Magiera szuka sposobu na Urbana
Dobrzy znajomi z czasów wspólnej pracy w Legii Warszawa zmierzą się w meczu, który może mieć duże znaczenie dla układu czołówki tabeli. Jacek Magiera przyjedzie do Zabrza z myślą „do pięciu razy sztuka”.
Wżadnym z czterech dotychczasowych meczów drużyn Jana Urbana i Jacka Magiery w PKO BP Ekstraklasie obecny szkoleniowiec Śląska Wrocław nie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Jego bilans to remis i trzy porażki, a strata punktów przez wicelidera w niedzielnym meczu na Arenie Zabrze nie wchodzi w grę, jeśli chce zachować realne szanse na mistrzostwo. Sytuacja wrocławian w tabeli byłaby dziś korzystniejsza, gdyby nie między innymi jesienny mecz z Górnikiem: ekipa Magiery miała wówczas szansę na ósme ligowe zwycięstwo z rzędu, jednak w ostatniej akcji dała sobie wbić gola na 1:1.
Mecz poglądowy
Okoliczności niedzielnego meczu Górnika Zabrze ze Śląskiem Wrocław będą łudząco podobne do tych z końcówki poprzedniego sezonu. Wtedy wrocławianie również przyjechali na teren czternastokrotnego mistrza Polski w kwietniową niedzielę, a na trenerskich ławkach siedzieli Jan Urban i Jacek Magiera. Ten drugi właśnie spotkaniem przeciwko Górnikowi rozpoczynał drugą kadencję na ławce swojego zespołu – przejął go raptem kilkadziesiąt godzin wcześniej z rąk Ivana Djurdjevicia i nie ukrywał, że wizyta w Zabrzu posłużyła mu głównie w celach poglądowych, na kogo będzie mógł liczyć na ostatniej prostej sezonu. Obserwacje nowego-starego szkoleniowca Śląska były niezbędne, bo jego zespół znajdował się wtedy w nieporównywalnie trudniejszej sytuacji niż dzisiaj.
Na miesiąc przed końcem ligi, po serii meczów bez wygranej wrocławianie zajmowali miejsce w strefie spadkowej, a ich położenie dodatkowo pogorszyło się po przegranej z Górnikiem 0:2. Spotkanie z Urbanem, a więc dobrym znajomym z czasów wspólnej pracy w Legii Warszawa, posłużyło Magierze jako weryfikacja najsłabszych elementów i niewykluczone, że odegrało kluczową rolę w powodzeniu walki o pozostanie w elicie. Tamtej wiosny Magiera, tak jak Urban, wrócił do klubu na mocy obowiązującego kontraktu mimo wcześniejszego zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy. W przypadku szkoleniowca Górnika wydarzyło się to raptem kilka tygodni wcześniej, bezpośrednie starcie ich drużyn udowodniło jednak, jak dużą rolę odgrywa każdy dodatkowy dzień pracy.
Urban zwolnił Magierę
Historia ekstraklasowych meczów drużyn Magiery i Urbana sięga sezonu 2017/2018, kiedy to obecny trener zabrzan siedział na ławce Śląska, a jego kolega po fachu przyjechał do Wrocławia w roli szkoleniowca Legii Warszawa. W połowie września 2017 roku dwukrotny mistrz Polski hucznie świętował obchody 70-lecia klubu, na trybunach pojawiły się największe śląskowe legendy, a oczy wszystkich koncentrowały się na boiskowym starciu z renomowanym przeciwnikiem. Wrocławianie na zwycięstwo z Legią czekali wówczas od prawie pięciu lat i choć kolejny mecz ze stołeczną ekipą nie zaczął się dla nich dobrze i po 45 minutach przegrywali za sprawą trafienia Jarosława Niezgody, w drugiej połowie potrafili odwrócić rezultat. Dwukrotnie po dośrodkowaniach Łukasza Brozia trafił Marcin Robak i Śląsk wygrał 2:1, a kilkadziesiąt godzin po meczu we Wrocławiu Dariusz Mioduski zdecydował się zwolnić Magierę z funkcji trenera Legii.
Ten kolejny raz przeciwko Urbanowi zaprezentował się ponad cztery lata później, już w roli szkoleniowca WKS. Na początku sezonu 2021/2022 jego zespół był najdłużej niepokonany w PKO BP Ekstraklasie i umiejętnie łączył ligę z interesującą przygodą w kwalifikacjach europejskich pucharów. Z biegiem czasu tamten Śląsk wytracał jednak prędkość i kiedy do Zabrza przyjechał w przeddzień Barbórki, został łatwo wypunktowany przez gospodarzy 3:1. Ozdobą meczu był wtedy jeden z pierwszych kapitalnych goli Lukasa Podolskiego dla Górnika, a dla wrocławian rozpoczynały się poważne kłopoty, bo w grudniu 2021 roku przegrali wszystkie trzy konfrontacje o punkty. Z kryzysu nie wyszli zaś nawet po zimowych przygotowaniach, co już w pierwszych tygodniach ligowego grania na wiosnę skończyło się rozstaniem z Magierą.
Gorzki punkt
Mimo że jedyny punkt w czterech ekstraklasowych meczach przeciwko Urbanowi zespół Magiery zdobył w rundzie jesiennej trwającego sezonu, niewykluczone, że właśnie on jest powodem najbardziej gorzkiego wspomnienia obecnego szkoleniowca Śląska. Na początku października ubiegłego roku remis z Górnikiem, który dopiero podnosił się po słabym rozpoczęciu sezonu, nikogo we Wrocławiu nie mógł satysfakcjonować. Zespół Magiery w spektakularny sposób wygrzebał się z dolnych rejonów tabeli, notując niespotykaną serię siedmiu kolejnych ligowych wygranych, a z Górnikiem na własnym stadionie prowadził aż do czwartej minuty doliczonego czasu gry. Prowadzenie wrocławianom w pierwszej połowie kolejnym jesiennym golem zapewnił Erik Exposito i choć w następnych minutach nie zdominowali przeciwnika, w swoim charakterystycznym stylu kontrolowali wydarzenia, nie dopuszczając przyjezdnych do groźnych sytuacji pod bramką Rafała Leszczyńskiego. W tamtym momencie wydawało się, że pragmatyzm znowu zapewni Śląskowi komplet punktów, tak jak we wcześniejszych meczach z Piastem Gliwice czy Wartą Poznań (w obu przypadkach po 1:0), ale ostatnie słowo należało jednak do podopiecznych Jana Urbana.
W ostatniej akcji meczu najsprytniej na połowie wrocławian zachował się rezerwowy Szymon Czyż i punkt pojechał do Zabrza, a Magiera wciąż nie mógł cieszyć się ze zwycięstwa nad swoim dawnym mentorem. To, co powtórzy się w niedzielę przy Roosevelta, to na pewno ich serdeczne przywitanie oraz wymiana przedmeczowych uprzejmości. Szkoleniowiec gości z pewnością dodatkowo zmotywuje jednak swój zespół, by nie spełnił się także inny stały punkt programu jego meczów przeciwko Górnikowi, czyli strata punktów, która w dłuższej perspektywie mogłaby zadecydować nawet o losach całego sezonu.