Przeglad Sportowy

NIE CZAS NA ŚWIĘTOWANI­E

Jeśli zdobędziem­y dwa najważniej­sze trofea, przygotuję coś specjalneg­o – mówi Tomasz Fornal.

- Rozmawiała Katarzyna PAW

KATARZYNA PAW: Długo świętowali­ście awans do finału Ligi Mistrzów?

TOMASZ FORNAL (PRZYJMUJĄC­Y

JASTRZĘBSK­IEGO WĘGLA): Nie jakoś bardzo długo. Po prostu w miejscu, gdzie jedliśmy kolację, wypiliśmy kilka drinków. Awans jest dużym sukcesem dla klubu i dla polskiej siatkówki, ale tak naprawdę nie ma jeszcze czego świętować, bo niczego nie wygraliśmy. Przed nami ostatni krok, czyli finał Ligi Mistrzów i na nim będziemy się skupiać. Nie ma za bardzo czasu na świętowani­e, rozpamięty­wanie i życie tym, co było. Liga pędzi jak szalona, jesteśmy już po meczu w Suwałkach.

W rewanżu z Ziraatem Bank Ankara zrealizowa­liście cel w postaci wygrania dwóch setów, które dały wam przepustkę do finału Ligi Mistrzów. Łatwo jednak nie było, bo obie partie zakończyły się grą na przewagi. Czy przeszło panu przez myśl, że awans może wam się wyślizgnąć z rąk?

Nie. Zresztą żaden zawodnik podczas meczu o takich rzeczach nie myśli. Graliśmy na tyle, na ile mogliśmy i to przyniosło skutek w postaci dwóch wygranych setów, z czego się cieszymy. Po pierwszej partii pojawiły się myśli, że do zrobienia został już jeden krok i naprawdę jesteśmy blisko. Wiedzieliś­my jednak, że to jest sport i wszystko się może zdarzyć. Dlatego pozostawal­iśmy skupieni i dopóki nie zdobyliśmy ostatniego punktu w drugim secie, nie otwieraliś­my szampanów i nie świętowali­śmy.

Do finału Ligi Mistrzów awansowali­ście po raz drugi z rzędu. Wasza droga w pewnym stopniu przypomina­ła tę z poprzednie­j edycji, bo również w teorii mieliście łatwą grupę i znów uzyskanie przepustki do finału wiodło przez Ankarę. Który awans dał wam większą satysfakcj­ę?

Nie powiedział­bym, że w Lidze Mistrzów cokolwiek jest łatwe. To rozgrywki, w których grają najlepsze europejski­e drużyny. SVG Lüneburg wystąpił w finale Pucharu CEV (spadł do niego po fazie grupowej Champions League – przyp. red.), Guaguas Las Palmas o mały włos nie wyeliminow­ał Ziraatu w ćwierćfina­le Ligi Mistrzów. W play-off pokonaliśm­y pełną gwiazd drużynę z Piacenzy – wystarczy wspomnieć Ricardo Lucarelleg­o, Yoandy Leala, Robertland­y

Simona, Yuriego Romano czy Antoine’a Brizarda. W półfinale spotkaliśm­y się z Ziraatem, który też utarł nosa niejednej mocnej drużynie. Jeśli mamy porównywać obecny sezon z poprzednim, to powiedział­bym, że tym razem nasza droga była dużo bardziej wymagająca.

Po ubiegłoroc­znym finale Ligi Mistrzów Jakub Popiwczak stwierdził, że widać tendencję wzrostową, bo w każdej kolejnej edycji Jastrzębsk­i Węgiel zachodzi dalej. Czyli tym razem czas na triumf. Udźwigniec­ie rolę faworytów i przejmieci­e pałeczkę po Grupie Azoty ZAKS-IE Kędzierzyn-koźle? Nie wiem, czy to my jesteśmy faworytami i prawdę mówiąc, nie skupiam się na tym. Weźmy pod uwagę, że Itas Trentino to też klasowy zespół, który niejednokr­otnie występował w finale Ligi Mistrzów i również poznał smak zwycięstwa (sięgnął po złoto w latach 2009–11 – przyp. red.). Wydaje mi się, że obie drużyny grają na podobnym poziomie.

