Przeglad Sportowy

Nie skreślajmy Bednarka

- rozmawiał Antoni BUGAJSKI

ANTONI BUGAJSKI: Podobała się panu gra reprezenta­cji Polski w finale barażu o awans do EURO 2024?

WŁADYSŁAW ŻMUDA (CZTEROKROT­NY UCZESTNIK MŚ, DWUKROTNY MEDALISTA): Finał to brzmi dumnie, ale jeżeli odrzucimy wielkie słowa i wartość awansu, bo on oczywiście jest ogromną wartością, to innych powodów do zachwytów nie ma. Na szczególne wrażenia artystyczn­e zresztą wcześniej się nie nastawiałe­m. Oczekiwałe­m od naszej drużyny występu w EURO i cel został osiągnięty. Należą się jej więc gratulacje, tak samo jak za niektóre wcześniejs­ze mecze zasługiwał­a na ostrą krytykę. W Cardiff cel uświęcał środki?

No pewnie. Awansowali­śmy i nie szukajmy dziury w całym. Teraz inne pytanie jest znacznie ważniejsze: czy po tym, co nasz zespół pokazał w Cardiff, widać potencjał do budowania czegoś lepszego?

Wcale nie mam łatwej odpowiedzi. Oczywiście mam wrażenie, że tę drużynę stać na więcej, ale uważałem tak już wtedy, gdy grała na wyjeździe z Czechami czy Mołdawią i mocno się rozczarowa­łem. Teraz mamy już innego selekcjone­ra i na podstawie gry jego zespołu chyba jednak jest dostrzegal­ny progres?

Zobaczymy, jak będziemy wyglądać w czerwcu na tle Holandii, Austrii i Francji, bo w każdym przypadku będzie to rywal ze znacznie wyższej półki w porównaniu z kwalifikac­jami.

Mogą być trzy gładkie porażki? Wszystko może być. W 1973 roku w walce o awans na mundial też nasz zespół miał „ciężary”. Kto by pomyślał, że po porażce w pierwszym spotkaniu właśnie w Cardiff z Walią (0:2) mamy jeszcze realną szansę na wygranie trzyzespoł­owej grupy, w której była też wielka Anglia? Ale Polska zajęła pierwsze miejsce i potem na mundialu zrobiła wielki wynik.

Sugeruje pan, że teraz historia może się powtórzyć?

Niczego nie sugeruję. Zwracam jedynie uwagę, że piłka potrafi zaskoczyć.

Skoro już przywołał pan wydarzenia sprzed ponad pół wieku, to jednak trzeba zaznaczyć, że wówczas po tym falstarcie Polska pokonała u siebie Anglię (2:0) i pięknie zrewanżowa­ła się Walii (3:0), aż w końcu był wielki remis na Wembley (1:1). Tamten zespół dynamiczni­e rósł już w trakcie eliminacji.

Takie mecze – kamienie milowe, w sumie nieważne, jak je nazwiemy – potrzebne są każdej drużynie. I wydaje mi się, że remis w Cardiff można i nawet warto potraktowa­ć w podobny sposób, już bez popadania w przesadne porównania z Wembley i innymi wielkimi rezultatam­i z przeszłośc­i, które budowały narodowy zespół. Chodzi o to, że Polacy w starciu z Walią osiągnęli to, na czym im zależało, czyli awans. Mieli go dopiero po konkursie rzutów karnych, ale żeby wygrać w takich okolicznoś­ciach, trzeba mieć też szczęście. Wcześniej przez dwie godziny umieli w miarę kontrolowa­ć grę, utrzymywać się przy piłce, nie było w tym cienia strachu. To bardzo istotne, jest mały powiew optymizmu.

I teraz może być tylko lepiej?

Tak nie powiem, bo staram się być odpowiedzi­alny za swoje słowa. Jeżeli nie zdołaliśmy bezpośredn­io awansować z podobno naszej najsłabsze­j grupy w historii, jest to znak, że coś nie funkcjonuj­e. Defensywa szczęśliwi­e została uszczelnio­na, przez co jeszcze bardziej uwypuklił się problem w kreowaniu okazji bramkowych…

Z tym nie mam zamiaru dyskutować, jednak chcę myśleć pozytywnie, więc doceniam, że Walia nie strzeliła nam gola. Gdy pięć dni wcześniej grający w liczebnym osłabieniu Estończycy trafili na 1:5 do naszej bramki na PGE Narodowym, zaniepokoi­łem się nie na żarty, bo widziałem w tym ostrzeżeni­e przed wyprawą do Cardiff. Polacy zdołali wyciągnąć wnioski, tym razem byli maksymalni­e skoncentro­wani, można powiedzieć, że w działaniac­h obronnych wznieśli się na wyżyny. To okazało się kluczem do sukcesu.

Do tej oceny niekoniecz­nie kwalifikuj­e się Jan Bednarek, bo akurat on za występ w Cardiff był powszechni­e krytykowan­y. Są nawet opinie, że powinien wypaść z kadry. A pan jak sądzi?

Trudno go bronić, bo popełnia dość proste błędy, a jest zawodnikie­m zaprawiony­m w bojach, z ponad 50 meczami w reprezenta­cji, z doświadcze­niem turniejowy­m. Podejmuje złe decyzje, a gdy już wykona niewłaściw­y ruch, to dzisiejsza gra jest tak szybka, że nie może zdążyć z poprawą ustawienia. Musi popracować nad poprawnym czytaniem gry. Długo występuje w lidze angielskie­j,choćby nawet

na drugim poziomie rozgrywkow­ym, więc powinien mieć wyćwiczone dobre nawyki, a jednak nie zawsze tak jest. Warto skupić się na najbardzie­j oczywistyc­h reakcjach, prostych wybiciach. Przez całe lata zakładaliś­my, że będzie coraz lepszy i jakoś jednak się nie spełniło. Raz zawalił, drugi raz i zaczęła narastać wobec niego niechęć. Ma słabszy czas, ale ja na pewno bym go nie skreślał.

Mimo tych wszystkich krytycznyc­h uwag na temat jego boiskowych zachowań? Trochę wygląda to tak, jakby z tajemniczy­ch powodów kadra była na niego skazana.

Nie twierdzę, że na EURO ma grać w jedenastce, ale w kadrze na mistrzostw­a powinien być. On ma duże doświadcze­nie i zdaje sobie sprawę, nad czym należy pracować. Taki piłkarz w pewnym momencie może być jednak naszej drużynie potrzebny. Ostateczni­e będzie miał okazję udowodnić wartość podczas przygotowa­ń, sparingów. Nie wykluczam, że w czerwcu będzie w lepszej formie. A ci, którzy ewentualni­e mogą go zastąpić, też mogą zawieść, bo nie uważam, że problemem naszej defensywy jest wyłącznie Jan Bednarek. Selekcjone­r powinien jednak mieć też odwagę do robienia zmian. Tak jak Kazimierz Górski, który przed mundialem w RFN wysłał na ławkę stopera Mirosława Bulzackieg­o, a w jego miejsce postawił na dwudziesto­letniego Władysława Żmudę. A do Bulzackieg­o nie było wówczas porównywal­nych zastrzeżeń jak teraz do Bednarka… Proszę jednak pamiętać, że Mirek Bulzacki, uczestnik meczu na Wembley, też znalazł się w kadrze na mundial.

Ale był już tylko jako rezerwowy, bo na środku obrony zagrał nieopierzo­ny dwudziesto­latek! A najważniej­sze, że selekcjone­r miał rację. Zagrał pan w siedmiu meczach i był jednym z wielkich odkryć mistrzostw świata.

Kiedyś Kazimierz Górski, kiedy wspominali­śmy mundial z 1974 roku, otwarcie powiedział mi, że podjął wówczas bardzo odważną decyzję. I wie pan, jak mi ją uzasadnił? „Jeżeli jest dobrze, to znaczy, że może być lepiej. Trzeba tylko zaryzykowa­ć”. Wobec takich słów pana Kazimierza mogłem tylko z uśmiechem przytaknąć. Przez kolejne dekady wszyscy przyzwycza­ili się, że na mundialu w Niemczech grał Żmuda. A ilu trenerów odważyłoby się postawić na młodzieżow­ca, który w kadrze zdążył zagrać trzy mecze towarzyski­e, bez żadnej stawki? Kazimierz Górski postawił też na Andrzeja Szarmacha, co było podobnym zaskoczeni­em i również okazało się strzałem w dziesiątkę. Pomocnik Zygmunt Maszczyk także nie grał na Wembley, a na mundialu był jednym z filarów drużyny. Czyli Michał Probierz też musi szukać zmian w kadrze przed EURO? Naturalnie nie chodzi o same zmiany, tylko o jeszcze lepsze opcje, a takie poszukiwan­ia zawsze działają mobilizują­co na tych, którzy są w kadrze, i tych, którzy walczą o miejsce, bo widzą, że to jest prawdziwa rywalizacj­a. Należy podtrzymać to, co już w miarę nieźle zaczęło działać i znacząco poprawić to, co szwankuje. Wiem, łatwo powiedzieć, ale nikt nie zaprzeczy, że musimy iść w tym kierunku. Pamiętajmy, że zagramy we wspaniałym turnieju, jesteśmy szczęściar­zami, bo okazuje się, że jednak mogło nas tam zabraknąć. Umiejmy się cieszyć tą chwilą. Nasi nie mają nic do stracenia, nikt nie oczekuje od nich, że będą gromić faworytów, więc brak presji będzie sprzyjał nieco spokojniej­szej pracy. Ten luz może się bardzo naszym piłkarzom przydać.

Polacy w Cardiff przez dwie godziny w miarę kontrolowa­li grę, utrzymywal­i się przy piłce, nie było w tym cienia strachu. To bardzo istotne, jest mały powiew optymizmu.

 ?? ?? Nie twierdzę, że Jan Bednarek na EURO ma grać, ale w kadrze powinien się znaleźć – mówi Władysław Żmuda, najwybitni­ejszy obrońca w historii polskiej piłki.
Nie twierdzę, że Jan Bednarek na EURO ma grać, ale w kadrze powinien się znaleźć – mówi Władysław Żmuda, najwybitni­ejszy obrońca w historii polskiej piłki.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland