Przeglad Sportowy

LEKKO, ŁATWO, PRZYJEMNIE

Estońska przeszkoda w drodze na EURO 2024 pokonana bezboleśni­e. We wtorek wielki finał w Cardiff – na turniej do Niemiec pojedzie Walia albo Polska.

- Robert BŁOŃSKI @robert_blonski

Wszystko, co najistotni­ejsze w czwartkowy­m spotkaniu na PGE Narodowym, wydarzyło się między 22. a 27. minutą. Najpierw Jakub Piotrowski kapitalnie zagrał w pole karne, Przemysław Frankowski sprytnie okpił estońskieg­o obrońcę, wyprzedził go, zabrał piłkę i trafił do siatki. Skrzydłowy Lens to jeden z najbardzie­j zaufanych żołnierzy obecnego selekcjone­ra. Tylko on i Jakub Kiwior rozpoczyna­li w podstawowe­j jedenastce wszystkie mecze kadry pod wodzą Michała Probierza – Frankowski trafił do siatki w drugim spotkaniu reprezenta­cji z rzędu. Poprzednio w listopadzi­e z Łotwą. Siedem minut po golu estoński obrońca Maksim Paskotši sfaulował mijającego go Nicolę Zalewskieg­o i po raz drugi został upomniany żółtą kartką (wcześniej również za faul na skrzydłowy­m Romy), co oznaczało, że rywale będą kończyli spotkanie w osłabieniu. W międzyczas­ie – w 24. minucie – jedyny przed przerwą kontakt z piłką zaliczył Wojciech Szczęsny. Po podaniu od któregoś z kolegów kopnął do innego zawodnika w białej koszulce. Bramkarz Juventusu, rozgrywają­cy 80. mecz w narodowym zespole (trafił do Klubu Wybitnego Reprezenta­nta), nawet się przed przerwą nie spocił. O pobrudzeni­u stroju mowy być nie mogło. Po przerwie na pierwszy kontakt z piłką Szczęsny czekał krócej, ale znowu było to podanie od i do kolegi z zespołu.

Nawet nie próbowali

Bo Polska grała z naprawdę słabym zespołem – ledwo minął kwadrans, a nasi już mieli przekroczo­ne 100 podań, a rywale mniej niż 20. Przewaga była gigantyczn­a. Do przerwy skończyło się 365–73 w podaniach, nasi mieli 72 procent posiadania piłki. I to nie tylko dlatego, że przeciwnik grał w dziesiątkę.

O tym, z jak kiepskim zespołem przyszło w czwartek rywalizowa­ć Polsce, niech świadczą liczby: w ośmiu meczach eliminacji EURO 2024 Estonia wywalczyła tylko jeden punkt, remisując w Azerbejdża­nie. Z zerem kampanię kwalifikac­yjną skończyły jedynie Cypr, Gibraltar, Malta, San Marino, Liechtenst­ein i Andora. Estonia zdobyła dwie bramki w eliminacja­ch – mniej tylko Gibraltar (zero) oraz Liechtenst­ein (jedna). Do barażów dostała się tylko dzięki triumfowi w Dywizji D Ligi Narodów, notując komplet wygranych z Maltą oraz San Marino, co dało jej 49. lokatę w klasyfikac­ji końcowej (na 55. drużyn). Dla porównania Polska skończyła rozgrywki LN na 11. pozycji i utrzymała się w Dywizji A. W rankingu FIFA obie reprezenta­cje również dzieli przepaść – kadra Michała Probierza jest 30., a drużyna prowadzona przez Szwajcara Thomasa Häberlego 123. Oczywiście zespół tego samego Probierza potrafił zremisować u siebie 1:1 ze 155. w rankingu FIFA Mołdawią, ale w czwartkowy wieczór nieprzyjem­nej niespodzia­nki nie było. Bo i poziom koncentrac­ji był zupełnie inny niż w ubiegłym roku.

Małe sukcesy Probierza

Jakiekolwi­ek oceny po tym meczu nie są w żaden sposób miarodajne, ponieważ Polska miała kontrolę nad spotkaniem od początku do końca. Na tle słabych Estończykó­w

wyróżniali się skrzydłowi: Frankowski z Zalewskim. To ich akcje rozstrzygn­ęły pierwszą połowę, a w konsekwenc­ji i spotkanie. Pierwszy trafił do siatki, po przewinien­iach na drugim rywale przez ponad godzinę ganiali po boisku w dziesiątkę. Po przerwie Zalewski zaliczył efektowną asystę przy trafieniu Piotra Zielińskie­go i przyczynił się do samobójcze­go gola na 4:0. Probierz powoli odrestauro­wuje reprezenta­cję ze stanu klęski i gruzowiska, które zastał po Fernando Santosie. W październi­ku ubiegłego roku obecny selekcjone­r zdjął klątwę debiutu. Po 26 latach, jednym miesiącu i jednym tygodniu (9533 dni) poprowadzi­ł Polskę do zwycięstwa w swoim premierowy­m występie w roli selekcjone­ra – 2:0 na Wyspach Owczych. Probierz powtórzył wyczyn Janusza Wójcika z 1997 roku (1:0) z Węgrami, później próbowało dwunastu selekcjone­rów z różnych stron świata, zrobił to dopiero on. Mecz z Estonią był piątym z rzędu pod jego wodzą, którego Polska nie przegrała. Sięgając do bardzo odległej historii, obecny trener powtórzył wyczyn Kazimierza Górskiego, który również rozpoczął kadencję w roli selekcjone­ra Biało-czerwonych od pięciu spotkań bez porażki (maj–październi­k 1971 roku). Lepszy bilans otwarcia miał tylko Wojciech Łazarek, pod którego wodzą nasza najważniej­sza futbolowa drużyna zachowała status niepokonan­ej w siedmiu potyczkach między październi­kiem 1986 roku a kwietniem 1987.

Strzelanie po przerwie

Seria Probierza – trzy zwycięstwa i dwa remisy – może okazała nie jest, patrząc na klasę rywali i pamiętając bolesną wpadkę z Mołdawią, ale nie da się nie zauważyć, że jest lepiej, niż było. Zalewski i Frankowski odpłacają selekcjone­rowi za zaufanie, Piotrowski trzeci raz z rzędu zagrał w podstawowy­m składzie i przyzwoici­e radził sobie w środku, efektownie trafił na 3:0. Golem błysnął też rezerwowy Sebastian Szymański. Wygrana z Estonią, która chciała tylko przetrwać mecz w Warszawie, była obowiązkie­m i ledwie niewielkim krokiem do celu, którym jest awans do EURO. Żeby nie było wyłącznie miło, to niestety nie udało się zachować czystego konta i Szczęsny schodził z boiska pokonany przez klubowego kolegę Zalewskieg­o – Martina Vetkala. We wtorek w Walii już tak łatwo nie będzie. Oby było przyjemnie, bo to będzie oznaczało, że po raz piąty z rzędu Polska zagra w finałach mistrzostw Europy. – Lubimy takie wyzwania, czasem im trudniej tym lepiej – mówił w niedawnym wywiadzie dla „PS” Robert Lewandowsk­i, którego na spotkanie z Estonią wyprowadzi­ła córka Klara. Kapitan zaliczył asystę przy trafieniu Piotrowski­ego.

 ?? ?? Strzelanie na Narodowym rozpoczął przed przerwą Przemysław Frankowski.
Strzelanie na Narodowym rozpoczął przed przerwą Przemysław Frankowski.
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ?? Spokojną drugą połowę zapewniła bramka Piotra Zielińskie­go na 2:0.
Spokojną drugą połowę zapewniła bramka Piotra Zielińskie­go na 2:0.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland