Czterej muszkieterowie śmigają na łyżwach
Łukasz Kuczyński, Michał Niewiński, Diane Sellier oraz Felix Pigeon zapisali się w historii polskiego łyżwiarstwa szybkiego i short tracku. Każdego charakteryzuje inny styl i inna historia.
Męska sztafeta w weekend w Rotterdamie zdobyła brązowy medal mistrzostw świata w short tracku. Drugi w historii naszego kraju, a pierwszy wśród panów. W zawodach o Puchar Świata i w mistrzostwach Europy czołowymi postaciami w polskiej ekipie byli Kuczyński oraz Niewiński. Wtórowali im Sellier i Pigeon. Każdy z nich to zupełnie inna osobowość, inny sposób jazdy na łyżwach, a jednak potrafili stworzyć czwórkę, która przeszła do historii. – Każdy z nas jest inny, ale tworzymy całość. Wszystkich charakteryzuje nie tylko różny sposób jazdy, ale też przygotowania do startu – opowiadał nam Michał Niewiński. Warto zatrzymać się przy nim i Kuczyńskim. Obaj wychowali się w Białymstoku. Miejscu charakterystycznym dla polskiego short tracku, bo to stamtąd wywodzą się gwiazdy tej dyscypliny, czyli siostry Natalia i Patrycja Maliszewskie. Tam co roku kształtuje się kolejnych znakomitych łyżwiarzy. Kuczyński i Niewiński to talenty – diamenty, które oszlifował polski system. – Kiedy przed sześcioma laty do związku przyszedł prezes Rafała Tataruch, zastanawialiśmy się nad punktami problematycznymi dla PZŁS. Mieliśmy bardzo wąską grupę, która była mocno eksploatowana. Stwierdziliśmy wówczas, że musimy stworzyć system, który pozwoli na dopływ młodej krwi. Razem z Ministerstwem Sportu i Turystyki stworzyliśmy pełne struktury, począwszy od programu Złota Łyżwa, który propaguje jazdę łyżwach wśród najmłodszych, po kadry juniorskie i seniorskie oraz wsparcie tych utalentowanych zawodników, którzy jeszcze nie znaleźli się w teamie juniorów – tłumaczył w „Misji Sport” Konrad Niedźwiedzki, były łyżwiarz szybki na długim torze, dyrektor sportowy PZŁS. Kuczyński jako jedyny z całej kadry urodził się w XX wieku. W tym roku będzie obchodził 25. urodziny. – Łukasz to gość, który ma niesamowitą siłę. Jestem przekonany, że gdyby przeniósł się do podnoszenia ciężarów, również sięgałaby tam po medale – charakteryzował kolegę z zespołu Niewiński. To, że Kuczyńskiego stać na dobre wyniki, widzieliśmy już w poprzednim Pucharze Świata. 25-latek przed rokiem indywidualnie stanął na podium. W ostatnich zawodach w Dordrechcie był trzeci na 500 m. W tym sezonie Kuczyński podwoił dorobek w startach indywidualnych. Najpierw w Dreźnie dojechał jako trzeci w „pięćsetce”, później powtórzył to w sobotnim starcie w Gdańsku. – Rozwijam się jako zawodnik, inaczej podchodzę do biegów. Wiem, jak się zachowywać. To daje dobre wyniki – tłumaczył Kuczyński.
Cudowne dziecko
Inną historię ma Niewiński. W niedawnym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” opowiadał, że na lodzie jeździł już w brzuchu mamy, a pierwszy raz założył łyżwy, mając rok i trzy miesiące. Gdy miał sześć lat, został wypatrzony jako talent. – Uważam, że choć jestem największy z naszej czwórki, to nie brakuje mi sprytu i szybkości – wyjaśniał. Podobnie jak dla Kuczyńskiego już poprzedni rok był zalążkiem udanych startów. Niewiński przed rokiem w Dreźnie w MŚ juniorów zdobył złoto na 500 m, pobił rekord świata juniorów na 1500 m i zajął 3. miejsce na 1000 m. Niewiński w sztafecie męskiej robi wokół siebie najwięcej hałasu. Tworzy show, ale przy okazji to on pełni rolę motywatora.
