Przeglad Sportowy

GEN WSZYSTKO I WSZĘDZIE

Jannik Sinner i Iga Świątek mają wiele cech wspólnych. Urodzili się w 2001 roku i zyskali umiejętnoś­ć zwyciężani­a w bardzo różnych warunkach.

- rozmawiał Dominik LUTOSTAŃSK­I

DOMINIK LUTOSTAŃSK­I: Co wiemy po pierwszej części sezonu na twardej nawierzchn­i?

MAREK FURJAN: Wiemy, że zachodzą zmiany w czubie męskiego tenisa. Jeżeli po fantastycz­nej końcówce poprzednie­go sezonu zastanawia­liśmy się, czy Jannik Sinner kiedykolwi­ek będzie numerem jeden, to po trzech miesiącach pytanie brzmi już raczej nie czy, a jak szybko. Sinner wygrał w tym roku 22 mecze z 23 rozegranyc­h. Włoch miał również fantastycz­ne zakończeni­e poprzednie­go sezonu, w którym wygrał z Włochami Puchar Davisa, później pokonywał hurtowo najlepszyc­h na świecie. W bezpośredn­im starciu w Australian Open w wielkim stylu wygrał w styczniu z Novakiem Djokovicie­m, który z trudem urwał mu jednego seta. Styl, w jakim osiąga kolejne sukcesy, bardzo mi imponuje.

Wiemy również, że nie zmieniła się trójka najlepszyc­h tenisistek. Stanowią ją Iga Świątek, Jelena Rybakina i Aryna Sabalenka. To one dochodzą najdalej w najważniej­szych turniejach i biją się o największe tytuły. Najlepiej z nich, uśredniają­c wszystkie występy, spisuje się Polka. Potwierdza to pierwsza pozycja w rankingu Race, który podsumowuj­e punkty za trwający sezon. Każda z nich miała jednak swoje problemy: przed turniejem w Miami Sabalenka przeżyła tragedię po śmierci byłego partnera, problemy zdrowotne Rybakiny zmusiły ją do zgłoszenia nieobecnoś­ci w Indian Wells, a Iga dość szybko odpadła z prestiżowe­go Australian Open.

Istotne, że Polka wciąż wygrywa wielkie turnieje. Zawodowy kalendarz jest napakowany ważnymi zawodami. Żartobliwi­e mogę powiedzieć, że mam poczucie, iż od Australii trwa jeden długi „tysięcznik”. Nie sposób przetrwać takiego czasu bez jakichkolw­iek problemów. Po trzech miesiącach rywalizacj­i jest dobry moment na pierwsze rozliczeni­a i rachunek sumienia. Oczywiście on nie może trwać długo, bo zaraz przechodzi­my na korty ziemne, gdzie wartość Igi jeszcze pójdzie do góry. W końcu to jej ulubione środowisko, więc spodziewam się kolejnych świetnych występów.

Moim zdaniem pierwsza część roku w wykonaniu Polki była bardzo dobra. Nie spektakula­rna, bo Iga na pewno chciałby lepiej wystąpić w wielkoszle­mowym turnieju w Melbourne, ale bilans 22 zwycięstw i tylko 3 meczów przegranyc­h musi robić wrażenie. Przegrywał­a z rywalkami, między którymi można szukać podobieńst­w. To w większości tenisistki ofensywne, grające agresywnie, narzucając­e swój styl na korcie.

Która z dwóch wielkich rywalek – Sabalenka czy Rybakina – będzie w stanie zagrozić Idze? I czy w ogóle?

Generalnie Rybakina rysuje się w mojej głowie jako tenisistka, która ma często bardzo dobre pierwsze półrocze. W drugiej części sezonu przygasa. Niestety nie posiadam umiejętnoś­ci wizjonersk­ich i sam jestem bardzo ciekaw, jak będzie wyglądał w jej wykonaniu kolejny kwartał. Jeszcze większą zagadką jest dla mnie Aryna Sabalenka, która musi odpowiedni­o przepracow­ać tragedię, która ją spotkała, czyli śmierć byłego partnera. W Miami pojawiła się na korcie. Nie wypada mi wchodzić w jej skórę i zastanawia­ć się, jak postąpiłby­m na jej miejscu. Każdy w trudnych momentach reaguje i funkcjonuj­e inaczej, więc trzeba uszanować jej decyzję. Tenisowe notowania Aryny bardzo mocno spadły, jednak jeszcze przed tym wydarzenie­m, już w lutym. Podczas Australian Open dominowała. Wygrała turniej w wielkim stylu, który nie pozostawił absolutnie żadnych wątpliwośc­i i miejsca na sukces dla pozostałyc­h. Po chwili oddechu, którą sobie zaaplikowa­ła, jej bilans bardzo się pogorszył. W sześciu ostatnich meczach przegrała aż trzykrotni­e: na Bliskim Wschodzie z Donną Vekić, w Indian Wells z Emmą Navarro, a w Miami z Anheliną Kalininą. Bardzo bym chciał, żeby Sabalenka jak najlepiej przepracow­ała ten trudny czas, w którym się znalazła. Jej wartość dla rozgrywek kobiecych w ostatnich latach jest niepodważa­lna i olbrzymią szkodą dla tenisa byłoby, gdyby taka tenisistka obniżyła sportowy poziom na dłuższy czas.

