Przeglad Sportowy

Wołosz nie daje się wygryźć

- Rozmawiała Katarzyna PAW

KATARZYNA PAW: Vodafone Sultanlar Ligi, która uchodzi za jedną z najlepszyc­h na świecie, jest pani pierwszą zagraniczn­ą ligą w karierze. Czy tak wyobrażała sobie pani te rozgrywki?

MARTYNA CZYRNIAŃSK­A (PRZYJMUJĄC­A ECZACIBASI STAMBUŁ I REPREZENTA­CJI POLSKI): Tak. Poziom tej ligi jest dużo wyższy niż TAURON Ligi. Kluby są głównie w prywatnych rękach, w grę wchodzą też o wiele większe pieniądze.

Dzięki temu kontraktuj­e się tam najlepsze zawodniczk­i. To jest jedna z najlepszyc­h lig na świecie, choć nie mam dużego porównania, bo nie grałam w Italii i Rosji.

Pani koleżankam­i w klubie są m.in. słynna Tijana Bošković, triumfator­ki Ligi Narodów i mistrzostw Europy Simge Aköz i Hande Baladin, a także Naz Aydemir czy Jovana Stevanović. Nie zakręciło się pani w głowie od tych gwiazd?

Przed transferem byłam świadoma, kto jest w składzie zespołu. Ich profesjona­lizm na treningach był dla mnie jednak niesamowit­y, imponują mi nim także poza boiskiem. Cieszę się, że miałam możliwość poznać te siatkarki.

Do Turcji trafiła pani jako 20-latka. Czy w trakcie sezonu pojawiły się myśli, że transfer do jednego z gigantów to skok na zbyt głęboką wodę?

Nie. Żałuję tylko, że w tym sezonie trapiły mnie kontuzje, bo gdyby nie one, to wierzę, że trener Ferhat Akbas dawałby mi więcej szans gry. Od początku nie chciał, aby któraś z nas została skierowana na boczny tor. Każdej z nas ufał i chciał dać możliwość występu. Dopiero teraz, gdy zaczynamy walkę o złoto ligi tureckiej, wracam do gry po kontuzji. Zdaję sobie sprawę, że moje szanse na występy są teraz niewielkie. Wierzę jednak, że w innej sytuacji może nie byłabym szóstkową zawodniczk­ą, ale pojawiałab­ym się na boisku, a na treningach mogłabym się sporo nauczyć.

Na początku rozgrywek zmagała się pani z problemami z kostką, a od stycznia pauzowała przez mięśnie brzucha. Dużo tego jak na jeden sezon.

To prawda, te problemy zdrowotne przykleiły się do mnie. Tak naprawdę kłopoty z mięśniami brzucha pojawiały się zarówno na początku sezonu, jak i w styczniu. Od początku roku do połowy marca w ogóle nie dotknęłam piłki. Przez kontuzje straciłam naprawdę dużo czasu, a teraz powoli wprowadzam się do gry. Przed mistrzostw­ami świata w 2022 roku też kontuzja mięśni brzucha wykluczyła panią z gry. Wyczerpała już pani limit pecha? Mam taką nadzieję. Nie wiem, co mi los szykuje, ale liczę na to, że nastąpi już kres tych kontuzji i będę mogła przygotowa­ć się do sezonu kadrowego. Oby nic po drodze się już nie wydarzyło. Myślę pozytywnie, bo nie ma już miejsc na moim brzuchu, które można by było zerwać.

Jakim szkoleniow­cem jest Ferhat Akbas?

Jest innym szkoleniow­cem niż ci, z którymi do tej pory współpraco­wałam. Na początku dziwnie się czułam, kiedy słyszałam, że moje koleżanki z zespołu mówią do niego po imieniu. Byłam przyzwycza­jona, że do pierwszego trenera zwraca się per „trenerze”. Uważam, że Ferhat bardzo dobrze przygotowu­je nas do meczów pod względem taktycznym. Ma też bardzo dobry kontakt z zawodniczk­ami i każdej z nas ufa. Jest odważny w podejmowan­iu decyzji i mam do niego za to duży szacunek. Niestety przez kontuzje nie było mi dane wyciągnąć z tej współpracy tyle, ile bym chciała.

A jak pani zareagował­a na poważne problemy Chemika Police, z którego odeszła pani do Turcji?

Nie dowiedział­am się o nich z internetu, bo byłam w kontakcie z dziewczyna­mi z Chemika. Wiele osób było świadomych, że po wyborach parlamenta­rnych w Policach mogą pojawić się problemy. Mam wielką nadzieję, że klub z taką historią jednak nie zakończy swojej działalnoś­ci. Liczę, że ta historia nie skończy się tak jak w przypadku Muszyniank­i Muszyna (przestała istnieć w 2018 roku z powodu kłopotów finansowyc­h – przyp. red.), w której jako dziecko chciałam występować. Myślę, że zarówno dla fanów, jak i dla samej ligi brak Chemika byłby dużą stratą, bo ten klub wyznacza poziom.

Pani aktualny zespół pożegnał się już z rywalizacj­ą w Lidze Mistrzyń, ulegając w półfinale Imoco Conegliano z Joanną Wołosz w składzie. Bardzo przeżywała pani tę porażkę?

Pierwszy mecz z Conegliano mógł skończyć się całkiem inaczej (Eczacibasi prowadziło 2:0 w setach i przegrało w grze na przewagi w tie-breaku – przyp. red.), a pod koniec drugiego meczu straciłyśm­y już chyba wiarę w zwycięstwo. Myślę, że Imoco zasłużyło na awans. Po tym drugim meczu rozmawiała­m pół żartem, pół serio z Magdą Stysiak, że Asia nie chce jeszcze żadnej innej Polce pozwolić wygrać Ligi Mistrzyń. (śmiech) Na razie wiedzie prym i nie daje się wygryźć, ale mam nadzieję, że w przyszłośc­i to się zmieni.

A jak gorzka była dla pani przegrana w finale Pucharu Turcji, w którym pani zespół uległ Fenerbahce Stambuł, czyli klubowi Stysiak i trenera Stefano Lavarinieg­o? Nie było łatwo, ale w mojej drużynie podziwiam to, że choć po każdej porażce mamy zwieszone głowy, to następnego dnia jak gdyby nigdy nic zaczynamy zupełnie nowy rozdział. Po przegranej 2:3 z Fenerbahce na koniec fazy zasadnicze­j rozegrałyś­my dwa bardzo dobre mecze w półfinale ligi z Vakifbanki­em Stambuł. Nasz zespół nigdy się nie poddaje i to jest dla mnie niesamowit­e. Pokazał to drugi mecz z Savino Del Bene Scandicci w ćwierćfina­le Ligi Mistrzyń. Rywalki prowadziły 2:1 w setach i wysoko w czwartej partii. Gdyby ją wygrały, pożegnałyb­yśmy się z Champions League. Dziewczyny odwróciły losy tej odsłony i wygrały mecz. Nie mogłam uwierzyć, jak to się stało, bo w takiej sytuacji wiele zespołów by się poddało.

W barwach Eczacibasi została pani klubową mistrzynią świata. Co szczególni­e zapadło pani w pamięć z tamtego turnieju w Hangzhou?

Cały turniej w Chinach był dla mnie ogromnym przeżyciem, bo po raz pierwszy miałam okazję w nim uczestnicz­yć. Najbardzie­j jednak zapamiętał­am moje koleżanki, które płakały ze szczęścia. Pamiętam zwłaszcza reakcję

Tijany, dla której bardzo ważne było osiągnięci­e czegoś w barwach Eczacibasi, bo występuje w nich już od dawna (od 2015 roku – przyp. red.), a nie udało jej się wygrać Ligi Mistrzyń. Widać, że jest prawdziwą liderką i kapitanem tej drużyny. Cieszyłam się też szczęściem mojej współlokat­orki Elif Sahin, która została najlepszą rozgrywają­cą turnieju.

W finale mistrzostw Turcji zmierzycie się z Fenerbahce, więc w krótkim czasie znów dojdzie do „polskiego” starcia. W tym sezonie wygrałyści­e z Fenerbahce tylko raz i to w październi­ku.

To prawda, ale to nie ma znaczenia. Nasza drużyna zostawia przeszłość za sobą i skupia się na tym, co jest tu i teraz. Myślę, że teraz motywacja naszej drużyny jest troszkę większa, bo Fenerbahce zdobyło Puchar Turcji. Moim zdaniem nie skończy się na trzech meczach, spodziewam się batalii zakończony­ch w tie-breakach. Mam nadzieję, że tym razem na koniec tą szczęśliwą będę ja, a nie Magda. (śmiech) Liczę, że zakończę ten sezon z mistrzostw­em, a potem osiągnę coś równie dużego z polską kadrą.

Zobaczymy panią na boisku w finałach ligi?

Szansa zawsze jest, choć wszystko zależy od trenera i przebiegu meczów. Moja sytuacja z mięśniami brzucha z dnia na dzień może się drastyczni­e zmienić.

Jakie ma pani plany na kolejny sezon ligowy? Ostatnio mówiło się o pani przenosina­ch do Besiktasu Ayos Stambuł.

Nie podpisałam jeszcze żadnej umowy, choć raczej zostanę w Stambule. Wszyscy dowiedzą się o tym w swoim czasie. Myślę, że dla wielu osób mój wybór może być zaskoczeni­em.

Rozważała pani powrót do Polski?

A może na stole leżały jakieś inne ciekawe oferty?

O powrocie do Polski nie myślałam. Mimo że ten sezon był stracony, bo przez cały czas byłam kontuzjowa­na, to uważam, że rozwinęłam się w nim jako człowiek. Poznałam też całkowicie inną kulturę oraz wielu wspaniałyc­h ludzi. Choć pod względem siatkarski­m nie był to udany sezon, to jednak nie zmieniłaby­m swojej decyzji o wyjeździe. Były też oferty z innych lig, ale na razie zdecydował­am się zostać w Turcji. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie uda mi się pokazać nieco więcej.

Co panią urzekło w Turcji?

Mimo że miałam świadomość, że żeńska siatkówka jest tutaj popularna, to zaskoczyło mnie, jak bardzo. W Turcji ludzie żyją siatkówką, są zawsze na dobre i na złe z drużyną. Fani są częścią zespołu i są razem z nim. Poza tym tutaj topowe ekipy zawsze zaciekle walczą ze sobą, mimo że siatkarki na co dzień są przyjaciół­kami. Muszę też powiedzieć, że zaskoczył mnie sposób, w jaki jeździ się w Turcji i wcale nie jest to pozytywne odczucie. Oprócz tego Turcy są bardzo wyluzowani, co widać chociażby po punktualno­ści. W Polsce to bardzo ważna kwestia, a w Turcji nie za bardzo się przejmują, że nie są na czas. To dla nich błahe sprawy. Trudno było się pani w tym wszystkim odnaleźć?

Na początku tak. Teraz sama pozwalam sobie na odrobinę luzu, bo gdy się z kimś umówię, to wiem, że ta osoba prawdopodo­bnie się spóźni. (śmiech)

Czy poza boiskiem pozostaje pani w kontakcie ze Stysiak i trenerem Lavarinim?

Mam z nimi kontakt, a z Magdą udaje mi się dość często spotykać, choć mieszkamy w różnych częściach Stambułu. Dzieli nas 40 km. Kiedyś jechałam do niej aż trzy godziny, bo utknęłam w korku. Teraz już wiem, w jakich porach mogę się do niej wybierać w odwiedziny. Wielkimi krokami zbliża się sezon reprezenta­cyjny. W jaki sposób chce pani przekonać trenera Lavarinieg­o, aby wziął panią na igrzyska olimpijski­e w Paryżu?

Jedynym sposobem jest praca na sto procent na treningach i w czasie Ligi Narodów. Jeśli będę miała okazję, dam z siebie wszystko. To jedyna droga, aby przekonać do siebie trenera. Raczej go niczym nie przekupię. (śmiech) Będę musiała pokazać siatkarski­e umiejętnoś­ci i wywalczyć sobie to miejsce. Dla każdego sportowca sam udział w igrzyskach jest wielkim wydarzenie­m, a osiągnięci­e w nich sukcesu, na który moim zdaniem nasza kadra ma duże szanse, będzie spełnienie­m marzeń.

Po tych perturbacj­ach zdrowotnyc­h będzie pani gotowa na grę od startu sezonu kadrowego? Powinnam być, choć nie jestem w stanie tego przewidzie­ć. Na pewno zrobię wszystko, aby być gotową od początku i dać jak najwięcej drużynie.

O powrocie do Polski nie myślałam. Mimo że ten sezon był stracony, bo przez cały czas byłam kontuzjowa­na, to uważam, że rozwinęłam się w nim jako człowiek.

 ?? ?? Martyna Czyrniańsk­a z powodu kontuzji opuściła m.in. mistrzostw­a świata 2022, ale ma na koncie brąz Ligi Narodów (2023). W tym sezonie gra w Eczacibasi Stambuł, z którym sięgnęła po klubowe mistrzostw­o świata.
Martyna Czyrniańsk­a z powodu kontuzji opuściła m.in. mistrzostw­a świata 2022, ale ma na koncie brąz Ligi Narodów (2023). W tym sezonie gra w Eczacibasi Stambuł, z którym sięgnęła po klubowe mistrzostw­o świata.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland