda, co mówił, że chciał się z nim bić.
Nigdy nie chciałem ich razem parować, także za względu na inne kategorie wagowe. Artur ważył 110 kg, a „Diablo” 90 kg. To jest przepaść. Jeśli miałoby do tej walki dojść, to trzeba byłoby usiąść na spokojnie, zacząć rozmawiać, ale nie medialnie. Kilka dni temu usłyszałem, że dostałem zaproszenie do jakichś poważnych rozmów, ale od tamtej pory żadne do mnie nie dotarło. Znam się z Martinem Lewandowskim z KSW, bardzo go doceniam i szanuję za dotychczasowe osiągnięcia, jestem otwarty na rozmowy, żeby reprezentować interesy Krzyśka, jeśli Krzysiek podejmie taką decyzję. Wolałbym sto razy bardziej, żeby Krzysiek stoczył walkę w KSW, ale akurat osoba Szpilki i sposób prowokowania nakreślony przez niego tę walkę oddalają. No to może jednak Martin Lewandowski zadzwoni, bo w środę Szpilka wypowiedział następujące słowa na antenie Kanału Sportowego: „Nie jest żadną tajemnicą, że dostał w trąbkę, a później straszył policją. Że jak nie zapłacę jakichś pieniędzy, to idzie na policję. Tak się rozwiązuje jakieś sprawy?”. Rozmawianie, kto komu z zaskoczenia dał w łeb? Na miejscu Artura bym się tego wstydził. Wiemy, jak to było. Zaatakować kolegę z grupy z partyzanta? Kolega się odwinął i z tego, co wiem, po tym starciu to właśnie Artur miał podbite oko, a nie Krzysiek. Ale biorąc pod uwagę dwóch poważnych sportowców, takie rozmowy w ogóle nie powinny mieć miejsca. To jest konflikt, który jest wstydem dla Artura. W bandycki sposób zaatakował kolegę, który w ogóle się tego nie spodziewał. Zaatakował kolegę, który nigdy nie był chuliganem i nie bił się na ulicy, tylko jest porządnym dżentelmenem oraz sportowcem. Artur się tym chwali. Dlatego my z Arturem mentalnie się rozeszliśmy, bo mamy kompletnie inny system wartości, co innego szanujemy w życiu. Chyba tyle. Krzysiek był wielokrotnym mistrzem świata, Artur – nad czym boleję – nie osiągnął w boksie nic oprócz zarobienia pieniędzy. To jest moja porażka, bo ja bardzo w Artura wierzyłem. Myślę, że żaden promotor nie opiekował się swoim zawodnikiem tak jak my Arturem. Robiliśmy wszystko. Niezależnie czy siedział w zakładzie karnym, czy miał kłopoty z wjazdem do Ameryki – dokonywaliśmy cudów. On emocje wkładał wielkie, ale sukcesów sportowych poza Polską za dużych nie odniósł. Przypomnę Arturowi, że kiedyś dzwonił do mnie przerażony. Najpierw mieliśmy fizyczne starcie, gdy powiedziałem, że niejaki „Misiek” z Wisły Kraków nie jest dla mnie żadnym bohaterem. To było w Atlantic City. Słynne uderzenie z „główki”.
Po jakimś czasie Artur dzwonił, mówiąc przerażonym głosem, że podobno pan „Misiek” wskazuje na niego. „Niech pan coś zrobi, bo nie chcę być aresztowany”. Myślę, że Artur powinien się troszkę uspokoić, przysiąść na czterech literach. Niech zajmuje się sobą. Bo inaczej ja zacznę odpowiadać. A mam mnóstwo materiałów, SMS-ÓW, zdjęć – wszystkiego. Niech każdy zajmie się sobą, bo ja tyle lat chłopaków broniłem. Udzielałem się w różnych dyskusjach – i mądrych, i głupich – w których zawsze za nimi stawałem. A gdy teraz zaczynają być agresywni, to tak jak ostatnio powiedziałem w programie telewizyjnym – ja też taki będę. I wtedy możemy się sprawdzać – na wszystkie SMS-Y, whatsappy, maile, podatki, faktury. Jeżeli chcemy wejść na wojenną ścieżkę, to wejdziemy. Tylko po co?
Co z walką Masternaka z Włodarczykiem?
