Zmarzlik i spółka zmiażdżyli rywali
Polska ze złotym medalem drużynowych mistrzostw Europy. Zawodnicy Rafała Dobruckiego zdeklasowali konkurentów i wygrali tę imprezę już trzeci raz z rzędu.
Polscy żużlowcy efektownie rozpoczęli kolejną medalową serię. W sobotę na torze w Grudziądzu nie pozostawili złudzeń rywalom z Danii, Szwecji i Czech, sięgając po trzeci z rzędu tytuł drużynowych mistrzów Europy. W całych zawodach oddali rywalom tylko dziewięć punktów, a złoto zapewnili sobie trzy biegi przed końcem zawodów. Kropkę nad i postawił Bartosz Zmarzlik.
Ludzie ze złota
W sezonie 2023 polscy żużlowcy wygrali prawie wszystko, co było możliwe. Od Grand Prix i Pucharu Świata zaczynając, aż na młodzieżowych imprezach kończąc. Poza indywidualnym mistrzostwem Europy zwyciężyli we wszystkich zawodach rangi mistrzostw świata i Europy – zarówno w kategorii seniorów, jak i juniorów. Dało to w sumie dziewięć złotych krążków! – Mamy worek medali. Nie jest on lekki. Dźwigamy go jednak i liczymy, że dorzucimy kolejny krążek – zapowiadał selekcjoner reprezentacji Rafał Dobrucki przed sobotnim finałem drużynowych mistrzostw Europy.
Polacy byli wyraźnymi faworytami imprezy, mimo iż trener nie mógł, ze względów regulaminowych, skorzystać ze wszystkich najlepszych. Zgodnie z wytycznymi FIM mógł wyznaczyć do startu tylko jednego stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Padło oczywiście na czterokrotnego indywidualnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika kosztem Dominika Kubery i Szymona Woźniaka. Z kolei absencje Macieja Janowskiego oraz świetnie dysponowanego na początku sezonu Kacpra Woryny (drugie miejsca w Złotym Kasku i Memoriale Edwarda Jancarza) były już spowodowane tylko wyborami Dobruckiego.
W pełni się jednak obroniły, bo zarówno Patryk Dudek, jak i bracia Przemysław i Piotr Pawliccy spisali się w Grudziądzu doskonale. Dudek w całych zawodach zgubił zaledwie oczko i był najskuteczniejszym zawodnikiem naszej ekipy. Zmarzlik i Pawliccy oddali rywalom po dwa punkty. Przy czym Przemysław, starszy z braci, na torze zameldował się czterokrotnie, bo w ostatniej serii zastąpił go nasz rezerwowy junior Wiktor Przyjemski.
– Bardzo dużo się komunikowaliśmy, wymienialiśmy uwagi, co działa, a co nie. Wygrywaliśmy biegi, ale cały czas szukaliśmy lepszego doklejenia do toru. Staraliśmy się to robić bezpiecznie, żeby nie przegrywać biegów – skomentował przed kamerami TVP Sport Przemysław Pawlicki.
Nie do ugryzienia
Srebro przypadło Duńczykom, brąz zdobyli Szwedzi, a na ostatnim miejscu znaleźli się Czesi.
– Polacy tak naprawdę byli dziś nie do ugryzienia. Od pierwszej serii byli znakomicie dopasowani do toru. Nie byliśmy w stanie im poważnie zagrozić. Próbowaliśmy gonić, ale byli czujni. Wykonali fantastyczną pracę. Drugie miejsce, które wywalczyliśmy, też jest sukcesem – szczerze przyznał menedżer Duńczyków Nicki Pedersen. Najważniejszą imprezą dla naszej reprezentacji będzie Speedway of Nations, czyli drużynowe mistrzostwa świata rozgrywane w formule turnieju par. Polacy, którzy w XXI wieku aż osiem razy triumfowali w Drużynowym Pucharze Świata, w SON na najwyższym stopniu podium nie stali jeszcze nigdy. W ostatniej edycji imprezy zajęli dopiero szóste miejsce, co było naszym najgorszym wynikiem w mistrzostwach globu w obecnym stuleciu. Tegoroczny finał SON odbędzie się 13 lipca w Manchesterze.