Górnik idzie po puchary
Drużyna Jana Urbana po cichu i niespodziewanie na dobre dołączyła do peletonu bijącego się o mistrzostwo. Co ewentualny sukces zabrzan może oznaczać dla nich samych i polskiej piłki?
Wteleturniejach, szczególnie tych o wysoką stawkę, przeważnie im bliżej końcowego finału, tym liczba uczestników stopniowo się wykrusza. W tym sezonie PKO BP Ekstraklasy jest odwrotnie. Do sześciu zespołów od dawna walczących o mistrzostwo i przepustki do europejskich pucharów właśnie dołączył siódmy – Górnik Zabrze.
Nie są bez szans
Na sześć kolejek przed końcem sezonu zabrzanie tracą siedem punktów do prowadzącej Jagiellonii Białystok i zaledwie trzy do trzeciego Lecha Poznań. Jeśli weźmie się pod uwagę kilka czynników, ich szanse na mocne namieszanie w końcówce rozgrywek są naprawdę całkiem duże. O czym mowa? Przede wszystkim Górnik to najlepiej punktująca drużyna w rundzie wiosennej. Wygrał sześć z dziewięciu spotkań. Jedyne straty punktów to porażki z Widzewem oraz Legią (obie po 1:3), a także bezbramkowy remis z Lechem. – Wynik robią zdecydowanie ponad stan. W klubie raczej nie dzieje się zbyt dobrze, a na boisku odwrotnie. Gdyby wygrali jeszcze z Legią, byliby w położeniu wręcz rewelacyjnym – mówi Kamil Kosowski, felietonista „PS”, a w latach 1996–2000 gracz Górnika.
Drużyny prowadzone przez Jana Urbana rewelacyjnie spisują się wiosną, a Górnikowi sprzyjać powinien dodatkowo terminarz. Do końca sezonu zabrzanie zagrają u siebie ze Stalą Mielec, Puszczą Niepołomice oraz ŁKS Łódź. Wyjazdy zapowiadają się na trudniejsze, bo oprócz piątkowego meczu w Częstochowie udadzą się jeszcze do Szczecina na mecz z Pogonią oraz Krakowa na z Cracovią. Za wyjątkiem Legii górnicy jednak z rywalami z czołówki radzą sobie starcie bardzo dobrze.
Puchary i co dalej?
O ile mistrzostwo dla Górnika mimo wszystko nadal brzmi abstrakcyjnie, to występ w europejskich pucharach jest już naprawdę realny. Kibice zaczynają się tym nakręcać, spirala oczekiwań zwiększa się z tygodnia na tydzień, ale czy 14-krotny mistrz Polski jest na to przygotowany? Czy miałby czym straszyć przeciwników już na etapie wstępnych rund eliminacji? Chłodna analiza każe podać to w dużą wątpliwość. Nie brakuje głosów, że europejska przygoda mogłaby bliźniaczo przypominać tę z sezonu 2018/2019. Górnik sezon wcześniej po zajęciu doskonałego, jak na możliwości klubu, czwartego miejsca w lidze dostał możliwość gry w eliminacjach Ligi Europy. Latem drużynę opuścili m.in. Szymon Żurkowski czy Damian Kądzior i nastąpiło bardzo brutalne zderzenie z rzeczywistością. Już w I rundzie zabrzanie mieli problemy z wyeliminowaniem mołdawskiej Zarii Bielce, która zasłynęła choćby tym, że na mecz do Zabrza przyjechała... ikarusem, i to bynajmniej nie tym najnowszej technologii. Wygraną 1:0 u siebie dopiero w 87. minucie zapewnił miejscowym Igor Angulo. W rewanżu pachniało dogrywką, ale pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry gola na 1:1 strzelił Daniel Smuga. W kolejnej rundzie Górnik został już brutalnie sprowadzony na ziemię, przegrywając dwukrotnie (0:1, 1:4) ze słowackim AS Trenčin. W lidze skończyło się na kiepskim 11. miejscu.
Powtórka z rozrywki
Wiele wskazuje na to, że tym razem scenariusz przerabiany sześć lat temu mógłby się powtórzyć. Nie można bowiem zapomnieć, że w Zabrzu wciąż panuje ogromny chaos, klub jest potężnie zadłużony, od dawna nie ma prezesa oraz dyrektora sportowego. Latem raczej będzie skazany na sprzedaż jednej ze swoich największych gwiazd, aby nieco zasypać dziurę budżetową. W pierwszej kolejności padnie zapewne na Lawrence’a Ennalego, którym poważnie interesują się kluby 1. oraz 2. Bundesligi. Oferta będzie raczej wysoka i klubu z Roosevelta nie będzie stać na jej odrzucenie. Gdzie może trafić? Jeśli wziąć pod uwagę, że wpływ na jego karierę ma Lukas Podolski, najbliżej może być mu do 1.FC Köln, który bije się o pozostanie w niemieckiej elicie. Wykluczyć nie można również Schalke czy Fortuny Düsseldorf.
– Nie wiem, czy odejdzie, to jest biznes. Jeśli tak się stanie, to będziemy szukać następnych dobrych zawodników. Takie jest życie trenera. To bardzo szybki zawodnik, który dodatkowo potrafi to wykorzystać – skomentował ewentualne odejście latem zawodnika trener Urban. Nie wiadomo też, czy zabrzan stać będzie na wykupienie z Schalke Soichiro Kozukiego.
Ogromnym kapitałem Górnika jest charyzmatyczny szkoleniowiec. Urban jak nikt inny potrafi wycisnąć absolutne maksimum z teoretycznie słabszych zawodników, jak i umiejętnie wprowadzać młodych, będąc jednocześnie przeciwnikiem przepisu gry o młodzieżowcu. Piłkarzy, szczególnie młodych, w jego zespole charakteryzują przede wszystkim trzy cechy: zero „sodówki”, ciężka praca i pokora. W ostatnim meczu ze Śląskiem (2:0) błysnął Kamil Lukoszek, który po raz pierwszy zdobył dwie bramki w meczu PKO BP Ekstraklasy. – U nas wszyscy muszą strzelać, bo nie mamy napastnika, który trafiałby 15–20 razy w sezonie – mówił znany z wyjątkowej umiejętności zarządzania wynikiem Urban. – To dość młoda i perspektywiczna drużyna. Są: Dominik Szala, Lukoszek, Kryspin Szcześniak czy Ennali. Zaryzykowałbym nawet, że w tym momencie Górnik, jeśli chodzi o kadrę, jest ciekawszym zespołem od kilku bogatszych w naszej lidze. To bardzo obiecująca i dużo warta drużyna. Jest tam kilku graczy, których będzie można sprzedać za konkretne pieniądze – ocenia Kosowski.
Gra o wszystko
Przetasowań na pozycjach 1–7. do końca sezonu może być jeszcze wiele. Śląsk, Lech, Raków i Legia mają swoje problemy, punkty tracą na potęgę, Górnik tymczasem robi swoje. Jedno przed piątkowym starciem pod Jasną Górą wydaje się pewne. Przegrany będzie musiał wybić sobie z głowy europejskie zapędy, dotyczy to przede wszystkim wciąż aktualnego mistrza kraju.
– Dla częstochowian mimo wszystko nie powinno być to aż taką katastrofą. Brak pucharów to po prostu dużo mniej pieniędzy w kasie, ostatnimi latami przyzwyczaili do swojej pozycji. Wiele osób nie wyobraża sobie, że Raków nie zagra w Europie, ale wiosną stracił mnóstwo punktów. Jeśli się nie uda, będzie to miało swoje konsekwencje, bo Michał Świerczewski nie pozwoli sobie na płacenie takich środków za tak przeciętny wynik – uważa Kosowski. – Jak wygramy z Rakowem, to będziemy myśleć. Na pewno będzie to fajny mecz – w swoim stylu mówi z kolei Urban.
Kapitał dla inwestora
Istnieją też niewielkie szanse, że w Zabrzu w razie promocji do europejskich rozgrywek zdecydują się zagrać va banque i zrobią wszystko, aby możliwie najsilniejszy personalnie zespół powalczył o fazę grupową Ligi Konferencji. Zdaniem Kosowskiego byłoby to uzasadnione z jeszcze jednego powodu. – Możliwość gry w Europie byłaby zapewne nie lada gratką dla potencjalnego nowego właściciela klubu. Górnik ma zaplecze, wiernych kibiców, za chwilę będzie ukończona czwarta trybuna. Występy w Europie podbiłyby wartość klubu. Czy możliwa jest faza grupowa? To sport, nikomu tych szans nie można odmawiać. Kluczowe będą czynniki takie jak losowanie czy stan kadry. W obecnej sytuacji ekonomicznej będzie to trudne, bo gra na kilku frontach często nie udaje się zdecydowanie bogatszym klubom niż Górnik. Kadra musiałaby zostać zwiększona i wzmocniona. Wizerunkowo Górnik to jednak klub stworzony do walki o duże rzeczy. Zabrzańskie zaplecze dałoby sobie z tym radę – uważa nasz ekspert.
W sprawie przetargu na razie jednak najpewniejsze jest to, że nic nie wiadomo. W środę obecna rada miasta z prezydent Małgorzatą Mańką-szulik miała ostatnią szansę na podjęcie wiążącej decyzji w tej sprawie. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, co tylko wzmogło irytację Podolskiego. „Sprzedaż Górnika trwa od kilku miesięcy, każdy wie, o co mi chodzi! Inwestorzy byli i są. Wszystko już powinno być jasne i takie miałem sygnały. A teraz przy wyborach w kilkanaście minut zmieniacie decyzję za decyzją? Tragedia. Dobrze, że nie zgodziłem się na propozycję bycia obserwatorem procesu sprzedaży, bo zmarnowałbym wtorek i parę dni swojego czasu i życia” – denerwował się w mediach społecznościowych po tym, jak radni przerwali sesję i przełożyli ją na 23 kwietnia. Powód? Procedury związane ze sprzedażą większościowego pakietu klubu. Wciąż nie wiadomo bowiem, kto, ile akcji i za ile miałby kupić.