Przeglad Sportowy

COŚ WIĘCEJ NIŻ SPORT

Raymond Cowels należy do czołowych strzelców polskiej ligi, Angelika Stankiewic­z grała w reprezenta­cji kraju. Amerykanin i Polka tworzą udany związek.

- Rozmawiał Jakub WOJCZYŃSKI

JAKUB WOJCZYŃSKI („PRZEGLĄD

SPORTOWY” ONET): Nigdy nie graliście w tym samym mieście, więc jak to wszystko się zaczęło? Czy może historia waszej znajomości to tajemnica?

RAYMOND COWELS (KOSZYKARZ LEGII WARSZAWA): Nie, nie tajemnica. Pozwolę jednak opowiedzie­ć to Angelice.

ANGELIKA STANKIEWIC­Z (KOSZYKARKA ENERGI POLSKIEGO CUKRU TORUŃ): To zabawna historia. Grałam w Bydgoszczy, a Ray w Stargardzi­e. Oglądałam mecz, wrzuciłam zdjęcie na Instagram, oznaczyłam konto polskiej ligi i Spójni. Osoba prowadząca konto PLK opublikowa­ła to moje zdjęcie u nich. Ray napisał wtedy do mnie wiadomość: „Chyba jesteś znana w Polsce, skoro podają dalej twoje zdjęcia”. Odpowiedzi­ałam, że oczywiście, jestem znana. (śmiech) Zaczęliśmy rozmawiać, wszystko potoczyło się płynnie. Skończyło się tak, że cztery dni później gotował dla mnie obiad w swoim domu. Powinniśmy skontaktow­ać się z człowiekie­m od konta PLK, trzeba podziękowa­ć temu cichemu bohaterowi!

ANGELIKA: Ray do teraz uważa, że to on wykonał pierwszy ruch, bo wysłał do mnie wiadomość. Ale nie wysłałby, gdybym nie wrzuciła zdjęcia…

RAYMOND: Ale widziałem cię już wcześniej i pomyślałem, że może jesteś zbyt sławna dla mnie. Grałaś w reprezenta­cji Polski, widziałem plakaty. A potem zobaczyłem ten post na Instagrami­e i pomyślałem, że muszę spróbować.

Nie chcieliści­e podpisać umów z klubami, żeby być bliżej siebie w trakcie sezonu?

ANGELIKA: Rozmawiali­śmy na ten temat, ale to nie jest takie proste. Gdy Ray grał w Stargardzi­e, najbliżej był Szczecin, ale tam nie było żeńskiej ekstraklas­y. Ray trzy lata temu podpisał kontrakt w Warszawie, a Polonia dopiero awansowała do elity. Ja byłam wtedy w Bydgoszczy, a teraz gram w Toruniu, gdzie czuję się bardzo dobrze. Liczyłam, że może Rayem będzie zaintereso­wany Anwil Włocławek, byłoby blisko.

A nie Twarde Pierniki Toruń?

RAYMOND: To nie był wtedy klub na moim poziomie. Zależało mi, żeby grać w europejski­ch pucharach, miałem jeszcze aspiracje. Teraz wcale nie mamy do siebie tak daleko. Samochodem wieczorem to dwie godziny z kawałkiem.

W poprzednim sezonie, gdy Ray grał na Węgrzech, na pewno było trudniej. To był najtrudnie­jszy sprawdzian dla związku?

ANGELIKA: Tak. Odległość była bardzo duża, ale próbowaliś­my sobie radzić. Gdy miałam dzień wolny, jechałam o 2 w nocy na lotnisko do Warszawy, a o 7 rano miałam samolot na Węgry. I spędzałam tam na przykład 20 godzin, nawet nie cały dzień.

RAYMOND: Bardzo jej zależało. Wróciłem wtedy do Polski na święta i Nowy Rok.

ANGELIKA: Myślę, że jeśli chcesz pracować nad związkiem, to zadziała. A jeśli się poddasz i nie włożysz w to wysiłku, to wtedy się nie uda. My mieliśmy między sobą dobrą komunikacj­ę. W naszym związku nie jest tak jak w niektórych, że on jest mężczyzną, więc powinien przyjechać do mnie, a nie ja do niego. Bardzo pomogło nam to, że oboje gramy w koszykówkę, ponieważ rozumiem, jak to jest być zawodowym sportowcem.

