KWOLEK A SPRAWA POLSKA
Uwielbiamy to robić! Analizowanie, komentowanie, podważanie i rozkminianie selekcjonerskich powołań to jedna z naszych ulubionych zabaw. Możemy zatem sobie poużywać, bo Stefano Lavarini i Nikola Grbić ogłosili w minionym tygodniu 30-osobowe kadry na siatkarskie Ligi Narodów, a co za tym idzie tak naprawdę na cały olimpijski sezon. Bo przecież nie po to teraz powołali tak liczne grono kadrowiczów, żeby przed Paryżem nagle ściągać kogoś spoza tej listy.
Zacne grono ekspertów i kibiców zabiło na alarm zwłaszcza po nominacjach Grbicia, bo oto na liście powołanych nie znalazł się Bartosz Kwolek. Mistrz świata z 2018 i wicemistrz globu z 2022 roku ma świetny sezon, a w weekend poprowadził Aluron Zawiercie do półfinału Plusligi, zdobywając w dwóch meczach z PSG Stalą Nysa 40 punktów. Uznania w oczach Grbicia jednak nie znalazł, co niektórych zaskoczyło i oburzyło. Przyznaję, biorąc pod uwagę doświadczenie i aktualną dyspozycję, „Kwolo” miał kadrze zapewne więcej do zaofiarowania niźli Mikołaj Sawicki z Trefla Gdańsk czy Michał Gierżot, którego Bartosz przyćmił w meczach ćwierćfinałowych. Tyle że mówimy o zawodnikach z miejsc siedem i osiem w kadrowym rankingu na pozycji przyjmującego! Przed nimi są przecież ci, którzy w ostatnim sezonie stanowili o sile Biało-czerwonych: Tomasz Fornal, Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz, Wilfredo Leon i Kamil Semeniuk (kolejność przypadkowa, proszę się nie sugerować). A jest jeszcze Artur Szalpuk, który też rozgrywa znakomity sezon i również ma aspiracje, żeby powalczyć o miejsce w składzie na Paryż. A przecież niejeden mógłby się jeszcze upomnieć o Rafała Szymurę, który wreszcie dostał szansę grania w szóstce Jastrzębskiego Węgla i nie zawodzi.
Mówimy tutaj o dylematach dotyczących graczy z głębokiego zaplecza kadry, bez szans na Paryż, co pokazuje, jak wielki wybór ma Grbić, dokonując selekcji w sezonie olimpijskim. Bo skoro może pozwolić sobie na odrzucenie takiego „grajka” jak Kwolek...
Przyjmujący Aluronu na brak powołania zareagował z klasą i spokojem. Nie miotał przekleństw pod adresem Grbicia, nie robił zbolałych min, zamiast tego życzył kadrze powodzenia. Szacunek.
Serb, który nie zważając na opinie kibiców i komentatorów (i dobrze, bo wszystkim nie da się dogodzić), konsekwentnie robi swoje, ma zresztą inne realne problemy. Przed nim bowiem trudne zadanie odbudowania przed igrzyskami kilku kluczowych graczy, przede wszystkim ZAKS-Y Kędzierzyn-koźle, którzy są po fatalnym sezonie ligowym. Aleksander Śliwka wraca do gry po kontuzji, Łukasz Kaczmarek boryka się z problemami osobistymi, Wilfredo Leon grał w barwach Perugii tyle, co kot napłakał... Serb ma dla nich wszystkich indywidualny program przygotowań. Nie chce z nikogo rezygnować, wierzy w swoich najlepszych wojowników, ufa drużynie, która wygrała w poprzednim sezonie wszystko, co było do wygrania. Nie spodziewajmy się rewolucji w składzie na Paryż. Podobne dylematy stoją przed Lavarinim, który będzie chciał odzyskać dla kadry wracające na zgrupowanie po kontuzjach Zuzannę Górecka, Klaudię Alagierską-szczepaniak i Martynę Czyrniańską. Pytanie, co z Malwiną Smarzek i czy pomysł, by wróciła do gry na przyjęciu, tworząc z Magdaleną Stysiak ofensywną potęgę, ma rację bytu? Wśród pań największą niespodzianką jest powołanie po pięcioletniej przerwie dla Pauliny Maj-erwardt. Doświadczona libero w sobotę rozegrała ostatni mecz ligowy i zakończyła wspaniałą karierę klubową. Czy Lavarini wystawi ją w jakimś meczu, by mogła pożegnać się także z kadrą? Reprezentacja Polski to wprawdzie nie jest miejsce na robienie prezentów, ale „Majówka” zasłużyła na godne pożegnanie, a ipoziomu drużyny narodowej nie obniży, pojawiając się na boisku. Bo chyba nie została powołana tylko po to, żeby przyglądać się treningom kadry z boku? A skoro już pierwsze powołania Grbicia i Lavariniego wywołały tak wielkie emocje, to boję się myśleć, czego możemy spodziewać się, gdy selekcjonerzy ogłoszą składy na igrzyska olimpijskie? Oj będzie się działo!