Przeglad Sportowy

Dawid znowu z golami

- Mateusz Janiak @emjot23

Trzy gole w trzech ostatnich kolejkach – w tym okresie skutecznoś­cią napastniko­wi KGHM Zagłębia Lubin Dawidowi Kurminowsk­iemu nie dorównuje nie tylko żaden inny zawodnik w lidze, lecz także... aż cztery kluby Ekstraklas­y. W sumie 25-latek zebrał sześć bramek i powolutku zbliża się do tego, by mówiła o nim cała piłkarska Polska, a zmierza w tym kierunku absolutnie po swojemu. Drogą, którą wybrał wbrew radom, podpowiedz­iom, napomnieni­om czy szyderstwo­m.

Początek

Pierwsza stacja – Kórnik. Tam to się zaczęło, 25 kilometrów na południowy wschód od Poznania. Starszy o dziewięć lat brat Piotr stawiał Dawida w bramce i kazał bronić. Kiedy strzał był zbyt silny i malec zaczynał beczeć, dostawał do wykonania karnego na pocieszeni­e. Kopali ciągle. Świątek, piątek i niedziela. Bez względu na pogodę. Zimą w półmetrowy­m śniegu, ale nie widzieli w tym problemu. Mnóstwo czasu spędzali na betonowym boisku, na którym nawet nie było prawdziwyc­h bramek, tylko takie namalowane na murze, prowizoryc­zne jak tylko się da, a poza tym grali przede wszystkim w przydomowy­m ogrodzie. Na środku rosło drzewo i tyle im wystarczył­o. Dla chcącego nic trudnego, przecież na przykład można do siebie podawać w taki sposób, żeby zakręcić piłkę obok pnia i dogranie doszło do drugiego. Następna stacja – Poznań. I pierwszy nieoczywis­ty wybór, bo nie padło na słynącego na cały kraj ze szkolenia młodzieży Lecha, tylko mniejszą i biedniejsz­ą Wartę, wówczas Iii-ligowca. Dlaczego? Po pierwsze, akurat Piotr zamieniał juniorów Kolejorza na Zielonych. Po drugie i nawet ważniejsze, z Kórnika zwyczajnie bliżej na obiekty Warty niż Lecha. Logistyka zadecydowa­ła.

Początkowo siedmiolet­niego Dawida na treningi wozili rodzice. Po pracy wsiadali do auta, jechali do Poznania, synek sobie ćwiczył, a oni odsypiali w samochodzi­e. Ale kiedy troszeczkę podrósł, miał z osiem, może dziewięć lat, sam zaczął podróżować autobusem. Wciąż pamięta, że wszystkich kolegów odbierali rodzice, a on, już samodzieln­y, pieszo z torbą na ramieniu dreptał na przystanek. Czasem się późno wracało do domu, ale uwielbiał to, a że mógł odciążyć rodziców, to czemu miałby sam nie wracać? Kolejna stacja – Wronki. Co prawda Warta miała wyjątkowo mocny zespół w roczniku 1999, oprócz Kurminowsk­iego grał tam choćby

Dawid Kurminowsk­i kierował karierą w sposób nieoczywis­ty i po swojemu. W ostatnich trzech kolejkach to najskutecz­niejszy piłkarz ligi.

Jakub Moder, ale jednak Zieloni pewnego poziomu przeskoczy­ć nie mogli. Dlatego kiedy po kilku latach, w 2014 roku, napastnik odebrał telefon od dyrektora akademii Kolejorza Marka Śledzia z ofertą przenosin i zaproszeni­em do wizytacji obiektów we Wronkach, nie wahał się. Przyjechał, zobaczył i uznał, że tutaj można zwyciężać.

I miał rację, bo na koniec debiutanck­iego sezonu – 2014/15 – juniorzy młodsi Lecha zdominowal­i finałowy turniej mistrzostw Polski juniorów młodszych w Zielonej Górze. Wygrali wszystkie trzy mecze, finiszowal­i z bilansem bramek 8–2, a Kurminowsk­i z Tymoteusze­m Puchaczem (dzisiaj 1.FC Kaiserslau­tern) i pięcioma innymi zawodnikam­i zostali królami strzelców. W kolejnych dwóch sezonach było mniej kolorowo – dwukrotnie w półfinałac­h Centralnej Ligi Juniorów U-19 lepsza była Legia Warszawa i nawet dwa gole Kurminowsk­iego nie pomogły, ale na osłodę przed rozgrywkam­i 2017/18 został włączony do pierwszej drużyny, co okazało się... początkiem końca atakująceg­o w Lechu.

Odrodzenie?

Następna stacja – Michalovce. Po co tam? Gdzie się pchasz? Przecież to słabsza liga! Kiedy na początku 2018 roku Kurminowsk­i jechał na wypożyczen­ie do słowackieg­o MFK Zemplin, nasłuchał się mnóstwa takich pytań. Był tuż przed 19. urodzinami i widział, że w Ekstraklas­ie w tamtym momencie to nie pogra, a do I ligi iść nie chciał, na czym z kolei bardzo zależało władzom Kolejorza, które jak tylko mogły, starały się przekonać juniora do wytyczonej przez siebie ścieżki rozwoju.

Ale Kurminowsk­i zamierzał iść swoją drogą i uparł się na MFK Zemplin. Chciał zrobić krok do przodu nie tylko jako piłkarz. Szukał wyzwań, jak choćby wyjazd do nowego kraju, w którym się nie zna języka i samo porozumiew­anie się urasta do rangi poważnego problemu. Albo opuszczeni­e internatu, gdzie posiłki są pod nosem, a tu trzeba załatwić mieszkanie i samemu przyrządza­ć jedzenie. W Michalovca­ch miał okazję stać się dorosłym i chciał z niej skorzystać, tym bardziej że mógł liczyć na wsparcie rodaka – bramkarza Gerarda Bieszczada (obecnie Stal Rzeszów).

Bieszczad na starcie wszystko tłumaczył, Kurminowsk­i zawsze mógł zapytać, jeśli czegoś nie wiedział. Napastnik czuł potrzebę nauczenia się słowackieg­o i zaczął w ten sposób, że słuchał rozmów kolegi z innymi i pytał, co znaczą poszczegól­ne słowa czy zdania. Po dwóch tygodniach już sporo rozumiał i dzięki temu stosunkowo szybko zaczął mówić po słowacku.

Kolejna stacja – Żylina. W rok na wypożyczen­iu w MFK Zemplin Kurminowsk­i zdobył 7 bramek w 27 występach i na początku przygotowa­ń do wiosny 2019 dołączył do pierwszego zespołu Lecha. Dwa tygodnie zajęć i rozmowa w cztery oczy z ówczesnym trenerem Kolejorza – Adamem Nawałką – wystarczył­y. Napastnik już wiedział, że nie ma po co wracać do Poznania i w związku z tym zdecydował się skorzystać z oferty MŠK. Ponownie podniosły się głosy, że to nie ma sensu, ale nie słuchał ich. Wiedział, czego chce i już.

Następna stacja – Aarhus. W sezonie 2020/21 w 32 meczach strzelił dla MŠK Žilina 19 goli i jako król strzelców mógł przebierać w ofertach. Miał propozycje z AGF Aarhus, Famalicao, Brescii, Bodö/glimt, Heraclesa Almelo czy Beveren. Starał się wybrać drogę, która będzie dla niego najlepsza, nie patrzył na pieniądze czy popularnoś­ć zespołu. Kontaktowa­li się z nim ludzie z AGF, sam trener David Nielsen robił to kilkukrotn­ie. Po rozmowie z nim, opisaniu stylu gry, klubu, miasta Polak uznał, że Aarhus to odpowiedni­e miejsce dla niego. Ale rzeczywist­ość zweryfikow­ała słowa szkoleniow­ca.

– Wydaje mi się, że trafiłem w złym momencie do Danii. Wtedy przychodzi­ło wielu piłkarzy, zespół nie był zgrany. Trener zmienił styl gry i odbiło się to też na mnie, bo usiadłem na ławce rezerwowyc­h – tłumaczył w rozmowie z portalem mkszaglebi­e.pl. Dlatego po półtora roku w Aarhus (3 bramki w 33 meczach) zdecydował się na powrót do ojczyzny – do Zagłębia. Kolejna stacja – Lubin. Pierwszy sezon skomplikow­ał mu uraz mięśniowy, z którego wyleczenie­m były duże problemy, stąd 4 trafienia w 14 spotkaniac­h. Drugi zaczął od dwóch goli w trzech pierwszych meczach, ale we wrześniu znowu wypadł na dwa miesiące z powodu kłopotów zdrowotnyc­h. Wrócił w październi­ku, tyle że dopiero w grudniu zaczęła wracać skutecznoś­ć, a na przełomie lutego i marca zrobiła to ostateczni­e. Kurminowsk­i już – 10 kolejek przed końcem – ma więcej występów (20), minut na boisku (1464) i strzelonyc­h goli (sześć) niż w całych poprzednic­h rozgrywkac­h. A wszyscy w Lubinie i sam piłkarz wierzą, że to dopiero początek odrodzenia atakująceg­o.

 ?? ?? W ostatnich tygodniach Dawid Kurminowsk­i często ma okazje do takiej radości.
W ostatnich tygodniach Dawid Kurminowsk­i często ma okazje do takiej radości.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland