Starcie mocarzy
W Katowicach spotkają się dwa najlepiej grające wiosną zespoły. Lechia wzorowo realizuje błyskawiczny plan powrotu do PKO BP Ekstraklasy. W Gieksie starają się tonować nastroje, ale są świadomi swej siły i celu.
Wostatnich latach GKS dostarczał swoim kibicom zdecydowanie więcej powodów do rozczarowań niż zadowolenia. Z najwyższej ligi spadł blisko 20 lat temu i bezskutecznie próbuje do niej wrócić, a zdarzało się, że grał jeszcze niżej. Kibice wielokrotnie domagali się radykalnych zmian w zarządzaniu klubem i zwolnienia trenera Rafała Góraka. Brak nerwowych ruchów przyniósł jednak dobre efekty.
Cierpliwość popłaca
Rafał Górak prowadzi GKS od czerwca 2019 roku, wcześniej pracował z tym zespołem w latach 2011–2013. Gdyby zsumować jego dwie kadencje w Katowicach, wyjdzie siedem lat. To wynik w polskich realiach bardzo rzadko spotykany. Dłużej w jednym miejscu pracuje jedynie Tomasz Tułacz, który w poprzednim sezonie doprowadził do PKO BP Ekstraklasy Puszczę Niepołomice. Na ten przykład lubi zresztą często powoływać się prezes GKS Krzysztof Nowak. – Po meczu z Zagłębiem zawodnicy odśpiewali mu „Sto lat”, bo dwa dni wcześniej obchodził 51. urodziny. Trener Górak okrzepł, wytrzymał presję i trudne momenty, których przecież nie brakowało. Znalazł w sobie energię do walki o ambitny cel i wie, czego chce. To jest bardzo dobry szkoleniowiec, znakomity taktyk i to się przekłada na zespół. Nasza sytuacja pokazuje, że być może warto czasami dać trenerowi kilka sezonów spokojnej pracy – mówi nam prezes GKS.
Kolejnym czynnikiem, który przyczynił się do obecnej sytuacji klubu z Katowic, z pewnością jest stabilizacja. GKS słynie z tego, że nie dokonuje wielu transferów, a większość piłkarzy jest ze sobą doskonale zgrana. Trener zna ich możliwości, a także wie, jak ich poustawiać. Drużyna stała murem za Górakiem nawet w cięższych czasach. Jedność szatni w połączeniu z konsekwencją to w dużym stopniu odpowiedź na pytanie, dlaczego Gieksa wiosną jest prawdziwą rewelacją Fortuna 1. Ligi. Ostatnie mecze to prawdziwe pogromy rywali. W lany poniedziałek katowiczanie zlali 4:0 Zagłębie, a wcześniej 5:0 pokonali Podbeskidzie. Nawet biorąc pod uwagę, że to dwie ostatnie drużyny w tabeli, takie wyniki muszą robić wrażenie.
W przerwie zimowej GKS dokonał tylko jednego transferu, ale okazał się on bardzo jakościowy. Mowa o Märtenie Kuusku, który uszczelnił defensywę. Klub wygrał sześć z siedmiu spotkań, a w pięciu z nich nie stracił gola. – Podczas jesiennego meczu z Lechią po czerwonej kartce Arka Jędrycha zrobiła nam się wyrwa w obronie. Wiedzieliśmy, że zimą najważniejsze będzie pozyskanie solidnego obrońcy. Teraz mnóstwo klubów zazdrości nam tego, jak trafiliśmy z Estończykiem. Mamy znakomitą linię obrony, ale nie zapominajmy również, że świetnie broni Dawid Kudła. Zaledwie trzy stracone wiosną bramki to też jego zasługa – mówi prezes Nowak.
Ostateczna weryfikacja
W Katowicach już teraz mogą mówić o ogromnym postępie. Drużyna z dziesiątego miejsca zajmowanego po rundzie jesiennej awansowała na trzecie. Z tak silnym rywalem jak Lechia jednak jeszcze w tej rundzie się nie mierzyła. GKS będzie miał za co się rewanżować, ponieważ starcie w Gdańsku przegrał aż 1:5. Wygrana sprawiłaby zapewne, że na Śląsku baraże, które jeszcze kilka tygodni temu wydawały się być szczytem marzeń, stałyby się celem minimum. Gieksa chciałaby się jeszcze włączyć do gry o bezpośredni awans. – To może być prawdziwa weryfikacja naszej siły, bo widać, że rośniemy z meczu na mecz. Mimo wszystko staram się jednak studzić głowy. Popadanie w hurraoptymizm teraz nie byłoby dobre. Jesienią mieliśmy serię dziewięciu meczów bez zwycięstwa i tak jak wtedy uważałem, że nie jest z nami aż tak źle, tak teraz twierdzę, że nie możemy popaść w drugą skrajność. Nie chciałbym tych emocji rozpalać jeszcze tak bardzo i mówić, że Ekstraklasa jest na wyciągnięcie ręki. Tabela się spłaszcza, tuż pod nami są naprawdę znakomite drużyny, a czekać nas przecież będą jeszcze mecze z Wisłą Kraków czy Arką. Naszym celem jest gra w barażach, a jeśli będzie coś wyżej, to będzie po prostu fantastycznie – kończy prezes GKS.
Nie biorą jeńców
O ile o ekipie z Katowic można powiedzieć, że to drużyna wiosną niemal bezbłędna, to Lechię trzeba określić wprost perfekcyjną. Sześć meczów i sześć zwycięstw to wiosenny bilans nadmorskiego spadkowicza, który robi wszystko, aby jego przygoda poza najwyższą klasą rozgrywkową trwała jedynie rok. Lechia zdominowała rozgrywki i jeżeli wygra w niedzielę, będzie mogła powoli mrozić szampany. Już teraz ma osiem punktów przewagi nad miejscami barażowymi. W Gdańsku robią wszystko, aby awansować bezpośrednio, ponieważ w dniu ewentualnego finału baraży (2 czerwca) nie będą dysponować swoim stadionem, który już dawno został zarezerwowany na koncert Dawida Podsiadły. Lechiści nie tylko wygrywają, ale czasami robią to w niezwykle dramatycznych okolicznościach, jak ostatnio z Odrą Opole (2:1), gdy w ostatniej minucie doliczonego czasu rzutu karnego dla Odry nie wykorzystał Borja Galan.
Oba kluby sporo w tym sezonie łączy. Lechia podobnie jak GKS ma zdecydowanie lepszą wiosnę niż jesień. Bardzo ciężko jest strzelić im gola, w rundzie rewanżowej również straciły tylko trzy gole. Niezwykle szczelne defensywy GKS i Lechii nie oznaczają jednak, że w niedzielę należy spodziewać się bezbramkowego remisu. Wręcz przeciwnie, nadzwyczaj udana runda powinna sprawić, że w meczu, który śmiało można nazwać hitem 26. kolejki, zaprezentują to, co mają najlepszego. Poziom widowiska powinien również podnieść Luis Fernandez, który pojawił się na boisku w ostatnich fragmentach meczu z Odrą po raz pierwszy po wielomiesięcznej kontuzji kolana. Na co przed niedzielnym meczem zwraca uwagę Szymon Grabowski? – GKS posiada w swoich szeregach silnych, wysokich i dobrze czujących się w polu karnym zawodników, którzy są bardzo groźni przy stałych fragmentach gry – mówi trener Lechii. Przy Bukowej zapowiada się piłkarskie święto, które obejrzy komplet publiczności.