Przeglad Sportowy

ZAWOŁANY PREZES

- Antoni BUGAJSKI

W1955 roku o tytule mistrza Polski decydował ostatni ligowy mecz rozegrany w Sosnowcu na jeszcze starym stadionie przy alei Mireckiego pomiędzy miejscowym Zagłębiem (wówczas Stal) a Legią (wtedy CWKS) Warszawa. Gościom do tytułu wystarczał remis, gospodarze musieli wygrać. Na trybunach człowiek na człowieku, nie było skrawka wolnego miejsca. Udało się stłoczyć ponad 20 tysięcy ludzi, a organizato­rzy twierdzili, że zapotrzebo­wanie na bilety było pięć razy większe! Nie ma cienia przesady w stwierdzen­iu, że mecz chciał obejrzeć cały Sosnowiec. Ochotę na uczestnicz­enie w wielkim piłkarskim wydarzeniu, którego przecież nie transmitow­ała telewizja, mieli też kibice z sąsiednich miast, nie tylko z Zagłębia Dąbrowskie­go, bo na ciekawą konfrontac­ję beniaminka z przybyszam­i z Warszawy patrzył cały Górny Śląsk.

Też tam byłem!

Mecz od środka rozpoczęli stalowcy. Napastnik Czesław Uznański wymienił podania z kolegami z ofensywnej formacji i oddał kąśliwy strzał na bramkę, z którym nie poradził sobie Edward Szymkowiak. 1:0 po 40 sekundach gry! W 14. minucie wyrównał Lucjan Brychczy i potem drużyna z Warszawy zdołała utrzymać bezcenny remis, zapewniają­c sobie pierwszy w historii

Chłopak z Sosnowca

Za chwilę znowu nadszedł bardzo dobry czas dla Zagłębia. W pierwszej połowie lat 60. zespół, na którym mocne piętno odcisnął przede wszystkim trener Teodor Wieczorek, wrócił na podium i to cztery sezony z rzędu, dwukrotnie zdobywał Puchar Polski. W 1965 roku 35-letni Uznański zakończył piłkarską karierę.

Już wtedy był wielką postacią, cieszył się dużym szacunkiem w całym Sosnowcu. Miał na koncie trzy mecze w reprezenta­cji Polski, grał na otwarcie Stadionu Śląskiego w meczu z NRD (0:2) 22 lipca 1956 roku i kilka miesięcy później na otwarcie Stadionu Ludowego w ligowym spotkaniu z Gwardią (Polonią) Bydgoszcz (1:1). W 7. minucie tego meczu zdobył bramkę, która zapisała się w kronikach jako pierwsza na tym obiekcie. – To wszystko budowało jego legendę, a na dodatek był „chłopakiem stąd”, bardzo docenianym także za wierność klubowym barwom – wspomina Leszek Baczyński, wieloletni szef Zagłębia, a dzisiaj prezes honorowy.

Wojsko w Krakowie

„Prezesem” był też Uznański, lecz on akurat takiej funkcji nigdy nie pełnił. Dorobił się „prezesowsk­iego” przydomka już jako piłkarz, z uwagi na cechy przywódcze i organizato­rskie, a w oczy rzucał się nie tylko na boisku. W drużynie zawsze miał coś do powiedzeni­a i koledzy jego słów zawsze z uwagą słuchali, tym bardziej że nie brakowało mu też poczucia humoru.

W czasie całej piłkarskie­j kariery z rodzinnego miasta (zaczynał grać w Czarnych Sosnowiec) do innego klubu przeniósł się tylko jeden raz i był to transfer nieuniknio­ny, bo związany z koniecznoś­cią zaliczenia zasadnicze­j służby wojskowej. Dlatego przez dwa lata grał w OWKS (Wawel) Kraków, z którym w 1953 roku zdobył wicemistrz­ostwo Polski. Gdy wypełnił żołnierski obowiązek, skwapliwie wrócił do Sosnowca i już w następnym roku wywalczył ze Stalą pierwszy w historii awans do najwyższej klasy rozgrywkow­ej (czyli do ekstraklas­y, tylko że wtedy taka nazwa nie istniała). Systematyc­znie stawał się więc symbolem największe­j świetności Zagłębia, bo za chwilę z ekipą z Sosnowca musiały się liczyć najmocniej­sze polskie drużyny.

Początki Wojciecha Rudego

Koniec piłkarskie­j kariery był dla niego płynnym przejściem do pracy trenerskie­j,

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland