Całe życie ze Śląskim
KAROL BUGAJSKI: Czy ominął pana wirus, który pojawił się w drużynie Ruchu kilkadziesiąt godzin przed ubiegłotygodniowym meczem ze Stalą Mielec (1:3)?
ROBERT DADOK: Na szczęście tak i ja jestem zdrowy.
Jak to wyglądało wewnątrz drużyny? Trener Janusz Niedźwiedź powiedział, że z tak dramatyczną sytuacją spotkał się po raz pierwszy w swojej karierze.
Ja też pierwszy raz miałem z czymś takim do czynienia. W sobotę rano, przed treningiem, dostaliśmy informację, aby się ze sobą nie witać, bo w szatni panuje jakiś wirus jelitówki. Przyszliśmy zdziesiątkowani na ten trening, po którym zawodnicy mieli pojechać do Mielca. Czterech, pięciu chłopaków w ogóle nie było na treningu, bo oni najmocniej oberwali, reszta też była po przebojach, ale zdołali znaleźć się w kadrze na mecz.
Teraz wszystko jest już w porządku? Kibice od razu zaczęli zadawać sobie pytania, jakie mogą być losy sobotniego meczu z Górnikiem Zabrze. Myślę, że będzie wszystko okej. Nazajutrz po powrocie z Mielca mieliśmy trening dla zawodników, którzy tak jak ja pauzowali za kartki, mieli kontuzje lub właśnie przechodzili tę jelitówkę. Wydaje mi się, że nie ma już żadnych powodów do obaw.
Niech pan powie z ręką na sercu, kartka eliminująca z występu w Mielcu była zupełnie przypadkowa czy jednak przede wszystkim chciał pan „wyczyścić się” przed wielkimi derbami Śląska? Przyznaję, że miałem tę myśl z tyłu głowy, to w końcu dla mnie i ogólnie dla nas ważny mecz. Mimo wszystko nie chciałem jednak łapać w tym momencie tej czwartej żółtej kartki, bo w Stali Mielec również grałem i zależało mi na tym wyjeździe. Ta kartka w spotkaniu z Piastem (3:0) jednak się pojawiła i wyszło jak wyszło. W innej sytuacji pewnie bardziej bym się jednak na to wkurzał.
Jak smakował pierwszy gol dla Ruchu ze wspomnianych małych derbów przeciwko Piastowi? Na pewno wyjątkowo. Można się na dobre przedstawić kibicom, zademonstrować, jakie mam cele i z jaką energią chciałem wejść do nowego zespołu. To na pewno mi pomoże na dalszą część tej rundy. Dodatkowo ten gol otworzył worek z bramkami i – jak się okazało – zapoczątkował drogę do pierwszego ligowego zwycięstwa od lipca. To też wyjątkowo smakowało.
Zaczynał pan karierę w klubie ze Stadionu Śląskiego. Domyślam się, że w najmłodszych latach wizja grania i strzelania goli na tym legendarnym obiekcie to był szczyt marzeń. Dokładnie, wcześniej nie miałem okazji, żeby tam zagrać. Kiedyś nie oglądałem z trybun nawet żadnego meczu, byłem tam tylko przy okazji… sesji poślubnej. Widziałem tam wtedy zdjęcia reprezentacji Polski i żona mi mówiła, że moją jedyną okazją, żeby zagrać na Śląskim, będzie powołanie do reprezentacji. Życie potoczyło się jednak inaczej i bardzo się cieszę, że udało mi się to zrobić w barwach Ruchu. Stadion Śląski związany jest tak naprawdę z całym moim życiem, ukształtowałem się piłkarsko obok tego obiektu. Ten debiutancki gol z meczu przeciwko Piastowi to niewątpliwie był bardzo ważny moment w mojej karierze.
A jak się gra na Stadionie Śląskim? Pan na pewno wiele razy rozgrywał ten moment w głowie, więc jestem ciekawy, jak wygląda to zderzenie z rzeczywistością.
Jest inaczej niż na innych stadionach. Kiedy wrzucasz aut i nie czujesz oddechu kibiców, to jednak jest odczuwalna różnica. Jednak jak tam wchodzisz, to wszystko jest takie imponujące i ogromne. Większe od reszty stadionów. Robi to na pewno wrażenie i osobiście mi się tam bardzo dobrze gra.
Jaka będzie pańska pierwsza myśl, kiedy zapytam o sobotni mecz przeciwko Górnikowi? Mecz, który trzeba wygrać, tym bardziej że gramy u siebie. Atmosfera to będzie coś wyjątkowego. Przedsmak był już z Legią (0:1), ale uważam, że tu będzie jeszcze mocniej.
A fakt, że zagra pan przeciwko byłym kolegom, wzbudza większe emocje?
Pewnie tak. Czuję, że będzie to wyjątkowy mecz. Byłem tam ponad dwa i pół roku, z dużą liczbą chłopaków, którzy ciągle tam grają, spędziłem sporo czasu. Na pewno będzie więcej emocji przed samym meczem niż w jego trakcie. Ja też oddzielam trochę boiskowe sprawy od pozaboiskowych. Po meczu będziemy mogli na spokojnie porozmawiać i przegadać różne tematy, z kilkoma chłopakami ciągle utrzymuję kontakt. To, że się znamy, na pewno będzie ułatwieniem dla obu stron. Nieraz grało się na siebie na gierkach czy po prostu ze sobą
Z jednej strony mam szacunek do Górnika za te dwa i pół roku, ale z drugiej strony będę chciał dać kibicom Ruchu dużo radości w tym meczu. Jeszcze nie podjąłem decyzji, czy będę się cieszył w razie zdobycia bramki – mówi Robert Dadok, który w sobotnich wielkich derbach Śląska zagra dla Niebieskich przeciwko niedawnym kolegom.