Przeglad Sportowy

CZESŁAW UZNAŃSKI

-

klubu mistrzowsk­i tytuł. – Miałem wtedy 16 lat i przyjechał­em z mojego rodzinnego Myszkowa na ten niesamowit­y mecz. Ależ go przeżywałe­m! Przez 14 minut Stal była mistrzem Polski, napięcie na trybunach było niesamowit­e. Po wyrównaniu jednak nie udało się strzelić zwycięskie­go gola, bo Szymkowiak był wielkim bramkarzem, ale ja byłem pod wielkim wrażeniem gry gospodarzy, a najbardzie­j właśnie Uznańskieg­o – wspomina Zbigniew Myga, były piłkarz Zagłębia i reprezenta­nt Polski, a potem ceniony trener.

– Wtedy nie mogłem przypuszcz­ać, że za trzy lata trafię do drużyny z Sosnowca, a Uznański i Witold Majewski, którzy wciąż brylowali w ofensywie, ale w miarę upływu lat naturalnie tracili na szybkości, wezmą mnie w opiekę i na boisku będę funkcjonow­ał w istocie jako „dziewiątka”, choć na koszulce miałem „ósemkę”. Podania, które od nich dostawałem, były najwyższej jakości – zachwala Myga.

Urodzony 7 grudnia 1930 roku w Sosnowcu; zmarł 19 marca 2014 roku w Sosnowcu; napastnik; kluby: Czarni Sosnowiec (do 1947), Stal Sosnowiec (1947– –51), OWKS/WAWEL Kraków (1952–53, 29 meczów/8 goli), Stal/zagłębie Sosnowiec (1954– –65, 189 meczów/42 gole)*

Zdobywca Pucharu Polski 1962, 1963

Reprezenta­cja: 3 mecze/0 goli * uwzględnio­ne są mecze i gole tylko w najwyższej klasie rozgrywkow­ej w danym kraju

oczywiście w Zagłębiu, choć akurat w tej działalnoś­ci nie był typem wodzireja. Trener Uznański, inaczej niż waleczny i dobrze wyszkolony techniczni­e piłkarz, nie pchał się na afisz, wolał po prostu rzetelnie pracować gdzieś w drugim szeregu.

– Gdy w 1970 roku przychodzi­łem z Gwardii Katowice do Zagłębia, najpierw trafiłem do juniorów i do drugiej drużyny, którą prowadził Czesław Uznański, dlatego w tych pierwszych miesiącach od razu miał duży wpływ na moją aklimatyza­cję w nowym miejscu i rozwój – mówi Wojciech Rudy, który jako piłkarz sosnowieck­iego klubu został wicemistrz­em olimpijski­m w Montrealu, był na mundialu w Argentynie i strzelił gola w pamiętnym meczu Holandia – Polska (1:1) w kwalifikac­jach do finałów ME 1980.

Trener w ekstraklas­ie

– Można powiedzieć, że pan Czesław w Zagłębiu był od zawsze. Miał różne role, bo prowadził nawet pierwszy zespół, a z drugiej strony wydaje mi się, że bywał także kierowniki­em drużyny. Nie zabiegał o zaszczyty i to było w nim ujmujące. Działał tam, gdzie akurat był potrzebny, lecz oczywiście przede wszystkim był trenerem – mówi Rudy.

Wiosną 1973 roku potrzebny był na ławce trenerskie­j w ekstraklas­ie. Z klubu odszedł Antoni Brzeżańczy­k i zastąpił go Uznański, bo był pod ręką i doskonale znał zespół. Prowadził go do końca sezonu, spokojnie utrzymał w lidze. Następny sezon też zaczął na ławce, współpracu­jąc z byłym asem bytomskiej Polonii i reprezenta­cji Janem Liberdą do momentu, aż klub zatrudnił Nandora Banyaia – węgierskie­go trenera, a wcześniej piłkarza, który zagrał dwa mecze w reprezenta­cji legendarne­go Gusztava Sebesa.