Mateusz wydaje się być w lepszej formie. Jego dyspozycja w Anglii w pojedynku z Chrisem Billamem-smithem była na zupełnie innym poziomie. Są zawodnicy, którzy mają gen czempiona i ewidentnie Krzysiek taki gen posiada. Mateusz jest znakomicie wyszkolonym i bardzo inteligentnym pięściarzem, ale cały czas tego centymetra brakuje. W Anglii wyliśmy ze smutku. Bardzo ciężko prognozować, czy prawie 43-letni Krzysiek Włodarczyk mógłby podjąć rękawicę z Mateuszem. Wiemy, że Krzysiek wielokrotnie nokautował w końcowych rundach, a mało kto jest przygotowany na takie sytuacje. Chyba to jednak bez sensu dyskusja, bo muszę zadać szybkie pytanie: kto za to zapłaci? Albo mówimy o ambicjach i stawiamy np. 200 tysięcy euro. Ale trzeba byłoby zrobić walkę na zasadzie: zwycięzca bierze wszystko. Bo już wyłożenie na walkę 400–500 tys. euro plus zajęcie się organizacją wydarzenia? Nie wiem, czy w Polsce by się to zwróciło. Dodajmy wszystko i wyjdzie razem pewnie około 3,5 mln złotych. Te koszty są znaczące. A co dopiero w boksie, który w naszym kraju generuje mniejszą sprzedaż. To jest chyba na dziś całkowita utopia.
Kiedy najwcześniej Masternak może dostać dużą walkę? Chcemy, żeby szybko wrócił na ring. Niestety szybciej nie mógł, bo kontuzja żeber była dosyć poważna. Jest duża szansa, że będzie boksował w kwietniu. I w tym momencie wróci do gry. Teoretycznie w każdej chwili może dostać nawet walkę o tytuł. Od razu. Bo jest powszechnie rozpoznawalny, każda telewizja uzna go jako rywala dla mistrza. Wszystko się może wydarzyć. W danej kategorii może się przez pół roku nic nie dziać, wszyscy się denerwujemy, a potem nagle boom, jest przyspieszenie i pojawiają się różne możliwości.
Czy mając w grupie mistrza świata WBC wagi bridger Łukasza Różańskiego, przypominają się panu czasy mistrzowskiego okresu „Diablo”? Wtedy też chcieliście stawiać na lukratywne wyjazdy, nawet do Afryki, a nie na organizowanie pojedynków w Polsce, które nikomu się nie opłacały.
To jest boks zawodowy. Żyjemy w kraju, gdzie nie ma wielkich pieniędzy. W przeciwieństwie do Łukasza Krzysiek Włodarczyk nie miał wielu kibiców w Polsce. To nie było tak, że organizowaliśmy walkę na Torwarze i sprzedawało się 5–7 tys. biletów. Pamiętam obronę tytułu z Jasonem Robinsonem, gdy Torwar był prawie pusty. Telewizja w Polsce nie płaci większych pieniędzy, pan doskonale wie, że to są przecinki w porównaniu do niektórych rynków. W związku z tym naturalne jest, że zawodnicy notują duży zarobek podczas walk zagranicznych. W przypadku Krzyśka kilka takich walk się odbyło, ale kilka nie. Różański ostatecznie nie walczył w Arabii Saudyjskiej.
Bronię pomysłu walki z Badou Jackiem. Był mój i biorę za niego pełną odpowiedzialność. Będę twierdził, że plan był znakomity. Podpuściłem grupę promotorską z Arabii Saudyjskiej, że to będzie tytuł w czwartej kategorii wagowej do zgarnięcia dla Jacka, a oni to podchwycili. Pojawił się jednak problem – trafiliśmy na moment, gdy dokonał się rozłam saudyjskiej grupy, a my rozmawialiśmy z tą częścią, która została nieco odsunięta od możliwości finansowych. To się wydarzyło kompletnie poza nami. Najpierw miała być walka bodaj w listopadzie, teraz mamy marzec i wiemy, że walki już nie będzie. Ale wykorzystując doświadczenie w relacjach z federacjami, otrzymał od WBC zgodę na dobrowolny pojedynek. I rzeczywiście ołówkiem projektujemy umowę na kolejną walkę w Polsce. Zgodnie z życzeniem Łukasza rywalem ma być ktoś z dużym nazwiskiem. Jeśli wygra, będzie sławny na cały świat.
Pan nie chce jeszcze podać nazwiska rywala, ale w kuluarach mówi się o pięściarzu z Wielkiej Brytanii. Spośród innych kandydatów ten pięściarz byłby zdecydowanie najtrudniejszym wyzwaniem. Trudno powiedzieć, bo od początku kariery Łukasz jest skazywany na porażki, a wszystkie takie walki wygrał przed czasem. Sam już nie wiem, w jakim miejscu jesteśmy i gdzie jest sufit możliwości Łukasza. Poczekajmy kilka dni, niebawem wszystko powinniśmy wiedzieć na sto procent.