Przeglad Sportowy

LECH GRA PO PROSTU BEZNADZIEJ­NIE

- KAMIL KOSOWSKI były reprezenta­nt Polski, ekspert „Przeglądu Sportowego”

Blamaż Lecha z Puszczą w Krakowie oceniam tak jak poznańscy kibice. To był naprawdę beznadziej­ny występ. Wiele osób ocenia trenerski warsztat Mariusza Rumaka i czeka na kolejne ruchy ze strony klubu. Według mnie źle byłoby zmieniać trenera w tym momencie, bo skoro Rumak dostał kilka miesięcy, niech się sprawdzi do końca. To właśnie teraz jest najlepszy moment, by się przekonać, jak szkoleniow­iec sobie radzi podczas kryzysu. Problem jest inny. Początek rundy był obiecujący, ale żeby w zaledwie dwa miesiące wpakować się w taki kryzys? Trudno to zrozumieć. W przypadku lechitów nie można skrytykowa­ć jednego piłkarza czy dwóch, tylko ośmiu albo dziesięciu. Przedmeczo­we zapowiedzi były huczne. Trener podkreślał, że ma niemal pełną kadrę, a Mikael Ishak wraca do formy. Rumak dawał do zrozumieni­a, że ma pomysł, jak pokonać Puszczę i wyeliminuj­e jej największe zalety – w tym stałe fragmenty i kontrataki. A jaka była rzeczywist­ość? Pierwsza bramka dla Puszczy padła po kontrataku, druga po stałym fragmencie. Do tego doszła spora kontrowers­ja – czyli czy powinien być rzut karny po faulu Bartosza Salamona na Jordanie Majchrzaku. Gdyby sędzia podyktował jedenastkę, Lech mógł do przerwy przegrywać 0:3. Blamaż. Kibice jeżdżą za Lechem, zapełniają trybuny, więc chcieliby zobaczyć dobrą piłkę i mecze, w których ich ukochany zespół pokazuje charakter. Tak było w starciu z Pogonią. Lech nie był lepszy, ale ostateczni­e potrafił strzelić gola i zapewnić sobie trzy punkty. Przeciwko Puszczy był faworytem, a tu… taki klops.

Trzeba uszanować zwycięzców i zatrzymać się na ich cennej wygranej, która pozwoliła im wyjść ze strefy spadkowej. Puszcza była lepsza. I nie chodzi mi tylko o stałe fragmenty, ale o cały plan na mecz. Słowa uznania dla trenera Tomasza Tułacza i jego piłkarzy, bo przeciwko Kolejorzow­i zagrali podobnie jak Raków z Lechem kilka tygodni temu. Jedyna różnica jest taka, że mistrzowie Polski byli bardziej skuteczni (4:0). Ale i tak duże brawa dla Puszczy, wygrała zasłużenie.

Aby jakkolwiek oceniać pracę Goncalo Feio w Legii, trzeba zaczekać przynajmni­ej do końca sezonu. Na razie nie jest to zespół Portugalcz­yka, tylko Kosty Runjaicia i tak pewnie będzie do ostatniego spotkania tej kampanii. Do ewentualny­ch roszad taktycznyc­h oraz personalny­ch dojdzie, gdy Polacy będą grali na mistrzostw­ach Europy. Z Rakowem było takie samo ustawienie, praktyczni­e taki sam skład. Co prawda nie grał Ryoya Morishita, za to wystąpili Patryk Kun i Paweł Wszołek, co było dla mnie zaskoczeni­em. Trzy ostatnie mecze Legia zagrała podobnie. W Zabrzu legioniści zwyciężyli Górnika, notując bardzo dobre spotkanie. Później podobnie było z Jagielloni­ą przy Łazienkows­kiej, tyle że lider miał więcej jakości, strzelił gola i obronił remis. Przeciwko Rakowowi było więcej defensywy, mniej ofensywy, Legia biegała i starała się, ale jeśli mówimy o drużynie, która jesienią ograła Aston Villę, to jest to już dawno nieaktualn­e. Zespół potrzebuje świeżej krwi, dobrych piłkarzy. Odeszli Bartosz Slisz i Ernest Muci, finanse uratowane, ale klub nie sprowadził godnych zastępców.

Pytanie, jaki cel postawiono Feio do końca sezonu? Pewnie awans do eliminacji europejski­ch pucharów, ale wcale nie musi się to udać, bo Portugalcz­yk pracuje za krótko – co on może zrobić przez trzy dni? To samo przed kolejnymi spotkaniam­i. Kalendarz jest przecież dość napięty. Jeśli drużyna pod wodzą Feio uzyska awans do europejski­ch pucharów, to problem będzie mniejszy, ale jeśli nie, to naprawdę słaby scenariusz dla Legii. Podobnie dla Feio, ale nie będzie to wtedy jego wina. Ja bym Runjaicia zostawił do końca sezonu i postawił cel: „Nie ma pucharów? Żegnamy się”. Klub podjął radykalną, zaskakując­ą decyzję, ale pewnie przemyślan­ą. Może jednak Feio zaskoczy?

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland