DRAGOMIR OKUKA MOJA LEGIA ZAWSZE MUSIAŁA WALCZYĆ
Nie prowadziłem Legii na jej wyższym poziomie finansowym, grającej na pięknym stadionie. Jeżeli mam być szczery, to trochę żal, że nigdy nie dostałem takiej propozycji, bo na pewno potraktowałbym ją priorytetowo. Ale może jeszcze będę pracować w Polsce. T
– Co u pana słychać? DRAGOMIR OKUKA: Żyję sobie w Belgradzie, zdrowie dopisuje. Oglądam mecze, spotykam się ze znajomymi, prowadzę z rodziną restaurację.
– Czyli lokalu na świętowanie 70. urodzin nie musiał pan szukać.
Pewnie, że jest co świętować, ale jeżeli ktoś myśli, że w związku z tym już nieodwołalnie zostałem emerytem, to jest w błędzie. Przez kawał życia byłem trenerem i nieźle mi to wychodziło, więc ciągnie wilka do lasu. Czuję, że mógłbym wrócić na ławkę trenerską.
– Kiedy ostatnio pracował pan w zawodzie?
W Chinach. Spędziłem tam wiele lat, zresztą z sukcesami. Już w 2011 roku podjąłem pracę w Jiangsu Sainty. Zdobyłem z nim wicemistrzostwo kraju, byliśmy gorsi tylko od Guangzhou Evergrande, które prowadził Marcello Lippi. Właśnie po tym sezonie zostałem trenerem roku. Nie narzekałem na brak ofert, podejmowałem się nowych wyzwań, wracałem do tych Chin, bo nie ukrywam, że miałem wyrobioną markę. Gdy jednak wybuchła pandemia COVID-19, postanowiłem wrócić do Belgradu. Odpocząłem fizycznie i jeszcze bardziej psychicznie. Gdyby ktoś teraz zadzwonił z propozycją pracy, na pewno bym się nad nią poważnie zastanowił.
– Telefon z jakiegoś serbskiego klubu też byłby dobry?
No właśnie że nie z Serbii. Pod uwagę brałbym tylko oferty zagraniczne.
– Dlaczego nie z Serbii?
Bo w Serbii warto by było prowadzić Crveną Zvezdę, Partizan albo kadrę narodową. Na żadną z tych opcji nie ma szans. Inne mnie nie interesują. Potrzebuję dużych wyzwań, więc myślę o zagranicy.
– To może o Polsce też?
Czemu nie? Polska to dla mnie ciekawy kierunek. Nie zapomniałem waszego języka, staram się być na bieżąco z ligowymi wynikami, czasem obejrzę jakiś mecz Ekstraklasy. Oczywiście przede wszystkim ze względu na Legię, bo ona wciąż przykuwa moją uwagę. Interesuje mnie też los Aco Vukovicia w Piaście. W poprzednim sezonie świetnie sobie radził. Teraz jest trochę gorzej, ale to charakterny trener, na pewno sobie poradzi, warto mieć do niego zaufanie.
– A co pan myśli o tej obecnej Legii?
Niestety nie idzie jej w tym sezonie dobrze. Spodziewałem się, że będzie znacznie lepsza po przerwie zimowej, ale ciągle jest kłopot, może nawet większy. To, w jaki sposób odpadła z Molde w Lidze Konferencji, jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. Zakładałem,
że od tej pory zacznie lepiej punktować w ligowych rozgrywkach, bo tylko na nich się skupi, ale ciągle nie jest tak, jak powinno. Ja wiem, że mecz z Widzewem to wielkie, prestiżowe starcie, że Widzew mocno się na nie mobilizuje, ale to nie może usprawiedliwiać porażki Legii. A tych potknięć było znacznie więcej.
– Dlaczego Legia ma
Tego nie wiem, bo musiałbym być w środku. Wiem natomiast, że Legia to największy klub, jeśli chodzi o potencjał rozwojowy, możliwości finansowe i bazę kibiców. Ona powinna zawsze bić się o mistrza, ale nie tylko w sferze deklaracji. Jeżeli Legia przez trzy lata nie będzie mistrzem Polski, to oznacza, że dzieje się coś złego, ludzie za nią odpowiedzialni muszą reagować. Ona w Polsce powinna być jak Crvena Zvezda w Serbii. Na razie główna różnica jest taka,
tyle potknięć? że Crvena Zvezda zdobyła mistrzostwo kraju w sześciu ostatnich latach.
– Trzeba docenić, że Legia awansowała do 1/16 finału Ligi Konferencji Europy.
Tylko to działa teraz na jej obronę, ale Legia co roku powinna kwalifikować się przynajmniej do Ligi Europy, a od czasu do czasu grać w Lidze Mistrzów. Ja nie fantazjuję, tylko mówię o potencjale Legii. Liga Konferencji to dla Legii za mało. Oczywiście nie będzie żadnych szans na nic więcej, jeżeli nie poradzi sobie na krajowym podwórku. To musi być zespół zbudowany na solidnych i trwałych podstawach.
– Ale Legia musi sprzedawać piłkarzy…
Crvena Zvezda też sprzedaje ważnych piłkarzy, czasem nawet taniej niż Legia, bo słyszałem, że Albańczyk Muci poszedł do Besiktasu za 10 mln euro. Ale Crvena Zvezda potrafi zainwestować uzyskane pieniądze w kolejne transfery. Na początku tego sezonu sprowadziła piłkarzy za 4 i za 5 mln euro. Ja rozumiem, że sytuacja finansowa obydwu klubów może być różna, nie wnikam w to. Zwracam tylko uwagę, jak to powinno funkcjonować, żeby klub sprzedając piłkarzy, jednocześnie wciąż skutecznie dbał, by zespół ciągle trzymał wysoki sportowy zespół. Przecież te inwestycje zwracają się również dzięki stałej obecności w rozgrywkach europejskich. Z grubsza zasada jest taka, że jeżeli sprzedasz zawodnika za 6 milionów, powinieneś sprowadzić jednego albo dwóch, którzy kosztują po 1 albo nawet 2 miliony. Tak robi w Serbii Crvena Zvezda i tak robi Dinamo Zagrzeb w Chorwacji. Jestem przekonany, że Legia musi iść tą drogą. Legia w Polsce najbardziej nadaje się do takiego funkcjonowania. Drugim takim klubem w waszym kraju jest Lech Poznań. Tak to widzę, obserwując i analizując z Belgradu.
– A gdy panu Legia składała ofertę w marcu 2001 roku, to też była mowa, że ma być najlepsza w Polsce?
Doskonale pamiętam telefon od Andrzeja Zarajczyka, prezesa Pol-motu, który był właścicielem Legii. Powiedział mi bardzo konkretnie: „Zależy nam, żeby Legia regularnie grała w europejskich pucharach”. Może by mówił o mistrzostwie Polski, ale musiał być realistą. Najmocniejsza była Wisła Kraków finansowana przez Bogusława Cupiała, która miała największy budżet, sprowadzała reprezentantów kraju, w zasadzie kogo chciała.
– W pierwszym sezonie, w którym przejął pan drużynę już po starcie rundy wiosennej, zajęliście trze