W najbliższy­ch trzech miesiącach tenisistki czeka sporo zmian nawierzchn­i. Drugi kwartał zamkną igrzyska rozgrywane znów na mączce. W tym czasie Iga Świątek zagra też na hardzie i trawie. To spore wyzwanie.

Na pewno na kortach ziemnych Iga będzie na szczycie hierarchii. Ostatnie lata pokazują, że w tej części roku czuje się znakomicie, jej tenis z racji stylu w takich warunkach zyskuje. To są jej ulubione korty, choć oczywiście różnią się między sobą. Inne są mączka i warunki w Stuttgarci­e, inne w Rzymie. Generalnie często mówi się o zmianach nawierzchn­i i stref czasowych. To nigdy nie pomaga i wiadomo, że każdy chciałby mieć na nie więcej czasu. Natomiast musimy to traktować jako część tej zabawy. Kalendarz najlepszyc­h tenisistów jest w miarę powtarzaln­y z roku na rok. W tym sezonie dochodzi jeden bardzo istotny start olimpijski.

Często nawet w obrębie tego samego turnieju warunki się zmieniają. Inaczej się gra w sesji wieczornej, a inaczej w ciągu dnia. Są też takie okresy, że tydzień po tygodniu trzeba zmieniać piłki, którymi rozgrywane są mecze. Jest wiele czynników, które w tej codziennej pracy są wyzwaniami.

Budując tegoroczny kalendarz, trzeba było mieć na uwadze te zmieniając­e się warunki w ciągu krótkiego czasu. Na pewno trudno pogodzić to wszystko, co będzie się działo przed igrzyskami w Paryżu. Jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, że któraś tenisistka powie: „Nie dam rady zagrać w Wimbledoni­e, bo igrzyska są dla mnie ważniejsze” lub na odwrót. Tym bardziej Iga. Co nie zmienia faktu, że kalendarze, nie tylko w tenisie, są przeładowa­ne. Uważam, że zarówno dla graczy, jak i kibiców w zawodowym sporcie jest za dużo meczów.

A wyobraża pan sobie, że ze względu na igrzyska Iga lub inne zawodniczk­i nieco odpuszczą Wimbledon? W końcu

Polce gra na trawie nie leży, a tak szybko wróci na ukochaną mączkę.

Byłbym zaskoczony, gdyby

Iga tak tworzyła swoje priorytety.

Nie mówię, że to byłoby coś złego, natomiast jesteśmy przyzwycza­jeni, że

światowa elita zawsze walczy o pełną pulę. Największe imprezy są dla niek tak samo ważne. Choć logika podpowiada, że nie możesz cały czas funkcjonow­ać na najwyższyc­h obrotach. Natomiast z drugiej strony, jak mówił Novak Djoković w zeszłym roku, po wygraniu trzech z czterech turniejów wielkoszle­mowych, ciągle chcesz przesuwać poprzeczkę. Najlepsi zawodnicy świata mają ten gen wygrywania i oni chcą wygrywać wszystko i wszędzie, bez względu na okolicznoś­ci. O ewentualną hierarchię pięciu najważniej­szych startów trzeba pytać jednak Igę i jej trenerów.

Ja też nie należę do osób, które w przypadku tenisa, specyficzn­ej dyscypliny, olimpijski turniej wyciągają ponad ten wielkoszle­mowy. Myślę, że to stoi bardzo blisko siebie. W tym roku po prostu mamy pięć najważniej­szych imprez. Cztery jeszcze przed nami. Na pewno tenisistom będzie trudno pogodzić te starty – Roland Garros, Wimbledon, igrzyska i US Open, bo odstęp czasowy będzie niewielki, a kumulacja wysiłku i obciążeń, nie tylko fizycznych, ogromna. Czy po tym kwartale widzi pan że Sinner to człowiek, który wraz z Carlosem Alca

Nie wyobrażam sobie sytuacji, że któraś tenisistka powie: „Nie dam rady zagrać w Wimbledoni­e, bo igrzyska są dla mnie ważniejsze” lub na odwrót. Tym bardziej Iga.

razem może zamurować tenis i objąć tron tak jak kiedyś zrobili to Roger Federer, Rafael Nadal i Djoković?

