Czy Wisła jeszcze złapie nurt?
Dla Wisły najbliższe tygodnie mogą okazać się kluczowe. Krakowianie mają szansę zdobyć Puchar Polski i powrócić do europejskich pucharów. Najważniejszy jest jednak powrót do PKO BP Ekstraklasy, a ten się oddala.
Kiedy w grudniu Jarosław Królewski decydował się powierzyć pierwszą drużynę Albertowi Rude, cel był tylko jeden: bezpośredni awans do PKO BP Ekstraklasy. Na siedem kolejek przed końcem sezonu jest już niemal przesądzone, że nie uda się go zrealizować, a co gorsze Biała Gwiazda wypadła nawet z szóstki, która dostanie dodatkową szansę w barażach. Wiślacy mają z nich złe doświadczenia, przed rokiem polegli już w półfinale z Puszczą Niepołomice (1:4), ale wydaje się, że teraz to wszystko, na co mogą liczyć.
„To będzie katastrofa”
Miłym bonusem dla Wisły jest awans do finału Pucharu Polski, ale nawet zdobycie trofeum, pięć milionów złotych nagrody i perspektywa gry w eliminacjach Ligi Europy nie zrekompensują w pełni krakowianom tego, jeśli trzeci sezon z rzędu będą musieli spędzić na zapleczu krajowej elity. To ogromne straty finansowe dla wciąż poważnie zadłużonego klubu. Przeciągające się w czasie występy w I lidze mogą dla Wisły skończyć się katastrofą, a ostatnie wyniki nie napawają optymizmem. Krakowianie zdobyli zaledwie punkt w trzech meczach, przegrali nawet z bardzo przeciętnym i dysponującym jednym z najniższych budżetów w lidze Chrobrym Głogów (2:3). Nie byłoby nawet tego punktu, gdyby nie wyrównujący gol na 1:1 Igora Sapały w 90. minucie meczu z Wisłą Płock.
Co może dla Wisły oznaczać kolejny sezon bez awansu do Ekstraklasy? – Prezes Królewski często powtarza, że kwestia powrotu do grona najlepszych dla Wisły to być albo nie być dla finansów klubu, bo gdy gra w I lidze, dług cały czas rośnie, bieżące zyski go nie pokrywają. Jeśli się nie uda, to pewnie trzeba będzie nieco przebudować zespół, być może nastąpi zmiana szkoleniowca. Tego wszystkiego dziś nie wiemy. Będzie to na pewno spory zawód, a za rok może być jeszcze trudniej. Znamy z przeszłości historie, gdy kluby potrafią na dłużej ugrzęznąć w niższej lidze. To byłoby bardzo złe dla Wisły i podejrzewam, że w tym momencie wszyscy w klubie skupiają się na osiągnięciu celu i nie rozpatrują innego scenariusza – mówi nam Maciej Żurawski, jedna z legend Wisły.
– Brak awansu byłby niewyobrażalnym dramatem! Cieszę się, że Wisła zagra w finale Pucharu Polski, że jest szansa na trofeum, to wielka sprawa, ale priorytet to awans – nie ma wątpliwości również Piotr Skrobowski, były piłkarz krakowskiego klubu, a także reprezentant Polski.
Pogodzeni z barażami
W końcówce sezonu sprzymierzeńcem Wisły powinien być terminarz. W pięciu z siedmiu pozostałych krakowianom do końca sezonu meczów zagrają z zespołami z samego dołu tabeli. Znicz, Resovia, Podbeskidzie, Zagłębie to cztery najbliższe przeszkody 13-krotnych mistrzów Polski. Później dla odmiany starcia z Lechią i GKS Katowice. Sezon zakończą domowym meczem z Termalicą.
Na piątkowy mecz w Pruszkowie do kadry powróci Jesus Alfaro, co niewątpliwie cieszy Rude. Ostatnio do gry po kontuzji wrócił też David Junca, który dał pozytywną zmianę w Płocku. Wiele wskazuje, że ze Zniczem obaj zagrają od początku. – Junca to bardzo jakościowy, doświadczony zawodnik, który potrafi grać na bardzo wysokim poziomie – mówi o swoim rodaku Rude. Szkoleniowiec Wisły spodziewa się, że w Pruszkowie kibice powinni obejrzeć wyjątkowo ciekawe widowisko. – Oni próbują grać bardzo odważnie. Jeśli wychodzą do pressingu, starają się iść jeden na jeden. Atakują bardzo dużą liczbą zawodników w polu karnym. Podoba mi się, jak oni grają. Myślę, że może czekać nas otwarty mecz, bo atakują dużą liczbą zawodników, przez co otworzą się przestrzenie, z których będziemy mogli skorzystać. To powinno podobać się kibicom – prognozuje szkoleniowiec Wisły.
Przy Reymonta zdają się być pogodzeni z faktem, że na awans bezpośredni mają już jedynie iluzoryczne szanse. – Wiemy, że o to będzie już bardzo ciężko, ale to nie jest koniec. Cały czas wierzymy, cały czas kontynuujemy naszą pracę. Taka jest nasza mentalność. Staramy się poprawiać wszystkie aspekty, żeby być gotowym na baraże. Zachowując spokój, musimy podchodzić do sprawy mecz po meczu, a wtedy zobaczymy, jaki będzie finał tego wszystkiego – realnie kreśli sytuację Rude. – W pewnym momencie sytuacja wydawała się być opanowana i wszystko wskazywało na to, że Wisła powalczy o awans bezpośredni. Zostało to jednak zachwiane. Kiedy nie ma serii zwycięstw, łatwo się osunąć w tabeli – komentuje Żurawski. Wśród części kibiców pojawiły się głosy, że Wisła nie powinna zabijać się o trzecie czy czwarte miejsce, ponieważ paradoksalnie łatwiejsze może być dla niej przystąpienie do dodatkowej rozgrywki, grając na wyjeździe. Z takim stawianiem sprawy zupełnie nie zgadza się Kamil Kosowski, który na początku XXI wieku święcił z krakowskim klubem największe sukcesy. – Dla Wisły nigdy nie ma presji. To jest zbyt duży klub, żeby próbował wchodzić tylnymi drzwiami. Są zbyt mocni, aby kalkulować, czy nie lepiej do barażów przystąpić z szóstego miejsca. Na ten moment nie ma ich w barażach, a to, co ostatnio prezentują, to nie jest najwyższy poziom – mówi Kosowski.
Puchar pocieszenia?
Rozstrzygnięcia barażowe zapadną dopiero na początku czerwca. Zdecydowanie wcześniej, bo 2 maja Wisła powalczy o swój piąty triumf w Pucharze Polski. Ostatnio po trofeum sięgnęła w 2003 roku po wygranym dwumeczu z Wisłą Płock (0:1, 3:0). Ostatni występ w finale to 2008 rok i porażka w karnych z Legią. – Jakiś czas temu powiedziałem, że Wisła wygra i powróci do europejskich pucharów, ale dla niej najważniejsze jest odzyskanie Ekstraklasy. Finał na Narodowym będzie dla nich bardzo trudny, Pogoń zagra o swoje pierwsze trofeum i będzie zdecydowanym faworytem. Do tego jest rozpędzona, choć to tylko jeden mecz. Obydwa cele są w zasięgu Białej Gwiazdy, ale też obu może nie zrealizować. Wiślacy będą się musieli sporo namęczyć i nabiegać w końcówce ligi. Na koniec może być cudownie, ale może też nie być niczego. Obawy na pewno są uzasadnione – dodaje Kosowski.