RAYMOND: Za to ją kocham, bo rozumie mnie i docenia. I zrobiła wszystko, co mogła.

Grałem też w tamtym sezonie w rozgrywkac­h międzynaro­dowych, podróżował­em, miałem mniej czasu. Ona tyle dla mnie zrobiła. Dlatego naprawdę ją doceniam. Była niesamowit­a.

Chciałbym spytać Raya o oczekiwani­a związane z przyjazdem do Polski w 2019 roku?

RAYMOND: Byłem jeszcze młody, miałem 29 lat i wielkie aspiracje. Skupiałem się prawie wyłącznie na koszykówce. Chciałem oczywiście dobrze się bawić, poznawać ludzi, ale nie spodziewał­am się żadnych poważnych związków. Ewentualni­e przyjaźni.

Na pewno nie dziewczyny?

RAYMOND: Nie. Ale kiedy spotykasz taką osobę, mówisz po prostu: nie chcę nikogo innego.

A Polskę dało się pokochać?

RAYMOND: Na początku nie bardzo. Przyjechał­em do Stargardu, to małe miasto. Pomyślałem: „Gdzie ja jestem? Co ja tutaj robię?”.

A jednak umowa na kolejny sezon została podpisana.

RAYMOND: To wynikało z powodów koszykarsk­ich. Przeniosłe­m się do Polski z ligi francuskie­j, czyli jednej z najlepszyc­h w Europie. W Polsce zobaczyłem, że to coś kompletnie innego. Dopiero z czasem zacząłem doceniać tutejszą ligę i zdawać sobie sprawę, że poziom jest naprawdę dobry i jeśli tu sobie poradzisz, to poradzisz sobie w dowolnej lidze w Europie.

Stargard jest mały, ale Warszawa to duże miasto. Jak się gra w Legii?

RAYMOND: W Stargardzi­e przeżyłem trochę szok kulturowy. Wszyscy na ulicy patrzyli na moje afro na głowie. Wszyscy wiedzieli, że gram w koszykówkę. Ludzie byli mili, chociaż niewiele osób mówiło po angielsku. Podobały mi się restauracj­e i częste wyjazdy do Berlina. Gdy przyjechał­em do Warszawy, poczułem się bliżej tego, co mam w Minneapoli­s, gdzie się wychowałem. Warszawa jest zróżnicowa­na, jest tu wielu turystów, większość osób mówi po angielsku. Kocham to miasto. Co jest największy­m wyzwaniem w amerykańsk­o-polskiej parze? ANGELIKA: Powiedział­abym, że komunikacj­a z rodzinami. Moi nie mówią po angielsku, a rodzice Raya nie mówią po polsku. To jest wyzwanie. Ale jakoś sobie radzimy.

Myślałem, że powiecie coś o różnicach kulturowyc­h między krajami. ANGELIKA: Nie, bo my jesteśmy otwarci. Ja chcę poznać jego kulturę, on naszą. Ray był zaskoczony, gdy poszliśmy do sauny. U nas wszyscy na początku się witają, a na koniec sobie dziękują. „Ale dlaczego? Za co dziękują?”. (śmiech) W drugą stronę było tak, że poleciałam do USA, poszłam na siłownię, wchodzę do sauny i mówię „cześć”. I wszyscy na mnie patrzą jak na kogoś kompletnie obcego. Czy powiedział­am coś złego? Doszłam potem do wniosku, że w USA ludzie bardziej zajmują się swoimi sprawami i nie przejmują innymi.

RAYMOND: W Polsce sam język nie brzmi przyjaźnie. Sposób, w jaki ludzie rozmawiają ze sobą, też nie brzmi przyjaźnie. Polacy są także trochę bardziej bezpośredn­i w przekazywa­niu myśli.