– W szatni staram się motywować całą naszą ekipę. Tak też było w Rotterdamie. Chciałem przekazać chłopakom, że stać nas na medal, zmobilizować ich i to się udało – opowiadał nam Niewiński. 22-latek jest zadowolony z zakończonego sezonu PŚ. – Zrealizowałem wszystkie swoje cele – mówi. Białostoczanin w PŚ w Gdańsku na 500 m był trzeci.
Wszystko rozumie
Najciekawszą drogę przebył Diane Sellier. Urodził się w Paryżu, a jego mama pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej. W Polsce znalazł się nieco przypadkiem. Wszystko za sprawą trenera kadry Biało-czerwonych – Gregory’ego Duranda. Ten znał Selliera jeszcze z czasów młodzieżowych. To on doprowadził go do sukcesów w Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF). Młody Francuz znajdował się na zakręcie kariery. Myślał o jej zawieszeniu. Kadra Trójkolorowych trenowała z dala od jego rodzinnego Paryża, a młody zawodnik tęsknił za rodziną i tętniącą życiem stolicą. Pomocną dłoń wyciągnął właśnie Durand w 2021 roku. Najpierw Sellier trenował z naszą reprezentacją jako sparingpartner, a kilka miesięcy później był już pełnoprawnym członkiem kadry. Wszystko dzięki przepisom Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej (ISU), która po wyjaśnieniu i złożeniu odpowiednich dokumentów pozwoliła na start zawodnika, który nie miał polskiego obywatelstwa. Od czasu przyjazdu do Polski w życiu łyżwiarza sporo się zmieniło. Sellier zakochał się w Gdańsku i startuje w barwach Stoczniowca. W kadrze też ugruntował pozycję. W sezonie 2022/23 sięgnął nawet po wygraną. Miało to miejsce w Ałmatach na 500 m. Później był też na podium klasyfikacji generalnej w sprincie. Ten sezon indywidualnie miał mniej udany, bo ani razu nie stanął na podium. Dziś Sellier ma już obywatelstwo polskie, co oznacza, że może wystąpić na igrzyskach olimpijskich. – Diane wszystko rozumie w naszym języku, ale jeszcze trochę boi się mówić po polsku. Jest bardziej cichy niż ja i bardzo skromny – wyjaśniał Niewiński. Ostatnim zawodnikiem z brązowej sztafety jest Felix Pigeon, który z Polakami trenuje od ponad roku. Kanadyjczyk, który z wyglądu przypomina bardziej pracownika firmy IT, wnosi dużą jakość do teamu. – O ile mi wiadomo, to nie mam polskich korzeni. Początkowo szukałem grupy treningowej na wysokim poziomie na okres letni, aby poprawić jazdę na łyżwach i zdobyć doświadczenie. Polska wyna dawała mi się najlepszą opcją z wielu powodów, takich jak trenerzy, grupa treningowa, zaplecze i finanse. Jestem też wielkim miłośnikiem polskiej kultury i historii – mówił w rozmowie z Polsatem Pigeon. Również w jego przypadku zwolennikiem dołączenia Kanadyjczyka był Durand. Trener namówił go na starty dla naszego kraju. Obecnie Pigeon stara się o obywatelstwo polskie, tak by zdążyć przed zimowymi igrzyskami w Mediolanie 2026.
Polska sztafetami stoi
O tym, że polska sztafetami stoi, przekonaliśmy przed rokiem w ME. W Gdańsku oprócz Kuczyńskiego, Niewińskiego i Selliera oglądaliśmy Pawła Adamskiego. Wówczas panowie wywalczyli brąz. Teraz w tym samym obiekcie obronili trzecią pozycję w Europie, ale Adamskiego zmienił Pigeon. – Mistrzostwa Europy w tym roku pokazały nam, że stać nas na dobre wyniki, dlatego w Holandii wierzyliśmy w dobry start – mówił Niewiński. – Mamy jednak apetyty na więcej i będziemy pracować ciężej. Marzeniem i celem każdego z nas jest medal igrzysk olimpijskich – zakończył.