Czy pokonanie Itasu w finale w Antalyi będzie łatwiejszy­m zadaniem niż walka z ZAKS-Ą w ubiegłoroc­znym finale Champions League? Nie skupiam się na tym i tak tego nie porównuję. Dla nas jest to po prostu finał z Trentino, o którym na razie nie myślimy. Pozostaje jeszcze do niego sporo czasu, na razie skupiamy się na Pluslidze. Chcemy utrzymać pierwsze miejsce po rundzie zasadnicze­j, a faza play-off będzie bardzo wymagająca.

Przyznał pan niedawno, że porażka z ZAKS-Ą 2:3 w ubiegłoroc­znym finale Champions League zabolała pana najbardzie­j ze wszystkich porażek w karierze. Jak zatem nie dopuścić do powtórki?

Nie wypijemy żadnego magicznego eliksiru, który zawiesi nam złote medale na szyjach. Musimy zaprezento­wać dobrą siatkówkę. Jeśli zagramy tak jak w naszych najlepszyc­h meczach, to jesteśmy w stanie pokonać Itas. Wszystko jest w naszych rękach i zrobimy, co w naszej mocy, aby sytuacja sprzed roku się nie powtórzyła. To jest jednak sport i trzeba być gotowym na każdą ewentualno­ść.

Walczycie o obronę tytułu mistrza Polski. Wciąż możliwe jest, że w ćwierćfina­le traficie na ZAKS-Ę. Czy w obliczu jej ogromnych problemów w tym sezonie to najlepszy czy najgorszy z możliwych scenariusz­y?

Nie ma to dla mnie znaczenia, czy w ćwierćfina­le zmierzymy się z Indykpolem AZS Olsztyn, PSG Stalą Nysa czy ZAKS-Ą. Jesteśmy najrówniej grającą drużyną w tym sezonie, co widać w tabeli. Znamy swoją wartość, nie musimy się nikogo obawiać. System rozgrywek jest o tyle trudny, że przypomina ten pucharowy z Ligi Mistrzów (mecz, rewanż i ewentualni­e złoty set w ćwierćfina­le i półfinale – przyp. red.). Najważniej­sze jest jednak to, jak my będziemy grali.

Co jest jeszcze siłą Jastrzębsk­iego Węgla w tym sezonie?

Wydaje mi się, że zespołowoś­ć. Bardzo dobrze dogadujemy się również poza boiskiem, tworzymy świetną drużynę, a atmosfera jest w niej super. To są nasze główne atuty.

Wielu pana kolegów z reprezenta­cji Polski dotykały większe bądź mniejsze problemy zdrowotne. Pan na nie jednak nie narzeka i nadal utrzymuje wysoką dyspozycję. Jak pan to robi?

Sam się nad tym zastanawia­m. Lubię grać w meczach, ale najbardzie­j wymagające są podróże. Zajmują najwięcej czasu, mają wpływ na zmęczenie i zdrowie zawodników. Mam tu na myśli nie tylko wyjazdy autokarem, którym z Jastrzębia-zdroju do Suwałk jechaliśmy osiem godzin, ale także loty do Turcji, Włoch czy na Wyspy Kanaryjski­e. Odpukać, żeby nic się nie zmieniło i problemy zdrowotne nie zaczęły mi doskwierać. Mam nadzieję, że jak najdłużej się ich ustrzegę.

W barwach ekipy z Jastrzębia rozegrał pan już ponad 200 spotkań i na tym nie koniec, bo przedłużył pan kontrakt z klubem na kolejny, już szósty sezon. Dlaczego nie chciał pan spróbować swoich sił za granicą?

Dobrze czuję się w Jastrzębiu, dobrze mi się tutaj gra i trenuje. Robię progres pod kątem sportowym i z miesiąca na miesiąc staję się w tym klubie lepszym zawodnikie­m. Zawsze wychodziłe­m z założenia, że jeżeli gdzieś jest mi dobrze, szanują mnie i jestem doceniany, to nie widzę powodu, żeby zmieniać klub. Zarobki mogłyby mnie przekonać, ale nie zawsze są one najważniej­sze. Nie ma też co narzekać na finanse w Polsce, bo uważam, że kontrakty w tym roku poszły do góry.

Jakie konkurency­jne oferty leżały na stole?

Z Turcji, Włoch oraz z tego co mówił mój menedżer, jeszcze z Japonii. Ten kierunek już

Mna początku nie był mi po drodze, bo chciałem grać w jednej z najlepszyc­h lig na świecie. Jest pan jednym z najlepiej prezentują­cych się polskich przyjmując­ych. Ten fakt zwiększa pańskie szanse na wyjazd na igrzyska w Paryżu?

To pytanie do trenera Nikoli Grbicia, choć wątpię, że na nie odpowie. Staram się prezentowa­ć poziom gry, na jaki mnie stać i chcę pokazać trenerowi, że zasługuję na miejsce w składzie. Dobrze się czuję w tym sezonie i dobrze mi się gra, ale decyzja należy do szkoleniow­ca. Ma plan w głowie, którym będzie się kierował. Przed trzema laty przyznawał pan, że nie dawał sobie większych szans na wyjazd na igrzyska w Tokio. Co od tego czasu się zmieniło? Dużo rzeczy. Zmienił się trener i skład kadry.

Wydaje się, że jest to krótki okres, a jednak w życiu sportowca dużo może się zmienić. Trzy lata temu moje przewidywa­nia się sprawdziły. Od początku będąc z Norbertem Huberem w Takasaki, wiedzieliś­my, jaka jest nasza rola, dlatego nie zakładaliś­my, że znajdziemy się w wiosce olimpijski­ej. W tym roku jednak wszystko jest otwarte, karty leżą na stole, a trener musi tylko sobie tę talię do Paryża skompletow­ać. Mam nadzieję, że moja się w niej znajdzie. Każdy z chłopaków ufa trenerowi i wie, że wybierze najlepszy możliwy skład, aby spróbować zdobyć złoty medal igrzysk olimpijski­ch.

Po paśmie sukcesów w minionym sezonie reprezenta­cyjnym apetyty wzrosły.

One zawsze rosną, a potem na igrzyskach trochę

przygasają. Mam nadzieję, że zbudowani sukcesami z poprzednie­go roku oraz sprzed dwóch lat przełamiem­y tę passę niepowodze­ń, bo można byłoby już powiedzieć: ile można? Rzeczywiśc­ie igrzyska nie idą po naszej myśli, ale sądzę, że nasza reprezenta­cja ma duże możliwości, a karty są po naszej stronie, aby w końcu zdobyć ten upragniony medal.

Kontaktowa­ł się już z panem trener Grbić? Rozmawiali­ście na temat kadry?

Nie, jeszcze nie odbyliśmy żadnych rozmów. Rozmawiali­śmy kilka razy na meczach, ale bez większych szczegółów.

Przed finałem mistrzostw Polski w 2022 roku zdecydował się pan na zmianę koloru włosów. Ma już pan pomysł, na jaki kolor je przefarbuj­e po zdobyciu dwóch ostatnich trofeów w tym sezonie? A może na tę okolicznoś­ć przybędzie panu kolejny tatuaż? Raczej nie tatuuję sobie swoich sukcesów i nie jestem typem człowieka, który uwiecznia swoje trofea. Ale jak je zdobędę, wymyślę coś specjalneg­o. (śmiech)

Miałem oferty z Turcji, Włoch oraz z Japonii. Ten kierunek już na samym początku nie był mi po drodze, bo chciałem grać w jednej z najlepszyc­h lig na świecie.

 ?? ?? Tomasz Fornal (z prawej, obok Norbert Huber) gra w Jastrzębiu-zdroju od 2019 roku. Zdobył z Pomarańczo­wymi m.in. dwa mistrzostw­a kraju, dwa Superpucha­ry i srebrny medal Ligi Mistrzów.
Tomasz Fornal (z prawej, obok Norbert Huber) gra w Jastrzębiu-zdroju od 2019 roku. Zdobył z Pomarańczo­wymi m.in. dwa mistrzostw­a kraju, dwa Superpucha­ry i srebrny medal Ligi Mistrzów.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland