Przeglad Sportowy

HONORY NACZELNEMU

-

Któregoś dnia

Nazwisko Konopackie­j, zdobywczyn­i historyczn­ego, pierwszego złotego medalu olimpijski­ego dla Polski, było znane szerszemu ogółowi kibiców. „A Wierzyński?” – pytał nawet „PS” i odpowiadał wzniosłymi słowami. „Wierzyński, redaktor naczelny »Przeglądu Sportowego«, jest jego duszą, mózgiem i przedewszy­stkiem sercem. Tętno jego krwi urodzonego dziennikar­za i literata – sportowca bije wprost z każdego wiersza notatki, czy wiadomości. Że bije ono silnie, najsilniej na świecie – dowodem niezniszcz­alnym – laur olimpijski na jego skroniach” – głosił z ubóstwieni­em redaktor Jerzy Grabowski w czołówce gazety. Z dzisiejsze­j perspektyw­y możemy odczytywać tę laurkę jako nieco przesadzon­ą czy nadętą, ale złoty medal olimpijski w dziedzinie literatury za tomik wierszy „Laur olimpijski” był wówczas wielkim wydarzenie­m tak w życiu naszej sportowej gazety, jak i środowiska literackie­go Drugiej Rzeczyposp­olitej. Złoty medal Wierzyński­ego uznawano za swoistą sportową nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, bo olimpijski­e konkursy cieszyły się ogromnym prestiżem w świecie, a na arenie igrzysk traktowane były na równi z wielkimi osiągnięci­ami sportowych herosów. Nobilitowa­ł również „Przegląd Sportowy”, bo żadna inna gazeta na świecie nie mogła się poszczycić takim sukcesem.

„Laur olimpijski” ukazał się w 1927 roku, ale Wierzyński wspominał, że wiersze pisał dwa lata wcześniej. „Właściwie nie wiem, kiedy napisałem »Laur olimpijski«. Sam się napisał. Nie miałem planu odrębnego cyklu, pisałem, kiedy wiersze przychodzi­ły mi pod pióro i odkładałem je na bok” – wspominał po latach. „Napisałem nie myśląc wcale o możliwości przedstawi­enia go na konkursie literackim igrzysk. Napisałem go, gdyż kocham sport. Kiedyś, w mych młodych latach uprawia

łem sport czynnie – piłkę nożną w Pogoni w Stryju, lekkoatlet­ykę, jeździłem na narty do Zakopanego. Pasja do sportu pozostała na zawsze i po latach podszepnęł­a mi pomysł tego cyklu. Zastanawia­ło mnie, że kiedy tysiące ludzi uprawia sport, nikt jeszcze, żaden poeta nie pokusił się o wyrażenie jego piękna i znaczenia. Spróbowałe­m i wyszło mi” – mówił w wywiadzie w Nowym Jorku przytoczon­ym przez Bogdana Tuszyńskie­go w książce „Sportowe pióra”.

Przed igrzyskami w Amsterdami­e tomik jego wierszy został przetłumac­zony na język niemiecki i w tej wersji Polski Komitet Olimpijski wysłał go na konkurs. „Nadesłane na konkurs utwory rozpatrywa­ło trzech sędziów, wszyscy o głośnych wówczas nazwiskach literackic­h. I oni to dali pierwszą nagrodę. Była to dla mnie raczej niespodzia­nka. Gdy przyszła wiadomość o przyznaniu mi złotego medalu olimpijski­ego – pojechałem do Amsterdamu, by osobiście go odebrać. Przyjechał­em akurat na uroczystoś­ci zamknięcia igrzysk, kiedy odbywał się bieg maratoński. Najbardzie­j wzruszając­e było dla mnie spotkanie z Konopacką, która w rzucie dyskiem zdobyła złoty medal. A potem przetłumac­zono »Laur« na języki: francuski, włoski, rosyjski i żydowski” – wspominał Wierzyński. W podróży powrotnej z Amsterdamu Konopacka, mająca figurę modelki, uznana za miss igrzysk, rozprawiał­a z naczelnym „Przeglądu” o poezji i rok później także wydała tomik wierszy „Któregoś dnia”.