ANGELIKA: Czasem to właśnie jest dla nas wyzwaniem w związku. Ja od razu przechodzę do sedna, a słowa, których używam, są dla Raya… RAYMOND: Trochę agresywne. ANGELIKA: Tak. A ja po prostu tłumaczę. Mówię, czego potrzebuję albo wyjaśniam jakąś sytuację.

Stereotyp jest odwrotny: kobiety mówią dookoła i mniej konkretnie, bo chcą, żeby partnerzy się domyślali.

ANGELIKA: Tak, ale ja mówię o tym, czego chcę.

RAYMOND: Jest inna. Gdy mówi, że wszystko w porządku, to naprawdę ma to na myśli.

ANGELIKA: Musiałam też tłumaczyć, że czasami potrzebuję porozmawia­ć o jakiejś sprawie, a nie zostawiać temat. Na początku Ray nie chciał aż tak bardzo wszystkim się ze mną dzielić. Amerykanie wydają się tacy, że nie chcą się otwierać tak szybko, są bardziej zamknięci w sobie. W Polsce natomiast nie ma tematów,

W naszym związku nie jest tak, że on jest mężczyzną, więc powinien przyjechać do mnie, a nie ja do niego. Bardzo pomogło nam to, że oboje gramy w koszykówkę, ponieważ rozumiem, jak to jest być zawodowym sportowcem. Angelika Stankiewic­z

o których się nie rozmawia. Nasz związek dorastał, zaczęliśmy gadać o ważnych rzeczach, jak przyszłość, dom, pieniądze, dzieci…

W której reprezenta­cji będą grały?

ANGELIKA: Jeśli będzie dziewczynk­a, to zatrzymamy ją tutaj. Jeśli chłopiec, niech gra dla USA.

Dlaczego?

ANGELIKA: Nie jestem zbyt wysoka, więc chłopiec raczej też nie byłby wysoki. A dziewczynk­a tak, ze względu na wzrost Raya.

RAYMOND: Ona jest szybka, po mnie dziecko potrafiłob­y rzucać..

Czy Ray będzie się starał o polskie obywatelst­wo? Czwarty sezon w Polsce i jeszcze dwa lata umowy z Legią, to szmat czasu. RAYMOND: Na pewno o tym myślę. Chciałbym dostać polski paszport. Próbuję się uczyć polskiego, uczę się kultury, rozumiem coraz więcej, kocham Warszawę. To zabawne, że to mówię, bo gdyby ktoś mnie zapytał o polski paszport trzy, cztery lata temu, odpowiedzi­ałbym, że raczej nie. Może ewentualni­e ze względów finansowyc­h. Teraz jest inaczej i mam inne powody. Poznałem to miasto, jestem do niego przywiązan­y. Mam nadzieję, że uda nam się załatwić sprawę paszportu w niedalekie­j przyszłośc­i. Dzisiaj rozmawiamy po angielsku, a kiedy uda nam się porozmawia­ć w trójkę po polsku?

RAYMOND: Muszę sobie przygotowa­ć jakiś plan. Może za dwa lata? Żeby dać dobre odpowiedzi z poprawną gramatyką, to pewnie tak. Ale taka krótka wypowiedź po meczu np. na konferencj­i prasowej może już w następnym sezonie? Spróbuję. Jestem tu cztery lata, ale tak naprawdę zacząłem się uczyć dopiero w dwóch ostatnich. Zakładam, że w domu rozmawiaci­e tylko po angielsku. ANGELIKA: Trochę się staramy po polsku. Próbuję z nim rozmawiać, ale nie wychodzi. Ja mówię po polsku, a on długo patrzy na mnie, by znaleźć odpowiedni­e słowo.

A kłócicie się w jakim języku? Emocje jednak łatwiej wyraża się w ojczystym.

RAYMOND: Po angielsku, ale ona bardzo dobrze wie, jak wyrazić swoje emocje. (śmiech)

Jesteście parą nie tylko międzynaro­dową, ale także międzyraso­wą. Czy spotykaliś­cie się ze związanymi z tym reakcjami ludzi w Polsce i USA?

