Stoję murem za Zagumnym
Jedna liga, dwa bieguny, dwie różne rzeczywistości. Za nami runda zasadnicza Plusligi. Znamy najlepszą ósemkę, która powalczy o medale, oraz spadkowicza, który opuszcza elitarne grono. W Radomiu mamy piękny, nowoczesny obiekt, wielkie tradycje i wspaniałych kibiców. Szkoda, że do tego wszystkiego nie możemy dołożyć wysokiego poziomu sportowego. Niestety ekonomii nie da się oszukać. Pieniądze nie grają, ale mają ogromny wpływ na budowanie drużyny. Przykre i niesprawiedliwe jest to, że dużą odpowiedzialność za degradację poniesie nasz wybitny były rozgrywający Paweł Zagumny. Tym razem stoję murem za moim byłym reprezentacyjnym kolegą. Do radomskiej organizacji dołączył jako ostatni i miał najmniejszy wpływ na to, w jakim zestawie personalnym radomianie rozpoczną sezon. Los spadkowicza jest idealnym przykładem podejścia, że „jakoś to będzie”. Za bylejakość przyjdzie im odpokutować na poziomie pierwszej ligi. Mam nadzieję, że będzie to tylko roczny rozbrat z najwyższą klasą rozgrywkową.
Dwa bieguny są od siebie oddalone o 300 km. Teoretycznie blisko, ale Jastrzębie wydaje się zupełnie inną galaktyką. Zwycięzca rundy zasadniczej i finalista Ligi Mistrzów jest wzorem do naśladowania. Bardzo łatwo stanąć w kontrze do mojej opinii, twierdząc, że połowę dobrych rzeczy w Jastrzębiu-zdroju załatwił wysoki budżet. Ale z pieniędzy też trzeba umieć zrobić użytek. Kto chociaż trochę zna siatkarskie środowisko, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że było w Polsce wiele miejsc, gdzie pieniędzmi palono w piecu i efekty były mizerne.