Chcemy dać upragniony awans
Po kilkunastu miesiącach przerwy na trenerską ławkę powrócił Ryszard Tarasiewicz. Ma wprowadzić Kotwicę Kołobrzeg do Fortuna 1. Ligi.
MARIUSZ RAJEK: Miał pan sporą przerwę od zawodu. Co się u pana działo od listopada 2022 roku?
RYSZARD TARASIEWICZ (TRENER KOTWICY KOŁOBRZEG): Byłem cały czas w Polsce, oglądałem mecze Ekstraklasy czy I ligi, tak jak chyba każdy trener, który zamierza jeszcze popracować. Byłem i jestem na bieżąco. W międzyczasie pojawiały się propozycje, byłem na kilku rozmowach, ale finalnie nie dochodziliśmy do porozumienia. Nie mogę powiedzieć, żeby nie było zainteresowania moją osobą, po prostu zabrakło konkretów. Czasami powody były niezależne ode mnie. Czym zatem udało się prezesowi Adamowi Dzikowi przekonać pana do Kotwicy? Nie da się ukryć, że moment nie był łatwy: siedem kolejek do końca, kilka punktów straty, a w Kołobrzegu liczy się tylko awans.
Cel Kotwicy jest oczywisty, to nie ulega wątpliwości. Pracowałem w wielu klubach, gdzie nie było czasu na spokojny rozwój i stabilizację, tylko trzeba było zrobić konkretny wynik na już. Pan prezes stwierdził, że jest przekonany do mojej osoby i wiąże ze mną oraz drugim trenerem Tomaszem Wolakiem duże nadzieje. Chcemy podołać temu zadaniu, dać Kotwicy upragniony awans, który umożliwi klubowi dalszy rozwój. Wizja przyszłości i bardzo ambitne plany w Kołobrzegu również do mnie przemówiły. To nie są mrzonki czy utopia, wygląda to naprawdę bardzo optymistycznie. Po awansie do I ligi rozwój Kotwicy może nabrać naprawdę szybkiego tempa. Plan i nakreślona strategia bardzo mi przypadły do gustu. Kotwicę w nieco dalszej perspektywie interesuje Ekstraklasa. Myśli pan, że ma to szansę się ziścić? Powiem szczerze, że tak. I bardzo chciałbym w tym uczestniczyć. Oczywiście, że Kołobrzeg nie może się porównywać do Warszawy, Poznania czy Wrocławia. Patrzę też na wartość kibicowską, a ta w Kotwicy jest. Znalazłbym kluby w Ekstraklasie, przy których Kotwica nie musiałaby się wstydzić frekwencji. Jak na niespełna 50-tysięczne miasto, kibiców jest w Kołobrzegu całkiem sporo. Da się tu stworzyć fajny klimat nawet na poziomie Ekstraklasy. Klub posiada bardzo dobrą infrastrukturę jak na drugą ligę, a ma być jeszcze lepiej.
Efekt nowej miotły z pana udziałem zadziałał podręcznikowo. Po serii meczów bez wygranej pana drużyna w debiucie pewnie wygrała 3:1 na wyjeździe z Wisłą Puławy.
Nie mam jakiegoś jednego schematu, który mógłbym powielać. Mieliśmy 72 godziny, aby się poznać z drużyną przed pierwszym meczem. Na pewno mamy więcej pomysłów, aby jeszcze lepiej rozwinąć ten zespół. W krótkim odstępie czasu trzeba było jednak sprzedać to, co jest najważniejsze, aby ten zespół po prostu nabrał pewności siebie. Sześć meczów bez zwycięstwa oczywiście nieco zachwiało morale, mogło pojawić się lekkie zwątpienie. Chciałem wydobyć z zawodników to, co najlepsze, w tak krótkim czasie.
Jak pan na bazie tego krótkiego pobytu ocenia potencjał Kotwicy?
Nie jesteśmy zespołem, który może powiedzieć, że bez żadnych problemów awansuje z pierwszego miejsca, a reszta może się bić o pozostałe lokaty. Dysproporcje pomiędzy drużynami w tej lidze są niewielkie. Samą techniką w II lidze się nie wygra, co pokazał nawet wspomniany mecz z Puławami. Daleko jest nam od takich deklaracji, że to tylko kwestia czasu, w której minucie zdobędziemy pierwszą bramkę. Takie myślenie byłoby błędne i mogłoby nas kosztować awans. Znamy swoją wartość, ale nie ma mowy, żeby kogoś zlekceważyć.
Zakładając optymistyczny wariant, myśli pan, że trzeba będzie dokonać dużych zmian w składzie, aby skutecznie powalczyć w I lidze?
Zgodzę się, że poziom w I lidze jest o wiele wyższy. Jakiś obraz tego zespołu po pierwszym meczu mam, ale pełna weryfikacja nastąpi po kolejnych dwóch–trzech spotkaniach. To nie są do końca przyjemne rzeczy ani dla trenerów, ani piłkarzy, ale musimy poznać zawodników od strony mentalnej, aby wiedzieć, jak oni mogą sobie poradzić w wyższej lidze. Umiejętności piłkarskie często nie gwarantują dobrej gry po awansie. Niektórzy choćby tracą głowę w momentach stresowych. Gra w Ekstraklasie czy I lidze wiąże się z poznaniem zawodników od strony mentalno-charakterologicznej.
Druga liga jest, tak jak pan wspomniał, niesłychanie wyrównana. Może dojść jeszcze do ogromnej liczby przetasowań zarówno w górnej, jak i dolnej części tabeli.
Sytuacja jest taka, że nawet dwie wygrane z rzędu mogą wywindować drużynę z drugiej części tabeli do czołówki. Wprowadzenie baraży nieco wypaczyło wyniki. Jednak na pewno są one bardzo atrakcyjne dla kibiców, bo dają szansę walki o coś do końca. Wszystkie drużyny do ostatniego meczu najprawdopodobniej będą miały o co grać. Ostatnio Gdynia, teraz Kołobrzeg. Można chyba powiedzieć, że polubił pan nadmorski klimat?
Na pewno sympatycznie jest pracować w miejscu, gdzie po pracy można pójść nad morze i zresetować organizm. To zupełnie co innego niż siedzenie cały dzień w pokoju. Niewątpliwie możliwość pracy w takim miejscu jak Kołobrzeg jest dużym atutem, ma on ogromny urok. Wielu ludzi na pewno chciałoby tu pracować i nie mam na myśli tylko piłki nożnej.
W tym sezonie niezwykle zacięta jest również rywalizacja w Ekstraklasie. Kto pana zdaniem sięgnie po tytuł?
To nie tak, że nie chcę odpowiadać na to pytanie, ale sytuacja w tabeli jest tak ciasna, że naprawdę to bardzo trudne. Kto by miesiąc temu powiedział, że Górnik Jana Urbana będzie miał tak małą stratę do lidera czy europejskich pucharów? Trudno coś wyrokować. Najgorszym dramatem dla klubów i trenerów nie jest przegranie walki o tytuł, ale spadek z ligi. Tam na dole jest o wiele większa presja. Dla Legii brak pucharów też mógłby być taką tragedią, ale sami zapracowali sobie na taką sytuację. Mają możliwości większe od praktycznie wszystkich klubów, a nie widać tego w tabeli.