Zamiast paniki mamy teorie spiskowe
Czemu na jesieni Polacy nie odczuwają takiego lęku przed koronawirusem jak wiosną?
„Super Express”: – Na wiosnę, kiedy koronawirus dopiero wkraczał do Polski, społeczeństwo zareagowało paniką: wykupowano ze sklepów wszystko, co mogło pomóc przetrwać niepewne czasy, zaczęliśmy masowo unikać spotkań, lęk był wręcz namacalny. Dziś, kiedy bijemy kolejne rekordy zachorowań, a przed oczami staje widmo powtórki z Lombardii, panuje raczej spokój. Skąd ta różnica?
Prof. Michał Bilewicz: – Wynika to z czegoś, co naukowcy nazywają fatygą izolacyjną. To znaczy, po długim okresie izolacji ludzie nie są zdolni do tego, by ją kontynuować. Tak działa ludzka psychika: bardzo duże pobudzenie emocjonalne motywuje pewne działania. Tak było na wiosnę, kiedy mieliśmy do czynienia z działaniami napędzanymi lękiem. Po jakimś czasie nastąpiło zmęczenie tym wzmożeniem. Ludzie nie są w stanie przez tak długi czas regulować swojego zachowania i ograniczać się w codziennych zachowaniach. I wtedy następuje coś, co psychologia nazywa dysonansem poznawczym.
– To znaczy?
– Jest rozbieżność między działaniem a wiedzą. Dociera do nas wiedza, że wzrastają liczby osób zakażonych koronawirusem, ale reagujemy na to adekwatnie, ponieważ zniekształca się nasze myślenie o tych liczbach. Widać to choćby po wzroście popularności teorii spiskowych czy zapotrzebowania na pseudoekspertów.
– Czego to dowodzi?
– Nie jest przypadkiem, że ogromny popyt na teorie spiskowe i pseudoekspertów pojawił się teraz, a nie na początku pandemii. Właśnie teraz ludzie potrzebują informacji, które pozwoliłyby im jakoś poradzić sobie z rozbieżnością między wiedzą na temat liczby zakażeń a swoimi zachowaniami. Wiem, że jest 8 tys. zakażeń dziennie, ale jednocześnie normalnie chodzę do sklepu, dzieci chodzą do przedszkola czy szkoły. To sytuacje, w których ludzie jakoś z tą rozbieżnością muszą sobie poradzić.
– Teorie spiskowe się przydają?
– Tak, to jeden ze sposobów, by sobie z tym poradzić. Ale to też odwoływanie się do pseudoekspertów – tych naukowców, którzy przekonują choćby, że odporność stadna jest najlepszym sposobem walki z epidemią. Wiadomo, że takie twierdzenia w żaden sposób nie są wspierane przez środowiska naukowców czy Światową Organizację Zdrowia i głoszą te poglądy naukowi dysydenci, którzy nagle wypływają. Widzę, że nawet media chętnie się do nich odwołują, bo to odpowiada potrzebie ludzi, by zredukować sobie napięcie pomiędzy obiektywnymi danymi, które do nich napływają, a własnym doświadczeniem. – Ten mechanizm zostanie już z nami na stałe czy jednak przyjdzie moment, kiedy lęk, a nawet panika społeczna powróci?
– Aby tak się stało, musi tu zaistnieć bezpośrednie doświadczenie. Nie informacje, które do nas napływają z mediów, a które łatwo jest dyskredytować i zniekształcać, ale sytuacja, kiedy w naszym otoczeniu pojawią się osoby chore, a szczególnie bardzo ciężko przechodzące to zakażenie, to będzie moment, kiedy nastąpi refleksja i zmiana zachowania. Przy takim wzroście zachorowań, jaki mamy obecnie w Polsce, ten moment nastąpi całkiem niedługo. Proszę zresztą zwrócić uwagę na jedno.
– Na co?
– Politycy dostosowują się do społecznych reakcji na pandemię. Najpierw, kiedy społeczeństwo samo zaczęło się dystansować i samo izolować, wtedy politycy zaczęli wprowadzać obostrzenia. Potem, kiedy nastąpiła wspomniana na początku fatyga izolacyjna i ludzie czuli się zmęczeni ograniczeniami, politycy zaczęli je luzować. Nie oczekiwałbym od polityków dalekowzroczności. Oni są po prostu reaktywni. – A propos polityków, na wiosnę rządzący i ich strategia walki z pandemią cieszyła się ogromnym zaufaniem. Sprawiali bowiem wrażenie, że wiedzą, co robią, więc im ufaliśmy. Dziś jest raczej poczucie, że rząd nie radzi sobie już z niczym. Poczucie braku przywództwa, które może
– Paradoksalnie, kiedy ludzie gremialnie poczują się zagrożeni sytuacją epidemiczną, zaczną też wtedy ufać politykom i kolejna postać taka, jaką był na początku pandemii Łukasz Szumowski, się pojawi. To się potem zmieniło, ale na początku potrzebowaliśmy takiego patriarchy, który mówi, co mamy robić. Myślę, że i teraz, kiedy zagrożenie bardzo poważnie odczujemy, będą w rządzących poszukiwać oparcia.