Bitwa o wszystko
Trwa walka o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie i jak co roku wmieszane są w to beniaminki.
Emocje związane z rywalizacją drużyn z czołówki tabeli sięgają zenitu, a potęguje je fakt, że żaden z zespołów nie potrafi odfrunąć od konkurentów. Nieco inaczej jest na dole, gdzie różnice punktowe są bardziej wyraźne, a dodatkowo zwiększyły się za sprawą wyników sprzed tygodnia, kiedy poza Ruchem i Koroną swoje mecze wygrały wszystkie zagrożone kluby. Do ostatecznych rozstrzygnięć wciąż jednak daleko, zwłaszcza że przed nimi jest jeszcze kilka bezpośrednich spotkań. – W końcówce sezonu będziemy świadkami bardzo zaciętej rywalizacji. W ostatniej kolejce odskoczyły Warta, Piast oraz Cracovia i teraz mają więcej tlenu. Dlatego najtrudniejsze zadanie stoi przed ostatnią czwórką, choć i ona jest podzielona na dwie podgrupy. ŁKS i Ruch mają jeszcze matematyczne szanse na pozostanie w Ekstraklasie, ale będzie im bardzo trudno wyjść z opresji – uważa Leszek Ojrzyński, który jako szkoleniowiec kilkukrotnie ze swoimi drużynami musiał bić się o utrzymanie.
Trzeba walczyć do końca
Od sezonu 2017/18 przynajmniej jeden beniaminek opuszcza PKO BP Ekstraklasę. Niektórzy twierdzą, że to dobitnie pokazuje, że liga składająca się z 18 drużyn jest zbyt obszerna, co skutkuje sporą dysproporcją sił. Obecne rozgrywki wpisują się w tę tezę, bo w walkę o utrzymanie zaangażowane są wszystkie trzy kluby, które uzyskały awans w poprzednim sezonie. Stąd prosty wniosek, że różnice między elitą a jej zapleczem są bardzo znaczące. – To, co zdaje egzamin w I lidze, w Ekstraklasie już nie wystarcza, przeskok jest ogromny – zaznacza Kamil Kosowski, felietonista „Przeglądu Sportowego”.
Na sześć kolejek przed końcem ŁKS oraz Ruch mają tak dużą stratę (odpowiednio 8 i 9 pkt) do zajmującej ostatnie miejsce nad strefą spadkową Puszczy, że nawet seryjne zdobywanie punktów nie gwarantuje im utrzymania. Z kolei drużyna z Niepołomic po cennym zwycięstwie nad Lechem Poznań (2:1) uciekła nad kreskę kosztem Korony Kielce, ale wyprzedza ją tylko o dwa oczka. Może się więc zdarzyć i tak, że cała trójka beniaminków opuści ligę. Zdecydowanie lepiej wygląda natomiast sytuacja Cracovii, Piasta oraz Warty, które dzięki ostatnim wygranym odskoczyły Koronie (pierwsze miejsce pod kreską) na cztery bądź pięć punktów. To duża przewaga, ale przedwcześnie byłoby upatrywać spadkowiczów wyłącznie wśród drużyn zajmujących obecnie cztery ostatnie miejsca. – Dopóki są nawet matematyczne szanse, to trzeba walczyć. Historia zna przypadki, że drużyna mająca tylko kilka procent szans na utrzymanie potrafiła je osiągnąć. ŁKS oraz Ruch znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, ale jest jeszcze 18 punktów do zdobycia. Obie drużyny pokazują, że walczą, mają także znakomitych kibiców, którzy nie odwrócili się od nich – przekonuje Michał Listkiewicz. – Nie ukrywam, że po cichu kibicuję Puszczy Niepołomice. To jest dla mnie fenomen, w tym przede wszystkim trener Tomasz Tułacz, który przez wielu tzw. ekspertów był niesprawiedliwe oceniany jako „wuefista”, ale dorobek ma niesamowity. Kiedyś powiedział mi: „Co roku mam pół drużyny wymienione, bo taka specyfika. Trzeba sprzedać, oddać wypożyczonych. Dostaję drużynę nową i muszę ją poukładać od podstaw”. Dlatego jestem pełen uznania dla niego i dla klubu, że udzielił szkoleniowcowi tak dużego kredytu zaufania – dodaje były prezes PZPN.
– Według mnie jest możliwy taki scenariusz, że zarówno Korona, jak i Puszcza utrzymają się w lidze, a jako trzeci zespół spadnie ktoś inny – prognozuje Przemysław Trytko, piłkarz Korony w latach 2013–2016, który nie ukrywa, że mocno trzyma kciuki za swój dawny zespół. Szanse drużyn zamykających tabelę ocenia dużo bardziej ostrożnie. – Póki piłka jest w grze, szanse są zawsze, ale moim zdaniem skoro przez cały sezon Ruch i ŁKS punktują tak słabo, to trudno teraz oczekiwać, że nagle zaczną wygrywać każde spotkanie – twierdzi.
Dla łodzian to może być drugi spadek w ostatnich latach. W sezonie 2019/20 ŁKS odpadł z rywalizacji już na 5 kolejek przed końcem, a po rozegraniu wszystkich 37 spotkań miał aż 21 punktów straty do zajmującej ostatnie bezpieczne miejsce Wisły Kraków.
W Kielcach coraz goręcej
Wtedy razem z łodzianami spadła także Korona, której udało się powrócić do elity o rok wcześniej niż ŁKS. Teraz kielczanie za wszelką cenę chcą uciec spod topora i drugi raz z rzędu utrzymać się w lidze. Dla trenera Kamila Kuzery będzie to jeszcze większe wyzwanie niż przed rokiem, bo drużyna przechodzi kryzys, a dodatkowo trapią ją kontuzje. Szkoleniowiec nie może też liczyć na takie samo wsparcie z trybun jak w poprzednim sezonie, część kibiców domaga się wręcz jego zwolnienia. W Kielcach wiedzą, jak wielka jest stawka. Spadek z ligi oznacza problemy finansowe, odejście wielu zawodników i mozolne budowanie zespołu od nowa. A jak pokazały dwa lata gry kielczan na zapleczu Ekstraklasy (2020–22), ponownie awansować jest bardzo trudno. Korona wcale nie była zespołem lepszym od innych, będących w czołówce I ligi. Ekipa Ojrzyńskiego w sezonie 2021/22 niejednokrotnie przechodziła trudne chwile, a awans zapewniła sobie dopiero po emocjonujących barażach. W przypadku tego klubu w grę wchodzi jeszcze jeden aspekt. W niedzielę poznamy nowego prezydenta Kielc, radni już zostali wybrani 7 kwietnia, za kilka dni kampania wyborcza odejdzie jednak w zapomnienie i wróci szara rzeczywistość. A dla Korony, której właścicielem jest miasto, ta rzeczywistość to także siłowanie się z radnymi o dofinansowanie ze środków publicznych.
– Korona z Puszczą będą walczyć bark w bark. Teraz Żółto-czerwoni grają z Radomiakiem, a drużyna z Niepołomic z Cracovią, potem obie drużyny zmierzą się ze sobą w Krakowie. I choć to wcale nie będzie ostateczne rozstrzygnięcie, to po tym starciu pozostaną im już tylko cztery spotkania do końca. Będzie coraz większa nerwówka – podkreśla Ojrzyński, przypominając, że kielczan czekają także mecze z innymi zespołami walczącymi o utrzymanie: z Ruchem i Piastem. – Jako trener w dwóch klubach zapewniłem utrzymanie w Ekstraklasie w ostatniej kolejce. Trzeba umieć wytrzymać to ciśnienie, mądrze oraz z wiarą podejść do rywalizacji – dodaje były szkoleniowiec Korony.
Rywalizacja najprawdopodobniej będzie trwać do ostatniej kolejki. W ubiegłym roku Korona zapewniła sobie utrzymanie właśnie w meczu kończącym sezon, pokonując w Łodzi Widzew 3:0. Wcześniej wiele się działo. Choć po powrocie do elity (2022) prezes Łukasz Jabłoński deklarował, że celem na pierwszy sezon jest jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania w Ekstraklasie, to szybko okazało się, że sprawy idą nie tak, jak planowano. Zarząd klubu zmienił zatem trenera. W październiku 2022 roku zwolniono Ojrzyńskiego i postawiono na Kuzerę.