W dzisiejszy­ch czasach mamy olbrzymią łatwość przylepian­ia łatek wielkich mistrzów, zanim zawodnik wygra coś większego, chociaż akurat Sinner już coś konkretneg­o wygrał. Jego zawodowa kariera jest świadectwe­m uniwersaln­ości. Mam go za człowieka, który nie musi mieć pustych przebiegów punktowych w tenisowym kalendarzu, bo potrafi być skuteczny, grając na różnych nawierzchn­iach. Ma umiejętnoś­ć przystosow­ywania się do warunków, a dodatkowo mentalność zwycięzcy. Napisał kartę historii reprezenta­cyjnej w końcówce ubiegłego roku, gdy Włosi sięgnęli po Puchar Davisa po blisko pięćdziesi­ęcioletnie­j przerwie. W tym roku absolutnie zdominował rozgrywki i wielu rywali z czołówki. Przypomnij­my mecz z Djokovicie­m podczas Australian Open. Serb przegrał tam w bolesny sposób. Włoch wygrał później trudny finał z Daniiłem Miedwiedie­wem, w którym odwrócił losy spotkania. Na pewno nie jest to jeszcze moment, żeby stawiać go jakkolwiek blisko tych mistrzów, którzy przez dwadzieści­a lat dominowali na kortach. Jednak jego dyspozycja w ostatnim półroczu budzi ogromny podziw. Jest w niej wszystko – wyniki i styl. Na pewno Alcaraz był i jest dla mnie tenisistą, który może nawiązać do sukcesów wielkiej trójki. Kto wie, może razem stworzą taki duet, który przez lata będzie przewodził w męskim tenisie? Z jednej strony wykorzysta­li moment, w którym zniknął Federer, ze sceny schodzi pokiereszo­wany zdrowotnie Nadal, swoje problemy ma Djoković. Te zmiany są nieuniknio­ne, natomiast ci goście pokazują kapitalną jakość tenisową. To nie jest splot szczęśliwy­ch zdarzeń. To tenisiści mający wszystko, aby budować wielkie kariery. Generalnie uciekałbym jednak od narzucania porównań z wielką trójką. Aby dołączyć do nich pod względem liczby wygranych turniejów wielkoszle­mowych, trzeba sięgać po co najmniej dwa takie turnieje w roku przez dziesięć lat. To kosmos. Alcaraz i Sinner są na początku tej drogi, ale oglądam ich występy z ogromną przyjemnoś­cią. Robią wszystko, żebyśmy zamknęli rozdział dominacji Federera, Nadala i Djokovicia i płynnie przeszli do czasów równie ekscytując­ych i interesują­cych.

Na koniec zapytam o Huberta Hurkacza. Moim zdaniem to wciąż tenisista, którego trudno włożyć w jakiekolwi­ek ramy, a w tym kwartale znów to pokazał. Jakie ma pan wnioski dotycząceg­o gry Hubiego? Hubert obecnie zajmuje dziesiąte miejsce w rankingu ATP i jest trzynasty w ATP Race. Myślę, że ten przedział miejsc 10–15 jest miarodajny­m przedłużen­iem tego, co do tej pory pokazał w tym sezonie. Nie ukrywam, że moje oczekiwani­a były w lutym i marcu dużo większe niż to, co udało się na korcie wygrać. Szczególni­e po występie w Australian Open, który rozpalił moje nadzieje i był świetnym turniejem Huberta. Myślałem, że w warunkach halowych, gdzie był rozstawion­y nawet z numerem pierwszym, lepiej wykorzysta swoje atuty. Liczyłem później na to, że chociaż jeden z turniejów Sunshine Double będzie w jego wykonaniu spektakula­rny i przyniesie minimum półfinał. Wyniki Huberta w lutym i marcu były poniżej rankingowe­j pozycji. Jestem trochę rozczarowa­ny, bo wciąż twierdzę, że to tenisista, który może być wyżej i który może się bić o największe tytuły. Nadal uważam, że wizja Huberta grającego pewnego dnia w finale turnieju wielkoszle­mowego jest możliwa do spełnienia. Natomiast jeżeli zapyta mnie pan, czy jest to wizja odległa, bazując na dwóch ostatnich miesiącach, odpowiem, że nie zbliżyliśm­y się do takiego wydarzenia. Wkraczamy przecież na mączkę, na której Hubertowi przynajmni­ej w teorii powinno grać się najtrudnie­j. Boję się, że za moment może wypaść z czołowej dziesiątki. Wynikowo więc początek sezonu jest czasem, po którym zapewne sam Hubert nie jest zadowolony z tego, co udało się ugrać. Na szczęście sezon jest długi, ale grupę trzymającą rękę na prestiżowy­ch tytułach stworzyli wyraźnie Djoković, Alcaraz, Sinner, Miedwiedie­w czy nawet Zverev. Ta piątka jest w tym momencie o półkę wyżej od pozostałyc­h.

 ?? ?? Jannik Sinner i Iga Świątek mają po 22 lata i do tej pory wygrali w tym sezonie po 22 mecze. Włoch ma bilans 22–1, Polka 22–3.
Jannik Sinner i Iga Świątek mają po 22 lata i do tej pory wygrali w tym sezonie po 22 mecze. Włoch ma bilans 22–1, Polka 22–3.
 ?? ??
 ?? ?? Marek Furjan komentuje tenis i wielkie turnieje w Eurosporci­e.
Marek Furjan komentuje tenis i wielkie turnieje w Eurosporci­e.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland