A. DUJSZEBAJEW: Tu już nie ma faworytów
Braki personalne nie rozpraszają, ale mobilizują – przekonuje kapitan Industrii Kielce przed meczem 1/8 finału Ligi Mistrzów z GOG Gudme.
MACIEJ CENDER: W środę rozpoczynacie batalię o awans do Final Four Ligi Mistrzów. Czy forma zaprezentowana w konfrontacji z Orlenem Wisłą Płock (Industria wygrała 34:29) wystarczy na pokonanie w dwumeczu mistrza Danii GOG Gudme?
ALEX DUJSZEBAJEW: Powiedzmy szczerze – w Płocku zagraliśmy więcej niż poprawnie, ale mieliśmy różne momenty. Tak naprawdę na mistrzowskim poziomie zaprezentowaliśmy się między 31. a 47. minutą. To był kosmiczny handball w naszym wykonaniu. Wszystko współgrało, począwszy od bramki, poprzez defensywę, na ataku pozycyjnym kończąc. W innych fragmentach przytrafiały się pomyłki. Musimy
wyeliminować, bo Duńczycy będą chcieli skorzystać z każdego błędu.
Przy całym szacunku dla szczypiornistów z Danii wydaje się, że to mistrz Polski będzie faworytem. W żadnej z czterech par nie ma faworytów. Wszystkie ekipy wchodzą w fazę, gdzie umiejętności poszczególnych zespołów są bardzo podobne. Są „papierowi faworyci”, ale wcale nie jest powiedziane, że znamy pełną listę ćwierćfinalistów. Przecież Wisła Płock nie musi być gorsza od Paris Saint-germain. Węgrzy elektryzują się bojem Veszpremu z Szegedem, gdzie jest… dwóch faworytów. Na tym szczeblu trzeba być wyjątkowo skoncentrowanym. Gudme to uznana firma, jej barw bronią uczestnicy igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata czy Europy. Każdy z rywali to potężny mężczyzna potrafiący zdobywać gole z 11 metrów. Wystarczy spojrzeć na ich statystyki. Emil Madsen w ubiegłym roku został królem strzelców Champions League, dziś jest na czele stawki najskuteczniejszych. Niedaleko za nim plasuje się Aaron Mensing, obaj mają powyżej 60 procent skuteczności rzutowej. Cuda między słupkami wyczynia Szwed Tobias Thulin. Nie łudźmy się, czeka nas twardy, ciężki bój.
Szczęśliwie jedziecie do Danii w zdecydowanie silniejszym zestawieniu, do drużyny wracają między innymi Tomasz Gębala, Daniel
Dujszebajew, Nicolas Tournat czy Andreas Wolff!
Nie wiem, czy wszyscy wyżej wymienieni wyjdą na plac. Ostateczne decyzje podejmie klubowy sztab medyczny. Wiem natomiast, że każdy z tych chłopaków wiele znaczy dla zespołu. Ich obecność przełoży się na zwiększony wachlarz możliwości taktycznych, będziemy mieć więcej pomysłów na akcje ofensywne i obronne.
Powiedział pan ostatnio, że forma zespołu idzie w górę, że jesteście o wiele silniejsi niż na początku sezonu. Jest to swego rodzaju paradoks, przecież zdziesiątkowały was kontuzje.
Przeszliśmy ogromną zmianę mentalną. Kilka miesięcy temu zbyt wiele myśleliśmy o chłopakach, którzy łapali urazy. Żałowaliśmy ich nieobecności… Grając w osłabieniu, z bojaźnią podchodziliśmy do przeciwników. Teje raz nie myślimy już na zasadzie: co będzie bez Szymona Sićki, Hassana Kaddaha. Wychodząc na parkiet nawet w dwunastkę, znamy swoją wartość. Braki personalne nie rozpraszają, ale mobilizują. Weźmy Dylana Nahiego.
To, co wyprawia w ostatnich meczach, budzi wielki szacunek. To przecież skrzydłowy, a świetnie sobie radzi na kole czy w drugiej linii. Śmiejemy się, że jeśli zajdzie potrzeba, to Dylan zagra jako bramkarz…