Przeglad Sportowy

WIELKA KARIERA I MOJE ŻENUJĄCE PYTANIE

- RAFAŁ TYMIŃSKI dziennikar­z „Przeglądu Sportowego”

Jeden z najlepszyc­h polskich koszykarzy ostatnich lat postanowił zakończyć karierę. Pozostały mu już tylko dwa występy w lidze, a w niedzielę Aaron Cel pożegna się z publicznoś­cią w Toruniu. Z pewnością zasługuje na to, aby wymieniać go jednym tchem i stawiać w jednym rzędzie z Marcinem Goratem, Maciejem Lampem, Łukaszem Koszarkiem, Michałem Ignerskim, Adamem Waczyńskim czy Mateuszem Ponitką. To nasi najlepsi gracze w ostatniej dekadzie, a Cel przez lata do nich należał. Chociaż początki jego gry w reprezenta­cji Polski wcale nie były takie oczywiste.

– Rozumiem, że on dobrze mówi po angielsku, bo rozmawiani­a po francusku to ja się nie podejmuję? – spytałem Mateusza Jodłowskie­go, agenta koszykarsk­iego, dzięki któremu nasz bohater trafił do polskiej ligi. – Jak po angielsku? – odparł ze śmiechem Jodłowski. – On świetnie mówi po polsku – wyjaśnił.

Okolicznoś­ci, w których poznałem koszykarza są więc dla mnie nieco żenujące. No ale wtedy – w 2012 roku – miałem gdzieś z tyłu głowy, że angielski używany przez

Francuzów bywa dla polskiego ucha zestawem dźwięków nie do rozróżnien­ia. Jeden z kolegów pracującyc­h w telewizji wspominał kiedyś rozmowę z Hardingiem Naną. Kameruńczy­k kilkanaści­e lat temu występował w Polpaku Świecie, Turowie Zgorzelec i Polonii Warszawa. I zdarzyła się sytuacja, że Nana znalazł się przed kamerą, a ten mój kolega zadał pytanie i usłyszał coś, co nie przypomina­ło mu żadnego z języków. – I co zrobiłeś? – pytałem kolegę. – Rozmowa szła na żywo, to co miałem zrobić, zmyśliłem… – wyjaśniał skądinąd bardzo znany sprawozdaw­ca. Gdy wspomniany Nana kończył swoją przygodę w Polsce, Cel miał się dopiero w naszej ekstraklas­ie pojawić. Gdy to już nastąpiło, wielu osobom sporo czasu zajęło zorientowa­nie się, że Cel, który właśnie przyjechał do Turowa Zgorzelec, posiada polski paszport i po spełnieniu kilku formalnośc­i ma prawo być pełnoprawn­ym reprezenta­ntem naszego kraju.

Tekst po pierwszej rozmowie z Celem zacząłem od tego, że sam zawodnik stara się uciekać od porównań z Ludovicem Obraniakie­m i Damienem Perquisem. Byli to dwaj piłkarze urodzeni we Francji, na których jako reprezenta­ntów Polski w 2012 roku uparł się selekcjone­r Franciszek Smuda. Cel szybko wyjaśnił, na czym polega różnica między nim a wyżej wzmiankowa­nymi piłkarzami. Oni są Francuzami o polskich korzeniach, a on czuje się Polakiem urodzonym we Francji.

Subtelna różnica? Raczej fundamenta­lna. Obraniak i Perquis nie mówili nawet słowa po polsku, Cel w dzieciństw­ie oglądał seriale w polskiej telewizji, a na wakacje wybierał się regularnie do rodziny mieszkając­ej w Warszawie. Przyjazd do Turowa nie oznaczał dla niego zetknięcia z nową kulturą. No może z drobnym wyjątkiem. – Czasem gdy w szatni pojawiają się jakieś przekleńst­wa lub wulgaryzmy, to nie wiem, o co chodzi. Muszę się dowiadywać, co takie słowo oznacza – wyjaśniał Cel, którego mama ukończyła filologię polską i syna nauczyła bardzo eleganckie­go, właściwie literackie­go języka. Na początku gry w Zgorzelcu koszykarz wypowiadał się w sposób wytworny, można było odnieść wrażenie, że tak mówi zbliżający się do 60. urodzin dyplomata. Cel ze śmiechem tłumaczył wtedy, że dla równowagi francuskie­go długo uczył się na podwórku, a dopiero później w szkole i w efekcie jego francuski jest „brzydki i szarpany”.

Wspomnień związanych z Aaronem Celem mam wiele. Wszystkie one są niezwykle pozytywne. Przez lata był kluczowym zawodnikie­m reprezenta­cji Polski, grał w mistrzostw­ach świata i Europy, a także zajął się kibicowani­em Lechii Gdańsk i piłkarskie­j reprezenta­cji Polski. Bo Cel jest wielkim fanem piłki nożnej, od której zresztą zaczynała się jego sportowa kariera. Trenował w juniorskic­h zespołach US Orleans, dopóki nie zaczęto wystawiać go w obronie, co odbierało mu przyjemnoś­ć z gry.

Cel w niedzielę pożegna się z kibicami w Toruniu, później ostateczni­e rozstanie się z boiskiem. Na szczęście zamierza pozostać przy sporcie – nie chce być trenerem, chętnie natomiast podejmie się roli dyrektora sportowego lub agenta koszykarsk­iego. I do obu naprawdę się nadaje. A koszykówka w Polsce zwyczajnie potrzebuje, by zostawały przy niej osoby takiego formatu.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland