Zatęskniłem za wyścigami
ALDONA MARCINIAK: Pierwszą stronę naszego dodatku o European Le Mans Series zatytułowaliśmy „Powrót mistrza”. Pasuje panu takie miano? Chodzi oczywiście o tytuł mistrza ELMS w 2021 roku.
ROBERT KUBICA: Debiutując w wyścigach długodystansowych, razem z ORLEN WRT Team w 2021 roku zdobyliśmy mistrzostwo Europy. Można więc tak powiedzieć.
Tęsknił pan za jazdą? Bo jak patrzę na tegoroczny kalendarz, a w nim 14 startów, bo łączy pan European Le Mans Series z Długodystansowymi Mistrzostwami Świata, to raczej będzie pan zajęty.
To jest fajne pytanie, ponieważ wychodziłem z okresu, gdzie łączyłem sporo zadań i obowiązków w latach 2020– 22. Rok temu zrobiłem sobie krótką przerwę. Chociaż nie wiem, czy mogę tak to nazwać, bo przecież cały czas startowałem w WEC, ale było to tylko siedem wyścigów. Nie łączyłem programów. I jeśli mam być szczery, to po prostu zatęskniłem. Doszedłem do wniosku, że jednak siedem wyścigów w sezonie to zbyt mało. Oczywiście łączenie programów ma swoją specyfikę. Wielu kierowców startuje nawet nie w dwóch, ale w trzech seriach. Dzięki wsparciu ORLENU jestem w stanie pogodzić dwa programy w tym sezonie. Tak jak pani wspomniała, łączę mistrzostwa świata w AF Corse za kierownicą Ferrari i czwarty sezon za kierownicą auta w serii LMP2, która jest główną kategorią w mistrzostwach Europy. Czeka pana pierwszy taki sezon, w którym będzie trzeba się przesiadać z różnych typów aut z samochodu LMP2 do Hypercara i odwrotnie. Jak się pan do tego przygotowuje?
To pierwszy sezon, w którym będę przeskakiwał z Hypercara do LMP2, jednak nie pierwszy z jazdą różnymi autami. W 2021 roku przesiadałem się zza kierownicy bolidów Formuły 1 do LMP2. Pamiętam taki pierwszy sprawdzian. Było to na Spa, a kilka dni wcześniej jeździłem na Imoli na testach bolidem Formuły 1. Wtedy nie było większych problemów. Ale oczywiście dopóki tego powrotu za kierownicę Hypercara nie poczuję dokładnie, to tak naprawdę nie wiem, jak się będę zachowywał. Mam jednak nadzieję, że doświadczenie mi pomoże. Kalendarze są tak ustawione, że z reguły zawsze startuję wcześniej w mistrzostwach Europy, a tydzień później jest od razu wyścig w Hypercarze. Tak jak jest na przykład po Barcelonie (ELMS). Od razu jedziemy prosto na Imolę (WEC). I tak samo jest po wyścigach na torze Paul Ricard (ELMS), tydzień później będą zawody na Spa. Jestem pozytywnie nastawiony. Oprócz tego, że startuje pan w dwóch seriach, to również w dwóch różnych teamach.
W ELMS będzie to ORLEN AO by TF. Mógłby pan coś więcej opowiedzieć o tym zespole, bo to znowu dla pana nowa ekipa. jest to nowy zespół w kategorii LMP2. Startował pod innymi nazwami, ale grupa jest ta sama. To zespół, w którym też jeździł Louis Deletraz w ubiegłym roku. Tak że ogólnie jest to mój powrót do angielskich korzeni. Zawsze miło wspominałem pracę z angielskimi zespołami. Startowałem oczywiście w Formule 1 z – chyba można tak powiedzieć – dwoma tamtejszymi zespołami. Chociaż Renault nie było widziane jako angielski team, ale tak naprawdę baza i korzenie tej ekipy zawsze były w Anglii. Podobnie w Williamsie. Bardzo się cieszę, że powracam do Anglików, oni mają trochę inny styl pracy, który zawsze lubiłem.
W porównaniu z F1 zupełnie inaczej wygląda budowanie relacji. W wyścigach długodystansowych bardziej buduje się je z kolegą z ekipy, mniej z zespołem, bo te zespoły częściej się zmieniają. Pan w tym sezonie będzie zmieniał też teamy między seriami. W Formule 1 przeciwnie, raczej nie buduje się relacji z kolegą z ekipy, bo to jest pierwszy rywal, a stara się zacieśniać kontakty z zespołem. Słusznie myślę?
Ogólnie motorsport, zaczynając od kartingu, poprzez różne szczeble formuł juniorskich, uczy egoistycznego podejścia. Tak naprawdę twój partner zespołowy jest twoim głównym rywalem, ale też przy okazji rywalem takim samym jak inni kierowcy z innych zespołów. W wyścigach długodystansowych twój partner jedzie twoim autem na twój końcowy wynik. I jest to zupełnie inne podejście, co nie eliminuje egoistycznego podejścia. Szczególnie u młodych kierowców. Pamiętam pierwszą rozmowę z byłym szefem WRT Vincentem Vosse’em, który podkreślał, że pierwszą niepewnością przy braniu doświadczonego kierowcy, który jeździł w wyścigach sprinterskich, czyli w moim przypadku były to DTM i F1, jest właśnie podejście. Chodzi o to, jak ta współpraca będzie wyglądała nie tylko z zespołem, ale właśnie z partnerami zespołowymi. Myślę, że dosyć szybko zrozumiałem, o co chodzi w wyścigach długodystansowych. Potrafię zrozumieć potrzeby partnerów zespołowych. Porozmawiajmy o młodym kierowcy, który dołącza do ORLEN AO by TF, czyli Jonnym Edgarze. Jest to chłopak, który przychodzi prosto z wyścigów bolidów jednomiejscowych, wieloletni kierowca programu juniorskiego Red Bulla. Jak to się stało, że do was dołączył?
W LMP2 jeden kierowca z trzech musi być tak zwanym kierowcą srebrnym. Chodzi o kategorie federacji międzynarodowej. Są cztery szczeble i jeden z kierowców musi być w kategorii srebrnej. Jest kategoria brązowa dla amatorów, złota i platynowa. Każdy zespół stara się mieć jako partnera jak najsilniejszego kierowcę srebrnego. Na przykład w 2021 roku startowaliśmy z Yifeiem Ye, który był bardzo mocnym kierowcą srebrnym. Myślę, że Jonny jest nawet mocniejszy. Bardzo się cieszę, iż to właśnie jego udało nam się ściągnąć do zespołu i myślę, że będzie w stanie pokazać swój kunszt i talent za kierownicą naszego prototypu.
Nie ma pan obawy, jak będzie wyglądał ten jego pierwszy sezon na długim dystansie po przejściu z aut jednoosobowych? W 2021 roku rozmawiałam z Louisem Deletrazem, który czuł trochę rozgoryczenie, że jego kariera w single-seaterach nie rozwinęła się i że przechodzi do długiego dystansu na tak wczesnym etapie kariery. Zażartowałbym, że to już jest moja rola, żeby to dobrze wynie glądało. Myślę, że w wyścigach długodystansowych sporo daje rozmowa między kierowcami. Chodzi o nakierowanie na jeden cel, który powinien być dokładnie ten sam: dowiezienie jak najszybciej do mety naszego prototypu. To czasami znaczy, że trzeba się poświęcić i nie zawsze błyszczeć za wszelką cenę.
Z jakim nastawieniem zaczyna pan ten sezon European Le Mans Series? Czy to jest uzupełnienie programu w Długodystansowych Mistrzostwach Świata, a jaki wynik z tego wyjdzie, taki wyjdzie, czy jednak jest ta myśl: jedziemy po tytuł?
Słynę z tego, że nie pompuję balonika. Tak więc myślę, że skoncentrujemy się nad wykonaniem zadania jak najlepiej, a wyniki przyjdą. Konkurencja jest naprawdę bardzo mocna. Zobaczymy, czy będziemy w stanie kończyć wyścigi i na jakich pozycjach. Na pewno początek sezonu jest ważny. Bardzo istotne jest też, żeby dowieźć dobre punkty do mety. Jeśli będziemy w stanie walczyć o zwycięstwo, to oczywiście z miłą chęcią o nie powalczymy. Natomiast jeżeli będziemy odstawać od czołówki, to też trzeba będzie dowieźć trochę gorsze lokaty.
Myślę, że dosyć szybko zrozumiałem, o co chodzi w wyścigach długodystansowych. Potrafię zrozumieć potrzeby partnerów zespołowych.