Giertych-19

NNa nagłówki większości mediów niespodziewanie wskoczył wczoraj Roman Giertych. Były minister edukacji przykrył koronawirusa. Przykrył niesłusznie. Niezależnie od tego, co byśmy o Giertychu nie myśleli i czego by nie zrobił (o ile zrobił cokolwiek), jego szkodliwość była dużo mniejsza niż szkodliwość COVID-19. Choć naprawdę wolałbym, żeby było odwrotnie.

W swoim czasie Giertych, zostając ministrem, stał się „Czarnkiem swoich czasów”. Nawet bardziej. I zapanowała histeria. Zapewne nie mniejsza niż obecna. Histeria zupełnie bezsensowna. Niezależnie od tego, kto siedzi po której stronie barykady, to zdecydowanie przecenia się siłę sprawczą, jaką mają w swoich rękach ministrowie.

Nie pamiętam, żeby w związku z decyzjami ministra Giertycha cała Polska przestała czytać Gombrowicza, a rzuciła się na dzieła Dobraczyńskiego. Mam nadzieję, że prawdziwym problemem dla ministrów edukacji jest to, że czyta się generalnie za mało. Kogokolwiek. Paradoks polskiej polityki sprawił też, że naprawdę Gombrowicza ze szkół usunęli dopiero ministrowie... Platformy Obywatelskiej, w ramach odchudzania programu.

Wpływ ministra edukacji na szkolne realia będzie, obawiam się, znacznie mniejszy niż wpływ koronawirusa. Na koniec trochę prywaty. To mój ostatni komentarz w „Super Expressie” po 11 latach w redakcji. Chciałem podziękować wszystkim koleżankom i kolegom, a przede wszystkim Czytelnikom. Tym, którzy się ze mną zgadzali, i tym, którzy się kłócili. Także hejterom, bo niektórzy robili to z rozmachem. Jak pan, który zadzwonił i stwierdził: „W pańskich tekstach nie ma ani jednego słowa prawdy poza nazwiskiem. A może i to nie, bo kto tam pana wie, jak się pan naprawdę nazywa...”.

Odchodzę z gazety, w której przez lata była chyba najlepsza atmosfera wśród wszystkich redakcji. W której obok siebie mogli pracować lewak i narodowiec, opozycja mogła atakować rząd, a rząd opozycję. Na jednych łamach.

Do zobaczenia. Chyba że ten cholerny wirus spowoduje, że wszyscy wymrzemy i nie będzie już czego i komu robić...