Przeglad Sportowy

SPOJRZENIE NA ŚMIERĆ

-

orki, onuce i tak dalej. Wszędzie są ludzie dobrzy i źli, a tu wszystkich próbuje się wrzucić do jednego worka i zdyskwalif­ikować na identyczną modłę.

Podczas jesiennej wyprawy na Bałkany w górach trafiłem przypadkow­o na parę z Moskwy. W trudnym miejscu na szlaku, które bez sprzętu przy ich i moich umiejętnoś­ciach wymagało pomocy osób z boku. Andriej wciągał wtedy mnie, ja pomagałem jego dziewczyni­e. Gdyby puścił, dziś tych słów już bym raczej nie pisał. Gdybym puścił ja, w dół poleciałab­y jego sympatia. A jednak wzajemnie sobie zaufaliśmy. Potem zagadnął, czy nie bałem się, że trzymał mnie Rosjanin. Odpowiedzi­ałem pytaniem, czy sam nie czuł strachu, że partnerkę holował mu Polak. Uśmiechnął się, cyk, wspólna fotka, kciuk w górę z jednej i drugiej strony. I ruszyliśmy dalej. Każdy swoją drogą.

Ludzie na tym poziomie zachowują się racjonalni­e. W obrazie kreowanym wyżej jest już jednak inaczej. Znam to całe „grodzenie poglądów” i pamiętam, co jeszcze kilka miesięcy temu wypisywano o Kołcowie. Wstydziłem się, gdy to czytałem. Na światło dzienne wywlekano i komentowan­o historie z życia rodzinnego. To już uderzało bezpośredn­io w Sabalenkę. Że coś rozbiła, że partner ma trójkę dzieci, że jak śmiała i mogła. Byle się kliknęło. Robiono z Aryny potwora, a dochodziły jeszcze kwestie militarne. Liczba doklejek typu „skandal” i „szok” przy jej nazwisku była w netowych nagłówkach niespotyka­na. Można sobie wygooglać. Wszystkie chwyty dozwolone i usprawiedl­iwione. Przecież oni znajdowali się „we wrogim obozie”. Po drugiej stronie barykady. Jakże to różne podejście w stosunku do tego, co obowiązuje u nas na co dzień. Apeluje się o delikatnoś­ć wobec pań, wrażliwość i inne ważne wartości. Albo jeszcze coś. Gdy u kogoś się prywatnie nie układa, uruchamia się przekaz wyjaśniani­a, by kształtowa­ć odpowiedni­e reakcje. I żeby była jasność – moje stanowisko jest idealnie równe w stosunku do każdego sportowca! Czy pochodzi z Krotoszyna, czy z Mińska, czy z Miami. Mecze to jedno, sfera poza miejscem pracy, ta bez kamer, gucio nas powinna interesowa­ć. Każdy buduje ją po swojemu. I publicznoś­ci absolutnie nic do tego.

W tym tygodniu nie mogłem uwierzyć własnym oczom. W obliczu tragedii ci, którzy do tej pory wybierali jad, nagle przestawil­i wajchę. Tenis pogrążony w żałobie. Cały świat współczuje Sabalence. Świat opłakuje śmierć partnera Sabalenki. To łamie serce. Tak wyglądały te tytuły. Czarno-białe zdjęcia, jak byśmy rozstawali się z najbliższy­m nam bohaterem. W głównych oknach Kostię mieli wszyscy – od największy­ch portali po różnego gatunku pudelki. Halo, to jak to w końcu wygląda? Kogo my tak naprawdę żegnamy? Kim jest dla nas Kołcow, a kim Sabalenka? Przecież jeszcze niedawno czytałem pod tymi samymi adresami, że wszystkich Rosjan i Białorusin­ów należy usunąć z tenisa i w ogóle ze sportu. Że to tak, jak gdyby grać z barbarzyńc­ami i hitlerowca­mi. O wpisach trolli już nawet nie wspomnę. Pojawiały się w nich takie życzenia, po których ciarki przechodzi­ły po plecach.

D★★★

ziś porównuję sobie różne narracje – tamtą i tę wobec dramatu z ostatnich godzin – i widzę pewien znany już z przeszłośc­i mechanizm. Jak łatwo manipulowa­ć ludźmi i wykreować to, czego się aktualnie potrzebuje. Jak zapomina się, co z tych samych krzeseł nadawano chwilę wcześniej. Przy pomocy tych samych dyżurnych ekspertów, „wszystkich kontrolują­cych mikrofon”. O jednym mogę tu zapewnić. Mój stosunek do mistrzyni Australian Open nie uległ zmianie. Nie przepadam za tenisem Aryny. Ale za to, jak w tych czasach potrafi być naturalna, szczera i odporna na wyzwania zewnętrzne, niezmienni­e ją podziwiam!

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland