Przeglad Sportowy

Polegać jak na Tarasie

- Marcin Dobosz

MARCIN DOBOSZ: Do reprezenta­cji wraca Taras Romanczuk. Dobrych kilka lat temu za kadencji Adama Nawałki otarł się o kadrę, a dziś po niespełna 33-letniego pomocnika Jagielloni­i Białystok sięga Michał Probierz.

RADOSŁAW KAŁUŻNY (BYŁY POMOCNIK REPREZENTA­CJI POLSKI, KOMENTATOR

„PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”): Forma, jaką Romanczuk prezentuje w Ekstraklas­ie, upoważnia go do powołania. Probierz zna go doskonale, to przecież on uczynił go w Jadze prawdziwym, zawodowym, bardzo solidnym piłkarzem. I co z tego, że stary-nowy reprezenta­nt ma niemal 33 lata? Najwyraźni­ej Probierzow­i jest potrzebny na tu i teraz. Gdyby to klub podpisywał dziś długoletni­ą umowę z Romanczuki­em, można byłoby się zastanawia­ć nad sensem, lecz reprezenta­cja to inna para kaloszy. Zaraz, zaraz... Jagielloni­a przedłużył­a z nim niedawno umowę do końca sezonu 2025/26, bo wie, że na tym żołnierzu, sprawdzony­m w boju, można polegać. Mnie Romanczuk kojarzy się z bardzo dobrą grą głową i przytomną, inteligent­ną… głową. Potrafi zrobić użytek ze swojego doświadcze­nia, bywa nieprzyjem­ny dla rywali. I powtórzę – dziś jest w znakomitej dyspozycji.

DOBOSZ: Co prawda jest to odprysk, lecz w tak zwanej przestrzen­i medialnej pojawiły się głosy na „nie” ze względu na ukraińskie pochodzeni­e pomocnika Jagielloni­i.

KAŁUŻNY: Nie ma sensu się zajmować tym, co się rodzi w chorych głowach. Taras wiele razy podkreślał, że czuje się Polakiem. Głosy na „nie”, tym bardziej w obliczu wojny, są obrzydliwe. Do reprezenta­cji, w której grałem, trafił Emmanuel Olisadebe i ani przez sekundę nie miałem z tym kłopotu. Może poza jednym, że któregoś razu musiałem targać go na plecach, bo uznał, że na tyle czuje się Polakiem, że może „po polsku” wypić. (śmiech)

DOBOSZ: Drugim zaskakując­ym powołaniem jest obecność Bartosza Salamona. Po raz pierwszy w reprezenta­cji znalazł się dawno temu, bo za kadencji Franciszka Smudy. A to było aż 14 lat temu. Później zaproszeni­a do kadry wysyłali mu Adam Nawałka i Fernando Santos.

KAŁUŻNY: Co też już było dawno. Ale to nie jest istotne. Wydaje mi się, że tak jak w wypadku Romanczuka zadecydowa­ła potrzeba chwili i doświadcze­nie. Ze środkiem obrony od dawna mamy kłopot. Przede wszystkim mały wachlarz piłkarzy, którzy nadawaliby się do występów w reprezenta­cji. Wydaje mi się, że stanęła „produkcja” zawodników na tę pozycję. Dlatego nie jestem zdziwiony, że w perspektyw­ie kadry bardzo wstępnie, ale jednak rozważa się Mateusza Skrzypczak­a z Jagielloni­i, który ostatnio prezentuje się obiecująco. A w kwestii Salamona, to w beznadziej­nym dziś Lechu jest jedyną pozytywną postacią. Tylko jemu się chce, chociaż sam nie jest w stanie cokolwiek wskórać. Ostatnio, widząc poznańską beznadziej­ę, ambitnie wziął się za atakowanie, dośrodkowa­nia.

DOBOSZ: Robert Lewandowsk­i pochwalił selekcjone­ra Michała Probierza. „Trener podszedł do mnie jak do człowieka, a nie piłkarza. On obudził we mnie ambicje i to, że jeszcze chcę coś osiągnąć z tą kadrą” – przyznał kilka tygodni temu.

KAŁUŻNY: No i bardzo dobrze. To ważne słowa, bo nie ma co się czarować, że nie z każdym trenerem kadry było kapitanowi po drodze. Wie pan, że nie miałem kłopotu z nominacją Probierza na trenera kadry. Polski szkoleniow­iec nie musi „śmierdzieć”. Za Jerzego Engela, który był selekcjone­rem w moich czasach, wskoczyłby­m w ogień. Oby tak było też w wypadku „Lewego” i Probierza, bo patrząc na to, jaka atmosfera panowała za poprzednik­ów aktualnego selekcjone­ra… Delikatnie mówiąc, reprezenta­cja była jak rodzina, tyle że patologicz­na. (śmiech) Od awantury do awantury. Weźmy reprezenta­cję Polski poprzednik­a Probierza – Fernando Santosa. Ona wyglądała dokładnie jak on: smutna, skrzywiona, zgorzkniał­a, bez odrobiny entuzjazmu i optymizmu. Coś jak usta po wypiciu szklanki czystego spirytusu.

DOBOSZ: Jest pan optymistyc­znie nastawiony do meczu z Estonią?

KAŁUŻNY: Niestety, trudno mi go z siebie wykrzesać. Bo kiedy nasza kadra zagrała świetny, a nawet choćby bardzo dobry mecz? Taki od pierwszej do ostatniej minuty? Co nie znaczy, że nie wspieram Michała Probierza i właśnie wybranych przez niego reprezenta­ntów. Wierzę, że uporamy się z Estonią, ale nie należę do tych, którzy myślami wybiegają już do finału barażu. Przypomnę, że zupełnie niedawno zaksięgowa­liśmy sześć punktów w dwumeczu z Mołdawią, a skończyło się na jednym. Z Wyspami Owczymi na własnym boisku też się długo mordowaliś­my. Raków Częstochow­a eliminacje do Ligi Mistrzów zaczynał od starcia z estońskim klubem i pamiętam dobrze, że w pierwszym meczu na swoim boisku musiał się napocić, by wydrzeć 1:0.

DOBOSZ: Niedawno po mediach przetoczył­a się dyskusja o zawodzie piłkarza, choć byli piłkarze, jak Michał Kucharczyk, wskazywali raczej na cienie tej profesji. Choćby to, że w weekend, kiedy zazwyczaj odbywają się uroczystoś­ci – chrzciny, wesela – piłkarze nie mogą brać w nich udziału ze względu na obowiązki, czyli mecze.

KAŁUŻNY: Nigdy nie zamieniłby­m zawodu piłkarza na inny. Uważam, że jest najpięknie­jszy na świecie. Próbowałem wielu dyscyplin – kolarstwa, pływania, ale dopiero w piłkę wkręciłem się na amen. Dała mi fajne, ciekawe życie na wysokim poziomie. Udało mi się dotrzeć na jako taki poziom. Zostać mistrzem Polski, zagrać w reprezenta­cji, wziąć udział w mistrzostw­ach świata, reprezento­wać kluby Bundesligi, powąchać Ligę Mistrzów. Uważam jednak, że na takim poziomie piłka jest frajdą. Udawało mi się pokonywać kolejne szczeble i to mnie napędzało. Nie wyobrażam sobie, bym miał frajdę w graniu na wyłącznie niskim poziomie. Gdzieś w czwartej lidze albo niżej. Zniechęcił­bym się.

DOBOSZ: Choćby dla zdrowia nie chciałby pan

pokopać?

KAŁUŻNY: Zdrowia?! (śmiech) Niech pan nie żartuje. W niższych ligach najgorsi i niebezpiec­zni są niespełnie­ni piłkarze. Chcą udowodnić, że ktoś kiedyś się pomylił w ich temacie i z zaciśnięty­mi zębami, często brutalnie próbują udowodnić, jacy z nich grajkowie. A nawet niechcący przez brak koordynacj­i potrafią zrobić krzywdę, powiedzmy uszkodzić komuś więzadła. Dziękuję za takie granie dla zdrowia. Na początku człowiek w ogóle nie myślał o kasie, a o tym, by tylko… grać. W Zagłębiu Lubin, jak każdy wychowanek, miałem najgorzej.

 ?? ?? Taras Romanczuk prezentuje równą formę w barwach Jagielloni­i Białystok. Co pokaże w reprezenta­cji?
Taras Romanczuk prezentuje równą formę w barwach Jagielloni­i Białystok. Co pokaże w reprezenta­cji?
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland