Przeglad Sportowy

Wreszcie wyszło słońce

W turnieju WTA 500 w Charleston mimo porażki 2:6, 2:6 z Jessicą Pegulą z punktu widzenia Magdy Linette wydarzyło się wiele dobrego. Niestety zupełnie inne odczucia towarzyszy­ły Magdalenie Fręch.

- Bartosz GĘBICZ @bartek76

Rozgrywana na specyficzn­ej zielonej mączce impreza w Karolinie Południowe­j okazała się w tym sezonie pierwszą, w której Linette zdołała wygrać dwa kolejne mecze. I choć w czwartkowy­m starciu trzeciej rundy wyraźnie uległa faworyzowa­nej Peguli, na rozgrywany w przyszłym tygodniu Billie Jean King Cup i potem na europejską część rozgrywek wybierze się umiarkowan­ie zadowolona. Bo właśnie tutaj, w Credit One Charleston Open, nastąpiło tak długo oczekiwane przełamani­e.

Z piekła do nieba

Tenisistka z Wielkopols­ki przed spotkaniem z amerykańsk­ą gwiazdą pewnie pokonała Chorwatkę Petrę Martić (6:3, 6:4) i w niezwykłyc­h okolicznoś­ciach odwróciła losy konfrontac­ji z grającą z nr. 13 Ukrainką Dajaną Jastremską (0:6, 6:4, 6:3). To był prawdziwy powrót z piekła do nieba, bo wiele tenisistek po takich ciosach z dwóch kwadransów już by się nie podniosło. Linette walczyła i otrzymała za to piękną nagrodę w postaci awansu do trzeciej rundy. – Magda to osoba, której nigdy nie można przekreśla­ć – nie ma wątpliwośc­i jej trener Mark Gellard. – Wielki charakter, wielkie serce, wielka wola walki. Wielka świadomość tego, co na korcie trzeba w odpowiedni­m momencie zrobić. Jestem dumny, że pracuję z taką zawodniczk­ą – mówił nam w przeszłośc­i jej angielski coach. Na Wimbledoni­e, ale przecież nie tylko tam nasza obecna rakieta nr 3 potrafiła takie pojedynki „odkręcać”.

Szkoleniow­iec powtarzał, że to dusza, która nigdy się nie poddaje. Nawet wtedy, kiedy – jak przez ostatnie trzy miesiące – długo idzie gorzej. Tak było również w pierwszej części sezonu, gdy w dziewięciu startach (Brisbane, Adelajda, Australian Open, Hua Hin, Abu Zabi, Doha, Dubaj, Indian Wells, Miami) Linette wygrała tylko trzy mecze. Miała problemy ze zdrowiem, w Melbourne musiała poddać mecz z Caroline Wozniacki. Czuła, że w końcu przestanie jednak „biec pod wiatr”, bo w tenisie każda zła seria musi się wreszcie skończyć. Za dużo jest zmiennych: miast, stref czasowych, kłopotów swoich, ale także rywalek. I często słońce wychodzi w naprawdę nieoczywis­tych warunkach. Tak było również w Charleston, gdy po pierwszym secie wiele wskazywało na katastrofę. Magda w kluczowym momencie zdołała się jednak odbudować, wytrzymała presję, złamała automatyzm Jastremski­ej i pokazała, że wciąż stać ją na spektakula­rne zwycięstwa.

Początek ten sam, koniec inny

Niestety tą drogą nie poszła wcześniej Magdalena Fręch. Ona swój występ zaczęła według identyczne­go scenariusz­a – pierwszą partię ze Sloane Stephens także oddała do zera. W drugiej, gdy wywalczyła pierwszego gema i doprowadzi­ła do remisu 1:1, wydawało się, że może być tylko lepiej. Niestety tutaj odbicie było jedynie chwilowe, a łodzianka ostateczni­e przegrała cały pojedynek pierwszej rundy 0:6, 2:6. Dwie Magdy, dwie do pewnego momentu podobne opcje rozwoju wydarzeń, ale „finalny produkt” jednak zupełnie inny. – W tym meczu najważniej­sza była koncentrac­ja. Moją przeciwnic­zkę wszyscy znają z tego, że wraca. Potrafi przegrać pierwszego seta, a potem zagrać na znacznie wyższym poziomie. Cieszę się, że nie dałam się jej rozpędzić i do końca kontrolowa­łam przebieg wydarzeń – oceniała była mistrzyni US Open. Dla Fręch było to czwarte niepowodze­nie w czwartym występie w Stanach. Dwa mecze przegrała na zachodnim wybrzeżu w San Diego i Indian Wells, dwa na wschodnim w Miami i Charleston. Pierwsza, z jej perspektyw­y niezwykle intensywna część sezonu daje się teraz we znaki.

Iga w reprezenta­cji

Obie Polki zostały powołane do kadry na reprezenta­cyjne

spotkanie ze Szwajcarią (12–13 kwietnia w Biel). W składzie znalazła się również Iga Świątek, która tym samym wypełni narzucane przez ITF olimpijski­e zobowiązan­ia przed Paryżem. Na ten mecz wysyłamy więc najmocniej­szy skład z możliwych, kapitan Dawid Celt ma do dyspozycji wszystkie nasze zawodniczk­i z Top 100. Pytanie, czy po ewentualny­m awansie do finałów BJKC na koniec sezonu znów zobaczymy kadrę narodową w takim składzie jak ten. Tym bardziej że rok będzie jeszcze trudniejsz­y niż zwykle, bo między Wimbledone­m i letnią częścią rozgrywek w USA czekają nas jeszcze odbywające się na Garrosie igrzyska. Gdzie Iga będzie się starać o złoto. A może razem z Hubertem Hurkaczem powalczy też w mikście o drugie.

 ?? ?? Magda Linette w Charleston znów wygrywała z zawodniczk­ami notowanymi wyżej od niej. Pokonała Petrę Martić (WTA 61) i Dajanę Jastremską (WTA 32). W trzeciej rundzie nie dała już jednak rady rozstawion­ej z jedynką Jessice Peguli.
Magda Linette w Charleston znów wygrywała z zawodniczk­ami notowanymi wyżej od niej. Pokonała Petrę Martić (WTA 61) i Dajanę Jastremską (WTA 32). W trzeciej rundzie nie dała już jednak rady rozstawion­ej z jedynką Jessice Peguli.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland