TRÓJKA MOŻE ZMIENIĆ WSZYSTKO
Czterdzieści lat temu wprowadzono w Europie rzut za trzy punkty. Dzięki trójkom, które w Polsce obchodzą właśnie jubileusz, odwracane są losy meczów, a koszykówka jest jeszcze atrakcyjniejsza, bardziej nieprzewidywalna i emocjonująca.
Czterdzieści lat temu w sezonie 1984/85 wprowadzono w Polsce rzut za trzy punkty. 6 metrów i 25 centymetrów – to z takiej odległości prawie na całym świecie rzucało się trójki. Z czasem (od 2010 roku) limit „przesunął” się o pół metra (6,75), a w NBA ten dystans wynosi 7,24 (choć przez kilka sezonów w latach 90. XX wieku zmniejszono go do 6,71).
Dawno temu w Ameryce
Rzut za trzy został na stałe wprowadzony w 1961 roku w Stanach Zjednoczonych (liga ABL). W ABA od 1967, w NBA od 1979, a w europejskich przepisach FIBA od 1984 roku. Długo uważany był za nieistotną sztuczkę, ale obecnie jest fundamentem gry i nikt nie wyobraża sobie basketu bez trójek. NBA długo opierała się przed wprowadzeniem rzutów za trzy punkty. Już od sezonu 1967/68 przyjęła je natomiast konkurencyjna liga ABA. Jej ówczesny komisarz, a wcześniej gwiazdor NBA George
Mikan stwierdził, że pozwolą one zdobywać punkty również niższym zawodnikom, rozciągną obronę i uczynią grę atrakcyjniejszą dla widzów. – Rzuty za trzy były niczym home run (w baseballu wybicie piłki poza boisko – przyp. red.), po których ludzie podrywali się z krzeseł – wspomina Mikan w jednej z książek poświęconej historii ABA. Szefowie NBA potrzebowali ponad dziesięciu lat, aby zaakceptować rzut za trzy punkty w swoich rozgrywkach. W inauguracyjnym dla trójek sezonie NBA 1979/80 drużyny średnio w każdym spotkaniu oddały po 2,8 takich rzutów. Statystycznie do celu trafiało 0,8. W kolejnych latach kibice oglądali je jeszcze rzadziej.
Zmniejszony dystans
W 1986 roku konkurs rzutów za trzy punkty pojawił się przy okazji Meczu Gwiazd. Jego pierwszym zwycięzcą został gwiazdor Boston Celtics Larry Bird, który wygrał go również w dwóch kolejnych edycjach. Od tego momentu popularność trójek zaczęła powoli rosnąć, a średnia skuteczność w lidze przekraczała 30 procent. Wciąż jednak rzuty za trzy punkty długo stanowiły niszę. Pierwszy skokowy wzrost liczby oddawanych trójek nastąpił w sezonie 1994/95 – o ponad 50 procent w stosunku do poprzedniego. To zasługa… zmniejszenia odległości linii na łuku od kosza z 7,24 m do 6,71 m oraz Houston Rockets, którzy w 1994 roku sięgnęli po mistrzostwo, a w tym elemencie byli najlepsi w lidze. W 1995 roku Teksańczycy obronili tytuł i zostali pierwszą drużyną, której średnia liczba trzypunktowych prób w meczu przekroczyła 20. Inauguracyjny mecz finałów z Orlando Magic Rockets wygrali po dogrywce 120:118, a ich bohaterem był Kenny Smith. Tego dnia siedmiokrotnie trafił za trzy, ustanawiając ówczesny rekord finałów. Jednym z tych rzutów 1,6 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadził do dogrywki.
8 punktów w 8 sekund
Strzelcy stali się jednak pożądani przez kluby, nawet gdy po trzech latach przywrócono dawną odległość linii od kosza. Niekwestionowaną gwiazdą lat 90. XX wieku był Reggie Miller z Indiana Pacers, a jego słynnym wyczynem jest zdobycie ośmiu punktów w ciągu 8,9 sekundy w końcówce meczu New York Knicks.
Ekipie Warriors trójki zawdzięczają najnowszy rozkwit. W rozgrywkach zasadniczych 2015/16 Golden State ustanowili rekord, wygrywając 73 z 82 meczów. Trafili w nim 1077 trójek, co także było ówczesnym rekordem, bo ligowa średnia wynosiła 698. Kosmiczny wynik Warriors poprawili w 2017 roku gracze Houston Rocket, trafiając aż 1181 trójek. Stephen Curry w sezonie 2015/16 ustanowił rekord indywidualny, oddając 402 celne rzuty za trzy. W internecie krążą filmy, na których podczas treningu Curry trafia 77 razy z rzędu, a także 94 na 100 rzutów zza łuku albo z… korytarza prowadzącego do szatni. W ekipie z Oakland skuteczny zza łuku był też Klay Thompson. W 2019 roku w trakcie tylko jednej kwarty meczu z Sacramento
Kings zdobył aż 37 punktów, trafiając m.in. dziewięć trójek. Popularność trójek stale rośnie, a to wszystko powoduje, że pojawiły się jakiś czas temu dyskusje o wprowadzeniu rzutu za… cztery punkty.
Łączyński był pierwszy
W naszym kraju i w ligach europejskich rzut za trzy punkty pojawił się od sezonu 1984/85, który zaczynał się jesienią. Natomiast w styczniu 1984 roku przeprowadzono po raz pierwszy próbę gry z rzutami za trzy punkty podczas Turnieju o Puchar Wyzwolenia Warszawy. Pierwszym koszykarzem, który trafił w tej imprezie trójkę, był grający w barwach Legii Jacek Łączyński (ojciec Kamila, rozgrywającego reprezentacji Polski, byłego zawodnika Miasta Szkła Krosno). – Zapowiadano, że po igrzyskach w Los Angeles w 1984 roku wprowadzony będzie w Europie przepis z NBA, czyli rzuty za trzy punkty – mówił wówczas w jednym z wywiadów Jacek Łączyński. – Miało to uatrakcyjnić