Moda na ligę
Pod względem frekwencji na meczach PKO BP Ekstraklasa przeżywa obecnie rekordowy sezon. Już niedługo pęknie bariera trzech milionów widzów. W rankingu europejskich rozgrywek nasza liga ma spore szanse wskoczyć do czołowej dziesiątki pod tym względem.
Jeszcze do niedawna z zazdrością patrzyliśmy na stadiony w Niemczech czy Anglii i zastanawialiśmy się, dlaczego tam można, a u nas się nie da. To pytanie powoli staje się nieaktualne. Nowoczesne stadiony, ciekawa walka o mistrzostwo Polski, wyższy poziom sportowy i coraz lepsza pogoda sprawiają, że pod względem frekwencji PKO BP Ekstraklasa zbliża się do europejskiej czołówki. A 9 meczów poprzedniej kolejki obejrzało aż 140 745 widzów, co było najlepszym wynikiem od jesieni… 1983 roku, gdy spotkania 5. kolejki sezonu 1983/84 obejrzało na żywo 153 tysiące osób.
11. miejsce w Europie
Mecze w tym sezonie na żywo obejrzało już blisko 2,7 miliona widzów. Pokonanie bariery 3 milionów to kwestia czasu i oznaczać będzie kolejny rekord. Dwa miliony „pękły” już na inaugurację wiosennych rozgrywek. – Piętnaście lat temu, gdy przychodziłem do Ekstraklasy, takiego wyniku nie mogliśmy osiągnąć na koniec sezonu, teraz udało się już na początku rundy wiosennej. Celujemy w 3,2 mln fanów na koniec aktualnych rozgrywek, co jest zdecydowanie w naszym zasięgu – powiedział niedawno w trakcie debaty zorganizowanej przez „Przegląd Sportowy” Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy SA.
Średnia na meczach PKO BP Ekstraklasy wynosi 11 792 osób. W Europie daje nam to jedenaste miejsce. Ścigamy pod tym względem pierwszą ligę portugalską, gdzie średnia to 12 162 kibiców. Dziewiąta lokata będzie już znacznie trudniejsza do osiągnięcia, ponieważ średnio na meczach szkockiej Premiership zjawia się 16 703 kibiców. Pierwsze miejsce w europejskim zestawieniu zajmuje 1. Bundesliga (39 511), przed Premier League (38 454), Serie A (30 576), Laligą (29 210) i 2. Bundesligą (28 308). Skąd zatem tak dobry wynik polskich klubów w obecnych rozgrywkach? Składa się na to wiele czynników, a odpowiednio połączone i wykorzystane powodują, że ludzie znowu chcą chodzić na mecze. Najlepszą frekwencją może się pochwalić Legia Warszawa, na drugim miejscu jest Lech Poznań. Podium zamyka Śląsk Wrocław, który jeszcze rok temu był daleko w tyle. Ale wówczas zespół walczył do samego końca o utrzymanie i zbudowany na EURO 2012 stadion, gdzie zapełnione były pojedyncze sektory, sprawiał wyjątkowo ponure wrażenie. Teraz drużyna
Jacka Magiery jest wiceliderem PKO BP Ekstraklasy i ma zaledwie dwa punkty straty do prowadzącej Jagiellonii. I widać od razu, że walka o mistrzostwo Polski zmobilizowała kibiców. To właśnie Śląsk Wrocław może się pochwalić dwiema największymi frekwencjami w tym sezonie. Mecz z Rakowem Częstochowa (1:1) w 17. kolejce obejrzało aż 40 tysięcy widzów. Raptem 417 osób mniej było na spotkaniu z Legią (4:0) w 12. serii spotkań. Podium zamykają niedawno rozegrane wielkie derby Śląska pomiędzy Ruchem Chorzów i Górnikiem Zabrze, na które przyszło 38 106 widzów, a chętnych było znacznie więcej, jednak fani Górnika mieli bardzo małą pulę biletów.
Kiedy padnie rekord?
– Sezon 2023/24 rozpoczęliśmy z dwoma mocnymi sponsorami: PKO Bank Polski oraz Lotto. To świetna wiadomość dla polskich klubów. Dodatkowo zaczął nas obowiązywać nowy kontrakt z Canalem+, więc w sumie dla drużyn oraz PZPN mamy 270 mln złotych. Znaczną część tej kwoty już wypłaciliśmy. Kluby nie muszą wyprzedawać się latem czy zimą, zamiast tego mogą się wzmacniać. Wpływa to na poziom sportowy, co przekłada się na zaangażowanie fanów – wyjaśnia Animucki. Patrząc na zestawienie rekordowych kolejek pod względem frekwencji w XXI wieku można zauważyć, że w czołowej dziesiątce jest aż sześć serii spotkań rozgrywanych w tym sezonie. Na drugim miejscu plasuje się jednak kolejka sprzed roku, kończąca sezon 2022/23, gdy na mecze przyszło 131 088 widzów. Kiedy zatem i ten wynik zostanie pobity? Z pewnością nie w ten weekend i to z kilku powodów. Przede wszystkim z powodu świąt, bo jednak trudniej wyrwać się z domu na mecz. Ale także z powodu terminarza, ponieważ gospodarzami w tej serii spotkań będą Puszcza Niepołomice, Warta Poznań, Piast Gliwice i Raków Częstochowa, czyli cztery najgorsze kluby pod względem frekwencji. Puszcza i Warta nie grają w swoich miastach, Piast i Raków mają małe obiekty, więc nawet komplet widzów nie przybliży nas do rekordu.
Tydzień później, w 27. kolejce, będzie już znacznie lepiej. Lider zestawienia, czyli Legia podejmie Jagiellonię, więc stadion przy Łazienkowskiej zapewne będzie pełen. Lech Poznań gra u siebie z Pogonią Szczecin, więc frekwencja również będzie znakomita. Śląsk podejmie Wartę Poznań, więc zapewne i ten mecz obejrzy ponad 20 tysięcy widzów. A na Widzewie Łódź (zmierzy się z Piastem Gliwice) już od kilku lat na frekwencję nikt nie narzeka, a wręcz jest ona powodem do dumy.