Zmiana we krwi
Śląsk Wrocław kontra Anwil Włocławek był jak... piłkarski mecz Walia – Polska: niewiele piękna, mnóstwo emocji.
Anwil Włocławek wygrał ze Śląskiem Wrocław 96:82 w spotkaniu, które dla kibiców obu drużyn ma specjalnie znaczenie. W środowisku koszykarskim ten mecz nazywany jest „świętą wojną”, czyli określeniem, które zaczerpnięte zostało z piłki nożnej. A skoro poruszamy wątek tej dyscypliny sportu, to możemy zauważyć, że mecz we Wrocławiu... w pewnym stopniu przypominał spotkanie Walia – Polska w barażach o piłkarskie EURO 2024. Podobne było to, że porywającej, efektownej gry było bardzo mało, praktycznie nie zobaczyliśmy jej wcale, dominowała walka i ogromne emocje. No i skalę podobieństwa zwiększa fakt, że w tym koszykarskim starciu także potrzebna była dogrywka.
– Chcieliśmy nawet takiego meczu, emocjonalnego. To są piękne chwile. Jak się jest zawodnikiem, to się potem nie pamięta spotkania wygranego różnicą dwudziestu punktów – mówił po spotkaniu trener Anwilu Przemysław Frasunkiewicz, który miał prawo być zadowolony z tego, jak dla jego drużyny potoczył się dodatkowy czas gry. W doliczonych pięciu minutach Anwil zagrał dobrze w obronie, bo stracił tylko sześć punktów i bardzo dobrze w ataku, bo zdobył aż 20 oczek. Rywalizacja miała jeszcze jeden aspekt – to był zaległy mecz z 20. kolejki, a zatem dopiero uwzględnienie wyniku potyczki we Wrocławiu daje pełny obraz sytuacji w tabeli przed 26. kolejką rozgrywek. Anwil po wygranej ma dwa punkty przewagi nad drugim w klasyfikacji Treflem Sopot i sporo wskazuje na to, że utrzyma pierwsze miejsce aż do końca rundy zasadniczej.
A po ostatnim okresie gry w kratkę coraz bardziej realne wydawało się, że klub z Włocławka może stracić prowadzenie w ekstraklasie. Śląsk do spotkania przystępował z nowym szkoleniowcem i nadzieją, że zmiana trenera przełoży się na korzystny wynik w spotkaniu. Miodrag Rajković zastąpił Jacka Winnickiego, ale cudu nie dokonał, sam przyznał, że od rozpoczęcia pracy w poniedziałek nie miał nawet okazji wprowadzić zmian w zagrywkach stosowanych przez zespół.
Dla Śląska przegrana oznacza, że plasuje się w tabeli – tak naprawdę – na 8. miejscu. Wprawdzie Dziki Warszawa, mające również 13 wygranych, legitymują się lepszym bilansem małych punktów, ale klasyfikacja oparta o tę wartość obowiązuje w trakcie rozgrywek. Natomiast na zakończenie sezonu w przypadku równej liczby zwycięstw decydować będą bezpośrednie mecze. W nich ekipa z Wrocławia jest lepsza.
– Wynik rozczarowuje, ale proszę pamiętać, że przyszedłem tutaj jako trzeci trener w tym sezonie, czyli coś jednak nie działa. Mogę obiecać, że zespół będzie grał do końca rozgrywek najlepiej, jak tylko jest do tego zdolny. Starałem się przede wszystkim „odświeżyć” graczy mentalnie. Ogólnie nie mogę jednak powiedzieć, że już udało mi się zrobić z drużyną coś znaczącego. Nie wprowadziłem nowych zagrywek, mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie, iż Śląsk wyglądał lepiej niż w ostatnim przegranym meczu – mówił Rajković, odnosząc się do porażki 67:93 ze Spójnią. – To, co zrobiliśmy, oczywiście nie jest jeszcze wystarczające, jednak mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będziemy wypracowywać sobie częściej otwarte pozycje i częściej z nich trafiać. Do tej pory bywało tak, że zespół grał jakąś zagrywkę w ofensywie i nie wiedział, dlaczego to robi, co chce w ten sposób uzyskać – tłumaczył Serb, który zauważył także, że analizowanie sytuacji to jedno, a sprawienie, żeby pewne rzeczy weszły zawodnikom w krew, to jednak coś znacznie trudniejszego. – Wierzę, że będziemy walczyć, żeby osiągnąć awans do play-off. Mam nadzieję, że to się uda przy drobnych poprawkach, bo na większe zmiany nie ma czasu – wyjaśnił. Śląsk z pięciu pozostających mu meczów aż cztery rozegra u siebie, co nie oznacza jednak łatwego terminarza. Brak srebrnego medalisty z poprzedniego sezonu w play-off będzie ogromnym rozczarowaniem.
WYNIKI I TABELA OBL NA STR. 45