Nie boję się nowych wyzwań
KAMIL KORZENIOWSKI (DZIENNIKARZ „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO” ONETU): Tegoroczny sezon będzie szczególny, bo pierwszy w gronie seniorów. Przed panem też mniej zawodów, bo odpadają turnieje juniorskie. W lidze czekają natomiast trudniejsze biegi i większa rywalizacja. Odczuwa pan przez to dodatkowy stres?
MATEUSZ CIERNIAK (ŻUŻLOWIEC ORLEN OIL MOTORU LUBLIN, DWUKROTNY INDYWIDUALNY MISTRZ ŚWIATA JUNIORÓW): Nie, nie stresuję się bardziej. Doszedłem do wniosku, że muszę zaakceptować taki stan rzeczy, bo tego w karierze żużlowca ominąć się nie da. Traktuje to czysto zadaniowo, jako kolejne wyzwanie, z którym muszę się uporać.
Występy w lidze duńskiej mają zastąpić zawody młodzieżowe? Jeżeli chodzi o starty w Danii, to sam poczułem taką potrzebę. Będę startował w Team Fjelsted. Dokładnie to przeanalizowałem. Już w zeszłym roku odpuściłem większość zawodów juniorskich, żeby mogli się ścigać młodsi koledzy. Odjechałem chyba tylko łącznie 10 albo 11 imprez młodzieżowych. Liga duńska ma mi je zastąpić. Logistycznie nie będzie żadnych problemów, ponieważ zawsze wracając z ligi szwedzkiej, jedziemy przez Danię i jest to dla mnie bardzo dobre rozwiązanie. Jeżeli będę w formie, to na pewno chcę w Team Fjelsted startować jak najwięcej. Myślę też o lidze brytyjskiej, ale to nastąpi w następnym sezonie, ewentualnie za dwa lata.
Pana zaplecze sprzętowe powiększyło się? W środowisku krążą plotki, że sprzęt żużlowy w ostatnich latach straszliwie podrożał. Dołączyłem do Motoru Lublin przed sezonem 2021 i w stosunku do tego okresu widzę ogromną różnicę. Przed tym sezonem niestety również wszystko podrożało, ale skok cen nie jest aż tak wysoki jak przed poprzednim rokiem. Jeżeli chodzi o sezon 2024, to mam dwa całkiem nowe silniki. Jeden otrzymałem od programu Red Bull Juniorskie Asy, a drugi za zdobycie młodzieżowego mistrzostwa świata. Wyremontowaliśmy najlepsze silniki z poprzedniego sezonu i na nim zaczniemy nowe rozgrywki. W połowie sezonu dokonam
kolejnych zakumasa pów, a ilość zależeć będzie od potrzeb.
Nadal jest pan w teamie ORLEN Polska, co wiążę się zapewne ze spory wsparciem finansowym. To chyba dla pana zarówno duży sukces, jak i możliwość zakupienia topowego sprzętu, który pomoże rywalizować z absolutnie najlepszymi żużlowcami na świecie? Wsparcie takiego sponsora daje pewność i spokój. Można zainwestować w kilka nowych silników i jednocześnie nie martwić się, że zabraknie funduszy na utrzymanie zespołu. Naprawdę to duży komfort. Jest to też fajna przygoda, bo jeżdżę na wiele wydarzeń organizowanych przez ORLEN i naprawdę można tam przeżyć świetne przygody. Jest też duża pomoc z klubu, od moich pozostałych sponsorów. Wszystko mam rozliczane na czas i jedyne, co pozostaje, to odwdzięczać się bardzo dobrą jazdą.
Wystartuje pan w eliminacjach do SEC?
Zdecydowanie tak. Nie ukrywam, że po cichu o tym myślę i jednym z celów jest właśnie awans do mistrzostw Europy. Fajnie, że w jednym sezonie są eliminacje i jednocześnie udział w cyklu. Stawka zawodników również jest mocna, jest się z kim ścigać i na pewno byłoby to świetne doświadczenie. Cel to awans, bo wiem, że damy radę wszystko wtedy zorganizować. Moim marzeniem w przyszłości jest awans do cyklu Grand Prix i myślę, że udział w SEC dałby mi wiele pod kątem realizacji tego marzenia w następnych latach. Wielu żużlowców na potęgę się odchudza, maksymalnie gubi mięśnie i wagę. Pan obrał chyba inną strategię. Widać u pana sporą masę mięśniową.
To pokłosie tego, że nie umiem usiedzieć w miejscu. Nienawidzę monotonii w przygotowaniach. Uprawiam mnóstwo sportów. Trzy tygodnie temu biegłem w półmaratonie. Ogólnie dużo biegam. Jeżdżę na rowerze, na nartach, nartach biegowych i na łyżwach. Lubię również pływać i morsować. Stąd też ta mięśniowa. Ważę 60 kg, dla mnie to optymalna waga i czuję się z nią bardzo dobrze. Rozmawiałem z wieloma zawodnikami na ten temat i bardzo popularną wagą w żużlu jest przedział 60–64 kilogramów. Ja się czuję ze sobą bardzo dobrze i to dla mnie najważniejsze.
Rozumiem, że przy treningu pomagają panu zarówno trenerzy personalni, jak i dietetycy?
Pojawiły się jakieś zapytania, w sumie nawet jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu, ale od razu odpowiadałem, że dobrze mi w Lublinie i w Motorze zostanę na sezon 2024.
Od 10 lat, kiedy zacząłem starty na miniżużlu, pomaga mi bardzo Paweł Baran. On jest moim trenerem w czasie zimy. Jednak dużo treningów, o których wspominałem wcześniej, organizuję i planuję sam. Taki jestem, że muszę być w ciągłym ruchu.
Czy po ubiegłym sezonie mocno kusiły pana inne kluby? Krążyły plotki, że mógł pan przebierać w ofertach.
Akurat przed tym sezonem był względny spokój. Dużo więcej ofert miałem przed poprzednim, wówczas co chwilę ktoś dzwonił i było bardzo dużo propozycji z wielu klubów. Teraz było spokojnie. Pojawiły się jakieś zapytania, w sumie nawet jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu, ale od razu odpowiadałem, że dobrze mi w Lublinie i w Motorze zostanę na sezon 2024. Mówiłem tak, mimo że nie miałem jeszcze podpisanego kontraktu. Jednak z góry zakładałem, że dogadamy się z prezesem Jakubem Kępą.