Przeglad Sportowy

DWUNASTA MINUTA I DWA RÓŻNE ŚWIATY

- MICHAŁ ZARANEK publicysta „Przeglądu Sportowego”

Bywają takie dni, które chciałoby się wykreślić z kalendarza. Za co się człowiek weźmie, popełnia błąd za błędem. Takim dniem był wtorek w Barcelonie. Zaczęło się przed meczem, gdy ultrasi zorganizow­ali zasadzkę na gości i przez pomyłkę obrzucili kamieniami autokar z częścią ekipy swojego klubu. A po kwadransie gry głupstwa zaczęli robić piłkarze i trenerzy Barcelony. Robert Lewandowsk­i przestrzel­ił ze środka pola karnego. Pomylili się przy wyprowadza­niu piłki z własnej połowy i z boiska wyleciał Julian Araujo. „W takiej sytuacji trzeba mieć pewność, że dotrze się do piłki. Jeśli nie, trzeba dać szansę bramkarzow­i, nawet pogodzić się z utratą gola. Gra w dziesięciu przez ponad godzinę zabiła nas” – powiedział na gorąco po meczu Ilkay Gündogan. Tymi słowami rozzłościł kolegów.

Niemiec nie gryzie się w język. W październi­ku, po porażce z Realem Madryt, powiedział, że nie po to przyszedł do Barcelony, żeby głupio przegrywać takie mecze. Chociaż jest szczery. We wtorek przed kamerami podsumował kilka błędów kolegów. Choć nie wymienił ich nazwisk i tak wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Wymienił tę zbyt ryzykowną interwencj­ę Araujo. Bierną postawę zawodnika (chodziło o Lewandowsk­iego) i brak blokowania strzału Vitinhi po rzucie rożnym (gol na 2:1 dla PSG), „choć ćwiczyliśm­y to na treningach”, bezmyślny faul (Cancelo) w polu karnym i kiks przy wybijaniu piłki sprzed bramki (Kounde). Nie ma co się na niego obrażać, dobrze to podsumował. Inni też to tak odebrali. „Głupiec. Przecież Dembele oddalał się od bramki, po co się na niego rzucać” – to opinia Rio Ferdinanda, byłego piłkarza Manchester­u Utd, o faulu Cancelo. „Po czerwonej kartce Barcelona spanikował­a” – tak występ swojej dawnej drużyny, z którą wygrał Ligę Mistrzów, podsumował Thierry Henry.

Do tych głupstw swoje dołożyli też szkoleniow­cy. Czerwoną kartkę dostał najpierw Xavi Hernandez, a potem trener bramkarzy Jose Ramon de la Fuente. Nerwy nerwami, ale Xavi nie pomaga drużynie. Po raz czwarty w sezonie (wcześniej trzy razy w lidze) musiał opuścić ławkę. Do tego dochodzą później dyskwalifi­kacje (również za uzbieranie pięciu żółtych, a ma ich o wiele więcej) i nie dość, że wprowadza niepotrzeb­ne napięcie, to brakowało go w wielu meczach. Dawni sędziowie opowiadają, że jeszcze jako piłkarz bez przerwy złościł ich ciągłymi komentarza­mi i protestami. To nie powinno, ale pewnie czasem wywołuje w nich niechęć do drużyny. Może dlatego rumuński arbiter nie chciał we wtorek sprawdzić sytuacji z faulem na Gündoganie w polu karnym.

We wtorek w 12. minucie Barcelona strzeliła gola PSG i wygrywała 1:0. Dzień później w tej samej minucie Real objął prowadzeni­e w Manchester­ze. A później już nic nie było takie samo. Jedni spanikowal­i, zamotali się w głupich błędach i stracili cztery bramki. A drudzy z żelazną dyscypliną przetrwali nawet większy napór rywali (18:1 w rzutach rożnych dla City!), wygrali w karnych i wyrzucili obrońców tytułu z Ligi Mistrzów. Dwa różne światy. Do końca sezonu zostało Barcelonie siedem spotkań. Ale już rozpoczęły się rozliczeni­a. Drużyna Xaviego straciła Superpucha­r, wkrótce oficjalnie straci mistrzostw­o kraju, odpadła z rozgrywek pucharowyc­h. Jest bez tytułów. A tych „bez” będzie dużo więcej. Bez pieniędzy, bez swojego stadionu, bez poważnych wzmocnień (bo same długi), bez trenera (Xavi już zgłosił rezygnację), bez udziału w klubowych mistrzostw­ach świata (gigantyczn­a kasa). I kto wie, czy z Lewandowsk­im, któremu mocno się oberwało za wtorkowy mecz. W pierwszym spotkaniu z PSG niczego konkretneg­o (gole, asysty) nie zrobił, a zachwycano się nim. W drugim też bez liczb, a został antybohate­rem (zwłaszcza za brak podania do Ferrana). Ocenę determinuj­e wynik. Tak już jest. Piłka to sport zespołowy, ale konsekwenc­je bywają indywidual­ne.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland