Okoli(e)czności sprzyjają
Albert Sosnowski, Izu Ugonoh, Artur Szpilka, wreszcie Alen Babić i zdobycie pasa zawodowego mistrza świata – dopiero jako piąty polski pięściarz w historii. To wszystko nie wystarcza, bo opinia wielu kibiców o Łukaszu Różańskim i tak sprowadza się do tego, że 38-latek miał szczęście, trafiając na rywali albo wypalonych, albo z niewystarczająco wysokiej półki. Jeśli jednak 24 maja w Rzeszowie pobije Lawrence’a Okoliego, do niedawna siejącego terror w wadze cruiser (90,7 kg) i obroni tytuł mistrza świata WBC kategorii bridger (101,6 kg), to raz na zawsze zasłuży na szacunek. – Mogłem wybrać dowolnego rywala z „15” rankingu, ale stwierdziłem, że chcę wyzwania, by mieć motywację do treningu. Okolie nim jest. A dla kibiców to super, że w Rzeszowie obejrzą dużą walkę – podkreśla Różański w rozmowie z ringpolska.pl. W odróżnieniu od wygranej przez TKO w 1. rundzie potyczki z Babiciem w kwietniu 2023 roku (odbyła się w Jasionce), teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by miejscowy bohater zapełnił kilkoma tysiącami widzów Halę Podpromie. Walka będzie miała znaczenie międzynarodowe, bo tak jak 11 miesięcy temu galę zorganizują polska grupa Knockout Promotions i angielski Boxxer, a na Wyspach Brytyjskich transmisję przeprowadzi telewizja Sky. Poza tym 31-letni Okolie wyrobił sobie nazwisko, wygrywając cztery potyczki o pas WBO (pokonał m.in. Krzysztofa Głowackiego i Michała Cieślaka). Stracił go w maju 2023 roku na rzecz Chrisa Billama-smitha, który potem dość szczęśliwie zachował trofeum po boju z Mateuszem Masternakiem. – Przypomnę ludziom, czego dokonałem i na co mnie stać. Zmiażdżę go na oczach jego własnych kibiców – grozi Okolie. – Gadać sobie może. To trudny rywal, dobrze bije z kontry, ma niebezpieczną prawą rękę i lewy sierp. Dużo klinczuje i męczy rywali. Trzeba wchodzić pod te jego długie ręce i lokować ciosy – spokojnie odpowiada Łukasz. OP