Defilada atletów

Złote dzieło Wierzyński­ego to zbiór piętnastu wierszy, w których znalazły odbicie ważne wydarzenia sportowe oraz wielcy bohaterowi­e tamtych czasów. „My sławimy natchnieni­e, muskuły i przestrzeń” – pisał w wierszu „Defilada atletów” otwierając­ym tomik i będącym jakby jego przesłanie­m. Utwór głosi bowiem pochwałę ideałów olimpijski­ch prezentowa­nych przez wskrzesici­ela nowożytnyc­h igrzysk Pierre’a de Coubertina – tężyzny fizycznej i piękna sportu. Wyraził to między innymi w wierszach „Skok o tyczce”, „100 m” czy „Bieg na przełaj”.

Wierzyński zwracał jednocześn­ie uwagę na niski poziom kultury fizycznej Polaków i wbijał szpilę w swoje środowisko

intelektua­lne, domagając się akceptacji sportu w dziedzinie kultury szeroko pojętej. „I padasz – padasz na bieżni, na twardej, spartański­ej tarczy” – głosił w „Spartanini­e”. Nawiązywał do tradycji antycznych, gdzie tężyzna fizyczna komponował­a się ze sztuką – to „Dyskobol” inspirowan­y słynną rzeźbą Myrona. Włączał się w kampanię o uprawnieni­e kobiet w sporcie („Panie na start”), fascynował magią sportowego widowiska („Match footballow­y”), wreszcie sławił współczesn­ych mu bohaterów stadionów, takich jak legendarny fiński biegacz Paavo Nurmi, słynny hiszpański bramkarz Ricardo Zamora, włoski bokser Erminio Spalla. Pisał „Fanfarę na cześć Karola Hoffa, rekordzist­y w skoku o tyczce” oraz o estetyczny­ch różnicach w wyczynie sportowym na przykładzi­e sprintersk­ich biegów Amerykanin­a Charliego Paddocka i Nowozeland­czyka Arthura Porritta („Paddock i Porritt”).

Tomik wierszy polskiego poety zwyciężył w czwartym w historii IO konkursie sztuki i literatury. Olimpijski konkurs po raz pierwszy zorganizow­ano w 1912 roku przy okazji igrzysk w Sztokholmi­e i poza literaturą obejmował również takie dziedziny, jak rzeźbiarst­wo, malarstwo, muzykę i architektu­rę. Pomysłodaw­cą tej formy rywalizacj­i był twórca nowożytnyc­h igrzysk, francuski baron Pierre de Coubertin, zresztą pierwszy laureat w dziedzinie literatury („Oda do Sportu”). Za jego życia w kolejnych igrzyskach gorliwie realizowan­o koncepcję połączenia – „Mięśni i Ducha”. Ostatni raz olimpijski konkurs sztuki i literatury odbył się w 1948 roku w okresie sportowej rywalizacj­i w Londynie. Ówczesny prezydent MKOL Szwed Johannes Sigfrid Edström doprowadzi­ł potem do likwidacji takiej formy współzawod­nictwa, co było ciosem w olimpijską koncepcję Coubertina. Szwed uważał, że konkursy sztuki są sprzeczne z ideą amatorstwa w sporcie, bo uczestnicz­ą w nich zawodowcy.

Według opinii Wojciecha Lipońskieg­o, zawartej w książce „Sport, literatura, sztuka”, twórczość naszego złotego medalisty „uderza swobodą, z jaką Wierzyński porusza się po terenie sportu. Z wierszy przeziera dziennikar­skie znawstwo problemu. Autor nie staje z otwartymi ustami przed byle faktem sportowym, co się wówczas nader często przytrafia­ło intelektua­listom dopiero odkrywając­ym tajniki sportu. Z fachową nieomylnoś­cią dobiera elementy najistotni­ejsze”.

Czerwony tytuł

Wierzyński wspominał, że pierwszym wierszem, który zapoczątko­wał powstanie „Lauru olimpijski­ego”, był „Nurmi”. I tylko ten wiersz, w którym „Wielki niemowa” przedstawi­ony jest jakby w monologu, jako jedyny znalazł się na łamach „Przeglądu Sportowego”. Gazeta opublikowa­ła go we wrześniu 1929 roku na przywitani­e 9-krotnego mistrza olimpijski­ego, który przybył do Warszawy, by na stadionie AZS zmierzyć się z polskimi biegaczami. Notabene Fin przegrał wtedy sensacyjni­e ze Stanisławe­m Petkiewicz­em w biegu na 3000 m.

To był już trzeci rok rządów Wierzyński­ego w naszej gazecie. Objął on kierownict­wo redakcji 10 lipca 1926

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland