FRANKOWSKI: Wszystko zmierza w dobrym kierunku
ROBERT BŁOŃSKI: Jak bardzo remis w Warszawie przybliżył Jagiellonię do mistrzostwa Polski?
TOMASZ FRANKOWSKI (BYŁY PIŁKARZ I LEGENDA JAGIELLONII): Nie wiem, jak bardzo przybliżył Jagę, ale wiem, że na pewno bardzo oddalił Legię. Zwycięstwo było dla niej obowiązkowe, jeśli wciąż chciała mieć nadzieję, że dogoni Jagiellonię. Mój były klub zrobił duży krok w kierunku tytułu, zagrał efektownie, przeważał i – z mojego punktu widzenia – całe szczęście, że doprowadził do remisu, bo za wrażenia artystyczne punktów się nie przyznaje. Druga połowa była wyraźnie pod dyktando gości, co w końcu zaowocowało golem.
Jak pan przeżywał mecz w Warszawie? Oglądałem go w Białymstoku ze znajomymi. Jestem dość spokojnym człowiekiem i stonowanym kibicem. Wszyscy tutaj zdajemy sobie sprawę, że pojawiła się historyczna szansa na historyczne, bo pierwsze mistrzostwo. Jeśli Jaga zdobędzie tytuł, to całkiem zasłużenie, bo od wielu miesięcy gra efektownie. Legia po strzeleniu pięknego gola przez Marca Guala cofnęła się i starała kontrować. Kilka razy zakotłowało się pod bramką Jagi, szczególnie efektowne było uderzenie Josue, ładnie obronione przez Alomerovicia. Jaga próbowała, przez ponad 80 minut waliła głową w mur. Na koniec dopięła swego.
Legię zgubił minimalizm, nieskuteczność i złe zmiany trenera Kosty Runjaicia?
Nie wiem, co zgubiło Legię, ale faktem jest, że nie poszła za ciosem.
Z drugiej strony pamiętajmy, że miała solidnego przeciwnika, lidera, który po przerwie swoją grą zmusił ją do defensywy.
Ma pan wrażenie, że liga długo nie doceniała Jagiellonii, a przede wszystkim trenera Adriana Siemieńca?
Sądzę, że od początku sezonu kibice w Polsce doceniają grę i pracę młodego szkoleniowca. Miejsce w tabeli nie wzięło się z przypadku. Od dawna jest w czołówce, to najskuteczniejszy i najofensywniej grający zespół Ekstraklasy.
Pan był w barwach Jagiellonii królem strzelców oraz zdobywał Puchar i Superpuchar Polski.
Trzeba to docenić, bo osiągnęliśmy wtedy znaczące sukcesy w historii klubu, ale ewentualnego mistrzostwa nie da się z niczym porównać. Za moich czasów byliśmy liderem ligi po rundzie jesiennej, ale nie dowieźliśmy wyniku do końca. Obecna Jagiellonia wygląda lepiej niż tamta, to bardziej wartościowa drużyna złożona z lepszych zawodników. Mam nadzieję, że wywalczy tytuł. Za zbudowanie zespołu należą się słowa uznania dla prezesa Wojciecha Pertkiewicza, dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, oraz trenera Siemieńca, którzy od ponad roku – przy wsparciu lokalnych działaczy – dobrze zarządzają klubem.
W ostatniej kolejce, 25 maja, Jaga gra z Wartą. Czym byłoby mistrzostwo dla Białegostoku?
Historycznym wydarzeniem – takim jak dla Rakowa rok temu czy Piasta w 2019 roku. Oni też po raz pierwszy sięgnęli po tytuł najlepszej drużyny w kraju. W 2020 roku Jagiellonia obchodziła stulecie klubu – tytuł byłby ukoronowaniem, obchody zostałyby wznowione.
Co oznacza punkt w Warszawie?
Że Jaga zmierza w dobrym kierunku i łatwo w tabeli wyprzedzić się nie pozwoli.
Jagiellonia próbowała, dominowała, ale przez ponad 80 minut waliła głową w mur. Na szczęście dopięła swego.