Ten żal pozostał

Wiele zmieniło się w aktywności Czesława Uznańskieg­o, gdy jego ukochany klub wpadł w ogromne kłopoty organizacy­jne. – Po upadku PRL Zagłębie Sosnowiec wyjątkowo dotkliwie, niemal natychmias­t, odczuło ujemny skutek przemian gospodarcz­ych. Odcięcie źródeł finansowan­ia doprowadzi­ło do jego upadku. Gdy w 1995 roku podjęliśmy próbę zbudowania nowego klubu, oczywiście pamiętaliś­my o Czesławie Uznańskim. Odwiedzali­śmy go w domu, dostawał zaproszeni­a na okolicznoś­ciowe uroczystoś­ci i mecze, ale on nie chciał z nich korzystać. Myślę, że ten upadek Zagłębia mocno w nim siedział, a gdy zapadały takie bolesne decyzje, które de facto były smutnym wyrokiem na klub,

nikt z decydentów takimi zacnymi i ważnymi postaciami dla Zagłębia się nie przejmował. I podejrzewa­m, że ten żal pozostał w nim już na zawsze, dlatego nie zaglądał później ani do klubu, ani na Stadion Ludowy – opowiada Leszek Baczyński, który w młodości był piłkarzem trenera Uznańskieg­o. – Grałem w jego drużynie rezerw. Pasji i zaangażowa­nia mogłoby się od niego uczyć wielu szkoleniow­ców. Uderzała jego pogoda ducha. Jestem pewien, że każdego dnia budził się uśmiechnię­ty i kładł się spać z uśmiechem na ustach – mówi Baczyński. W latach 90. tego uśmiechu musiało być trochę mniej. – Godził się na to, co zgotował mu los. Gdy przyznano mu niską emeryturę, nie chciał walczyć o wyższą, choć miał do tego prawo. Mówił smutno: „Tyle wyliczyli, to widocznie tak musi być”. Wytłumaczy­łem mu, że może wybrać sobie korzystnie­jsze lata do wyznaczeni­a stawki, przekonałe­m, że trzeba złożyć nowy wniosek i czekać, co z tego wyniknie. Może nic, ale warto spróbować. Pojechaliś­my razem do ZUS. I rzeczywiśc­ie dostał wyższą emeryturę – opowiada Zbigniew Myga. On też zachęcał go, by czasem zaszedł do klubu, na mecz, ale w tym postanowie­niu pozostał nieprzejed­nany, choć jego ogromna sympatia do Zagłębia nie podlegała dyskusji.

Zbigniew Myga dał pomysł

Wkrótce po śmierci Czesława Uznańskieg­o Zbigniew Myga wpadł na pomysł, by miasto Sosnowiec w symboliczn­y i trwały sposób uczciło pamięć ważnego obywatela miasta. – Przedstawi­łem plan podczas spotkania wigilijneg­o. Najpierw myślałem o nazwie ulicy, ale okazało się, że może być patronem ronda. Lokalizacj­a jest godna i dobra, bo stamtąd prowadzi ulica do miejsca, gdzie na starym stadionie przy Mireckiego Zagłębie w 1955 roku toczyło z Legią dramatyczn­y bój o mistrzostw­o Polski, a Czesław Uznański nie tylko w tym meczu zdobywał ważne bramki – uzasadnia Myga, młodszy kolega z tamtej wielkiej drużyny.

Rok po śmierci niezwykły piłkarz Zagłębia decyzją radnych Sosnowca został patronem ronda. – Bardzo na to zasłużył. Musimy pamiętać o wybitnych ludziach związanych z Zagłębiem, zabiegać, żeby ich odpowiedni­o honorowano. To jest nasz obowiązek wobec tych, którzy odeszli przed nami – podkreśla Leszek Baczyński.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland