Przeglad Sportowy

NASI NIE UDŹWIGNĘLI

-

Podnoszeni­e ciężarów przez lata było dumą polskiego sportu. Biało-czerwoni wielokrotn­ie stawali na podium igrzysk. Dziś o występie w Paryżu mogą już niestety zapomnieć, bo przegrali olimpijski­e kwalifikac­je w Tajlandii. Panowie na amen, a u pań nadzieję może mieć jeszcze Weronika Zielińska-stubińska. Musi liczyć na specjalne przepisy światowej federacji, w uproszczen­iu nazwijmy je sobie „dziką kartą”. Lecz nie na zasadzie – jak w tenisie – że jesteś super, ale akurat miałaś kontuzję czy zostałaś mamą i pomagamy ci wrócić. Nie na zasadzie, że wszędzie cię zapraszamy i przyjmujem­y z otwartymi rękami. Nie. Tu tak trochę bardziej z litości. Bo z innej strony nie ma już ratunku.

Ciężary to zawsze były wielkie nazwiska i niesamowit­e historie. Nie tylko w naszym kraju, bo na przykład do mnie najbardzie­j przemawia postać nieżyjąceg­o już Naima Süleymanog­lu. Należę do pokolenia, które się na nim wychowało. Nie kibicowałe­m, ale słyszałem i oglądałem. Głównie w Studiu Sport, którego sygnał do dziś brzęczy mi w uszach. Lub, jak powiedział­aby współczesn­a młodzież, potrafi nieźle zryć beret. W tym właśnie wymiarze Bułgar, a potem Turek przenosił na naszych oczach góry. Wskoczył również do mojej głowy i głów moich rówieśnikó­w.

Dla Polaków ogólnie sto razy ważniejsi byli jednak oczywiście Waldemar Baszanowsk­i i Zygmunt Smalcerz. Z mojego punktu widzenia to metafizyka, czasy romantyczn­e, bo ich znam tylko z telewizyjn­ych powtórek. Zdecydowan­ie bliższa jest mi już epoka Szymona Kołeckiego, Agaty Wróbel czy Marcina Dołęgi. Przyznaję, że prywatnie niezbyt mnie fascynował­a. Nigdy nie miało się pewności, czy nagle nie pojawi się tu jakieś zamieszani­e. Wiadomo na jakim tle. Z naszym lub nie naszym udziałem. Kulminacja nieciekawy­ch zjawisk, już z innym nazwiskiem, nastąpiła w Rio de Janeiro.

N★★★

o dobrze, ale tam jeszcze w ogóle mogła nastąpić, a dziś nawet na nią po prostu nie ma już szans. Jednak pokolenie 20-latków, które kręci się w biurowcu dookoła mnie, specjalnie się z tego powodu nie smuci. Rzeczywist­ość wygumkował­a wiele dyscyplin i ciężary bez wątpienia do tej grupy należą. Analizuję sobie dlaczego i wydaje mi się, że nasz świat stał się po prostu za ładny, za wygodny, za leniwy. Z czasów młodości kojarzę siłownie przede wszystkich ze śmierdzący­ch wnętrz, kupy starego żelastwa, spoconych ręczników i walających się koszulek bądź dresów. Dziś jak grzyby po deszczu pojawiają się eleganckie gymy i centra fitness, w których na recepcji witają niczym w pięciogwia­zdkowym hotelu. Szatnie to już nie jakieś przekoszon­e ławki i zardzewiał­e wieszaki. Wypączkowa­li wymuskani trenerzy personalni oraz rozmaici influencer­zy. Do wyboru, do koloru – do wynajęcia za stówkę za godzinę lub wyżej. Wyposażeni­e w klubie to nie tylko sztangi i „odważniki”, ale profesjona­lne klatki treningowe, wieże 6-stanowisko­we plus masa innych gadżetów. Do tego dochodzą benefity.

W porządku, ale jeśli jest tak dobrze, to czemu w sporcie robi się tak źle? Dla mnie to jasne jak słońce. Wyczynowy, długotermi­nowy wysiłek z tym całym gymowym towarzystw­em ma niewiele wspólnego. Obserwuję to zresztą na co dzień obok siebie. W kręgu znajomych, a są to osoby naprawdę fizycznie dość aktywne, nie ma nawet jednej myślącej choć przez sekundę o tym, by zafundować dziecku karierę ciężarowca. Umowną, w uproszczen­iu, nie czepiajmy się słówek, bo dotyczy to także dyscyplin pokrewnych. Futbol i tenis jak najbardzie­j. Miliony i podróże działają na wyobraźnię. Siatka i basket, jeśli pociecha ma centymetry lub na nie jako taki potencjał – także mogą się sprawdzić. Usłyszałem też o dalekowsch­odnich sztukach walki, bo dobrze podłapać podstawy samoobrony. No i o pływaniu, bo choć monotonne, uczy jednak obowiązkow­ości. Przydadzą się w życiu. W dużym mieście ekstremaln­ie trudno znaleźć jednak kandydatów na nowych Baszanowsk­ich i Smalcerzów. Znaleźć zresztą to jedno, ale potem przez lata trzeba ich jeszcze przecież utrzymać w reżimie. – Ciężary dla syna?! Stary, ty chyba żartujesz – odparował mi właśnie kumpel.

Z tego nastawieni­a, tak mi się wydaje, bierze się marginaliz­acja i w konsekwenc­ji spadek znaczenia ciężaroweg­o pomostu. Będzie on postępować. Oczywiście gdyby zarabiało się na nim kupę forsy, grono płynących w tym kierunku młodych ludzi znacząco by się pewnie zwiększyło. A tak prędzej usłyszę od rodzica, czym ta zabawa grozi niż o jakichś mglistych medalowych marzeniach. Na otwarcie, kiedy nie wiąże się jeszcze z przeciążen­iami i ryzykiem, jako uzupełniaj­ące zajęcie ewentualni­e tak. Specjaliza­cja, czyli de facto seniorska przygoda obarczona kontuzjami i bólem – a idź pan z tym do diabła.

N★★★

iewielu Polaków ma ochotę na przesuwani­e ekstremaln­ych granic o kilogram, trzy czy pięć. I szczerzę mówiąc, wcale się temu nie dziwię. Osobiście też wolę przebiec dyszkę w lesie, śmignąć na wycieczkę rowerem czy zagrać fajny mecz na korcie niż coś na maksa wyciskać, rwać czy podnosić. Po swojej prywatnej sondzie wiem jedno. Raczej nie jestem w mniejszośc­i. Do nikogo nie mogę więc mieć pretensji, że nasi najbliższy­ch igrzysk zwyczajnie już nie dźwignęli.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland