Jagiellonia nie zamierza kalkulować
W środę Jagiellonia odpadła z krajowego pucharu, ale wciąż pozostaje faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Jeżeli w niedzielę wygra z Legią, już nikt może jej nie zatrzymać.
Można powiedzieć, że została nam już tylko liga, ale to jest „aż liga”. Nie mamy teraz wiele czasu na rozczarowanie – przyznał Adrian Siemieniec po ostatnim gwizdku półfinałowego spotkania Pucharu Polski przeciwko Pogoni Szczecin (1:2). Drużyna z Podlasia odpadła z tych rozgrywek, ale musi się bardzo szybko pozbierać, bo w niedzielę czeka ją być może kluczowe starcie w kontekście walki o tytuł mistrzowski.
Jaga nie kalkuluje
Przegrana w Szczecinie może boleć Jagiellonię podwójnie, bo o awansie Pogoni przesądził gol Fredrika Ulvestada w dogrywce. – Jesteśmy taką drużyną, która nie zastanawia się i nie kalkuluje. Nie robiliśmy tego przed meczem z Pogonią i nie zrobiliśmy przed spotkaniem w Warszawie – zapewniał Siemieniec, który do każdego kolejnego meczu stara się podchodzić krok po kroku i nie wybiega w przyszłość. – Faktem jest to, że po wygranych znacznie łatwiej się regenerujesz, ale nie będziemy patrzeć na zbliżający się mecz przy Łazienkowskiej w negatywny sposób, tylko wręcz odwrotnie – dodaje 32-letni szkoleniowiec.
Na podobny aspekt co Siemieniec uwagę zwraca jeden z najważniejszych piłkarzy w jego układance, czyli Nene. – Będziemy musieli jak najszybciej zapomnieć o porażce w Szczecinie i przekuć gniew oraz smutek na dobrą postawę w spotkaniu z Legią. W sporcie nie zawsze wszystko idzie po twojej myśli, trzeba kontrolować swój umysł i działać w pozytywny sposób – przekonuje pomocnik, który jest jednym z liderów Jagiellonii nie tylko w szatni, ale również na boisku. Doskonałą formę Portugalczyk potwierdził w ostatnim ligowym spotkaniu z ŁKS (6:0), gdy zdobył dwie bramki.
Głosom trenera i zawodnika Jagiellonii trudno się dziwić, bo dla białostoczan konfrontacja w Warszawie i potencjalne zwycięstwo mogą okazać się kluczowe w kontekście walki o pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Drugi w tabeli Śląsk Wrocław od prowadzącej Jagi dzielą cztery punkty. Żółto-czerwoni zdobywają najwięcej bramek (62), grają niezwykle efektownie i obecnie mogą pochwalić się passą trzech wygranych z rzędu w PKO BP Ekstraklasie. Biorąc pod uwagę to oraz nierówną formę pozostałych zespołów z czołówki, nic dziwnego, że na osiem kolejek przed końcem to właśnie Jagiellonia jest powszechnie uważana za głównego kandydata do zdobycia tytułu.
Terminarz ma sprzyjać Jadze
Na finiszu ligi ekipie z Podlasia powinien pomóc również terminarz. Jagiellonia ma za sobą już mecze z prawie wszystkimi najgroźniejszymi rywalami z czołówki. Spośród zespołów Top 6 przed białostoczanami pozostały tylko starcia z Legią w Warszawie oraz z Pogonią Szczecin u siebie (26 kwietnia). Dlatego też najbliższy wyjazd do stolicy można nazywać swego rodzaju finałem dla Jagi – zwycięstwo pozwoli utrzymać lub zwiększyć przewagę nad resztą stawki. W pozostałych sześciu spotkaniach do końca sezonu drużyna Siemieńca zmierzy się z Cracovią (dom), Zagłębiem Lubin (wyjazd), Stalą Mielec (wyjazd), Koroną Kielce (dom), Piastem Gliwice (wyjazd) oraz Wartą Poznań (dom). Wygrana lub remis przy Łazienkowskiej pozwoliłyby Jagiellonii również niemal definitywnie wykluczyć z wyścigu o tytuł właśnie Legię. Stołeczni tracą do lidera z Podlasia siedem punktów i w ich przypadku tylko zwycięstwo pozwoliłoby nadal myśleć o zdobyciu mistrzostwa. – Zawsze zastanawiam się, jak zdobywać bramki i wygrywać mecze, a nie jak nie przegrywać spotkania. To podstawowa różnica, która wynika z tego, jaka ma być Jagiellonia – mówi Siemieniec, który tym samym zapowiada, że na Łazienkowską nie przyjdzie po jeden punkt.
Powstrzymać Guala
Szkoleniowiec Jagi, który prowadzi ją od kwietnia 2023 roku w roli pierwszego trenera, gościł na stadionie Legii tylko raz. W końcówce poprzedniego sezonu, kiedy Duma Podlasia była już pewna utrzymania, a Legia wicemistrzostwa Polski, zespół z Białegostoku poniósł w stolicy sromotną porażkę 1:5. Jedynego gola dla Jagiellonii strzelił wówczas Marc Gual – król strzelców tamtych rozgrywek (15 goli), który potem przeniósł się do Legii.
Choć w barwach Wojskowych Hiszpan nie błyszczy tak, jak w Białymstoku (5 goli w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy), to ostatnio zauważalna jest jego zwyżka formy. W dwóch poprzednich spotkaniach przeciwko Piastowi Gliwice (3:1) oraz Górnikowi Zabrze (3:1) ustępujący król snajperów zdobył dwie bramki i zanotował asystę.
– Jestem pewny jednego. Marc to bardzo dobry piłkarz, który w poprzednim sezonie wiele pomógł nie tylko drużynie, ale również mi osobiście. Na boisku brał odpowiedzialność za zespół i dołożył cegiełkę do tego, że dzisiaj możemy rozmawiać w tak dobrych nastrojach – wspomina snajpera Siemieniec. Mimo to z pewnością liczy, że Gual nie zaprezentuje najlepszego oblicza. Zwłaszcza że za Jagiellonią dwa ligowe mecze, w których nie straciła gola (2:0 z Radomiakiem i 6:0 z ŁKS). Mimo zwycięstw i prowadzenia w tabeli, to dość rzadki przypadek w tym sezonie. Broniący w każdym spotkaniu Zlatan Alomerović zachował do tej pory siedem czystych kont, a w górnej części tabeli więcej bramek niż Jagiellonia (34) stracił tylko Widzew (36).