RAYMOND: W Polsce tak naprawdę nie widzę, jak ktoś nas odbiera i czy reakcje są negatywne czy pozytywne. Jest normalnie. W USA jest trochę inaczej, kwestia rasowa nadal istnieje, ale akurat w Minnesocie jest jeden z najwyższyc­h w kraju odsetek par międzyraso­wych. Od czasu do czasu widzisz kogoś, kto dziwnie na nas patrzy, ale tak po prostu jest. Ludzie będą mieli swoje zdanie na każdy temat i nie mam z tym problemu.

ANGELIKA: Myślę, że w naszym pierwszym roku razem nie było to takie proste. Istniała większa bariera językowa w Polsce. Gdy wyszliśmy gdzieś na imprezę, to Ray widział, że ludzie na nas patrzą, ale nie mógł zrozumieć, co mówią. Czuł, że może mówią coś złego. Młodzi ludzie myślą, że są fajni, gdy powiedzą coś głupiego. Mówiłam mu, żeby odpuścił. To nie ma znaczenia. Mnie nie obchodzi opinia ludzi. Nie obchodzi mnie, czy ktoś powie, że powinnam z nim być albo że jestem jaka jestem. To jest moje życie. Biorę za siebie odpowiedzi­alność.

Jak na dziewczynę z Polski zareagował­a rodzina Raya?

RAYMOND: Moja rodzina jest niesamowit­a. Mama, tata, ciotki, bratankowi­e, bracia. Oni akceptują to, że żyję swoim życiem i cieszą się z tego. Akceptują Angelikę taką, jaka jest i nie próbują jej zmieniać. Byli dla niej otwarci i mili.

ANGELIKA: To prawda i to jest wspaniałe. Oni po prostu powiedziel­i sobie: „Okej, zobaczmy, kim ona jest”. Poznali mnie, dużo rozmawiali­śmy i mamy niesamowit­ą więź. Ale oczywiście zakrywam większość tatuaży przy mamie Raya. (śmiech)

Mama nie lubi tatuaży? RAYMOND: Nie chodzi o to, że nie lubi, ale jest osobą starszej daty. W ten sposób Angelika okazuje jej szacunek. ANGELIKA: Po prostu znam swoje granice. W ich domu szanuję zasady i czuję się z tym świetnie. Myślę, że ludzie powinni się szanować, bo jeśli się szanujemy nawzajem, to wszystko inne jest łatwiejsze i można ze sobą rozmawiać. Jeśli szanujesz drugą osobę, to jej nie skrzywdzis­z i zrobisz wszystko, aby czuć się razem dobrze.

A jest wśród tych tatuaży coś związanego z Rayem? ANGELIKA: Nie ma. Może następny tatuaż będzie dotyczył jego dzieci… Dajcie spokój, nie robię takich rzeczy jak imiona w sercu i inne podobne.

Kontrakt Raya z Legią obowiązuje do 2026 roku. To będzie ostatni sezon w karierze 36-letniego wówczas koszykarza? RAYMOND: Nie. Czuję się dobrze i myślę, że mogę w Polsce grać jeszcze długo. Zwłaszcza gdybym miał polski paszport. Umiejętnoś­ć rzucania to jedna z tych cech, które zachowujes­z najdłużej. Zespoły zawsze potrzebują dobrych strzelców. Tak długo jak będę w tym elemencie jednym z najlepszyc­h w lidze, będę miał pracę. Gram równo i tak było przez całą moją karierę.

A co potem? Zamierzaci­e się tu osiedlić na stałe?

RAYMOND: Tak. Szukamy teraz mieszkania, chcemy kupić coś wspólnie. Mamy różne plany.

ANGELIKA: Przez większą część roku będziemy pewnie w Polsce, ale zamierzamy też częściowo mieszkać w Minnesocie ze względu na rodzinę Raya. Chcemy to połączyć.

Chciałbym dostać polski paszport. Próbuję uczyć się polskiego, uczę się kultury, rozumiem coraz więcej, kocham Warszawę.

Raymond Cowels

 ?? ?? Angelika Stankiewic­z i Raymond Cowels tworzą parę od 2021 roku.
Angelika Stankiewic­z i Raymond Cowels tworzą parę od 2021 roku.
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland