WASILEWSKA: To nie koniec!
Staramy się cieszyć wspólnym czasem, bo w tym składzie personalnym już się raczej nie zobaczymy – mówi środkowa Chemika Police Iga Wasilewska.
BARTŁOMIEJ PŁONKA: Po dwóch zwycięstwach 3:0 nad Rysicami do złotego medalu mistrzostw Polski brakuje wam tylko jednej wygranej. Możemy już koronować Chemika Police?
IGA WASILEWSKA: Absolutnie nie! Zrobiłyśmy dwa duże kroki, ale trzeba wykonać jeszcze jeden. To zdecydowanie nie jest moment, w którym którakolwiek z nas może pomyśleć, że wszystko jest rozstrzygnięte. Oczywiście pod względem mentalnym dużo łatwiej gra się, przystępując do rywalizacji przy prowadzeniu 2–0. W piątek w Szczecinie zrobimy wszystko, aby ponownie zwyciężyć. Spodziewamy się wielu kibiców, co będzie naszym atutem. Więcej argumentów przemawia za nami, ale absolutnie nie zamierzamy koronować się już teraz.
Wysokie zwycięstwa oznaczają, że Chemik gra tak dobrze, czy to rywalki spisują się poniżej oczekiwań? Oba mecze finałowe miały zupełnie inny przebieg. Podczas pierwszego w Szczecinie rzeszowianki były zdecydowanie zgaszone i nie pokazały swojej dobrej siatkówki. We wtorkowym spotkaniu na Podpromiu było inaczej. Rysice postawiły trudne warunki, poprawiły swoją grę, zwłaszcza na środku siatki były bardzo mocne. Tym bardziej jestem dumna z naszego zespołu, że zdołałyśmy przezwyciężyć ich atuty i odnieść cenny triumf na terenie przeciwnika.
Jest pani w stanie wskazać konkretny element, w którym szczególnie górowałyście nad rywalkami?
Bardzo trudno jest wskazać jeden. Myślę, że w naszej drużynie doskonale działa prawie wszystko. W ataku każda opcja jest otwarta, utrzymujemy bardzo wysoki poziom przyjęcia, dzięki czemu nasza rozgrywająca doskonale może prowadzić grę. Jesteśmy też w dobrej dyspozycji na zagrywce, a przede wszystkim wyróżniłabym nas za kapitalną postawę w obronie. Naprawdę nie widziałam tego zespołu tak świetnie broniącego jak podczas dwóch meczów finałowych. Mam nadzieję, że utrzymamy taką dyspozycję. Co jako drużyna mówicie sobie w szatni, że jesteście tak zdeterminowane na boisku wobec trudnej sytuacji organizacyjno-finansowej klubu?
Odbyłyśmy jedną szczerą i poważną rozmowę w zespole. Ustaliłyśmy, co robimy w zaistniałej sytuacji. Dla nas cele sportowe się nie zmieniły i chcemy zdobyć złoto. Poza tym staramy się cieszyć wspólnym czasem, bo w tym składzie personalnym już się raczej nie zobaczymy. Czerpiemy z tego dużo radości. Monika Fedusio powiedziała, że po zmianie prezesa wstąpiła w was nowa wiara, że klub wywiąże się z zaległości finansowych. Ma pani takie same odczucia? Czekałyśmy na jakiekolwiek ruchy ze strony zarządu klubu, które pokażą nam, że podejmują walkę w trudnym momencie i wykazują się staraniem. Prezes Radosław Anioł podszedł do misji ratowania Chemika z nową energią i planem. To był dla nas pozytywny sygnał.
Co konkretnie zrobił nowy prezes, że poczułyście impuls?
To sprawy wewnętrzne klubu, nie chciałabym zabierać głosu na ten temat.
Jakiego obrazu trzeciego spotkania finałowego możemy spodziewać się w piątek?
Rywalki nie będą miały już nic do stracenia, więc z pewnością rzucą się na nas od pierwszej piłki. Byłyśmy na taki scenariusz przygotowane już podczas wtorkowej konfrontacji i ostatecznie przetrwałyśmy trudne momenty. Tak samo spróbujmy podejść do piątkowej batalii w Szczecinie i mam nadzieję, że zamkniemy rywalizację.
W tym sezonie zdobyła pani już cztery statuetki MVP, znajdując się w czołowej dziesiątce najlepiej blokujących TAURON Ligi. Mimo to Stefano Lavarini nie umieścił pani w 30-osobowej kadrze reprezentacji Polski. Jak pani na to zareagowała?
Nie chciałabym tego komentować.
Odbyłyśmy jedną szczerą i poważną rozmowę w zespole. Ustaliłyśmy, co robimy w zaistniałej sytuacji. Chcemy zdobyć złoto.