CZEKALI NA DZIECKO zginęli w koszmarnym wypadku
Narzeczeni roztrzaskali się na skuterze o ścianę domu
Serce pęka z bólu, a łzy rozpaczy leją się jak z cebra nad losem tych młodych, zakochanych w sobie po uszy narzeczonych. Izabela (†23 l.) i Paweł (†24 l.) wkrótce spodziewali się przyjścia na świat swego drugiego dziecka. Oboje wsiedli na skuter i pojechali do Chełmży (woj. kujawsko-pomorskie). Po kilkunastu minutach uderzyli w ścianę przydrożnego budynku. Nie udało się uratować żadnego z tych trzech żyć.
Izabela i Paweł poznali się kilka lat temu. Byli jak ogień i woda. Ona pełna energii i szalonych pomysłów, on raczej spokojny, wręcz flegmatyczny. Być może właśnie dlatego pokochali się tak mocno. Niespełna rok temu cieszyli się z przyjścia na świat Kubusia (10 mies.). A teraz Iza znowu była w stanie błogosławionym. Młodzi nie posiadali się ze szczęścia. Mama z dumą prezentowała przyjaciołom zdjęcia swego zaokrąglonego brzuszka. Tak pięknie się życie układało…
Aż nadszedł ten wtorek. Trzynastego. Narzeczeni wybierali się z domu do miasta. Paweł zasiadł za kierownicą skutera, Izabela mocno się do niego przytuliła. Ruszyli w drogę do Chełmży. Przeznaczenie dopadło ich na ul. Górnej na rogatkach miasta. Paweł stracił panowanie nad skuterem. Jednoślad wpadł na pobocze. Kochankowie uderzyli najpierw w drogowy znak, by następnie rozbić się o mur budynku. Paweł zginął na miejscu. O Izę i dziecko, które nosiła, rozpoczęto dramatyczną walkę.
– Ona jest w ciąży – zakrzyknął ktoś z ratowników po dotarciu na miejsce wypadku. Załoga ambulansu rzuciła się do resuscytacji. Trzydzieści mocnych uciśnięć na klatkę piersiową Izy, dwa wdechy, trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Adrenalina. Uciśnięcia, wdechy. Defibrator. Elektrowstrząs. Płaska linia…
Ratownicy nie chcieli się poddać. Robili, co mogli, przez ponad godzinę. Niestety. Serce Izy tak jak malutkie serduszko dzieciątka, które nosiła w łonie, przestało bić.
Serce rozdziera los pierworodnego Kubusia. Został sierotą. Bobas jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie wie, że nigdy nie zobaczy nad sobą uśmiechniętej twarzy mamusi. A pewne ręce tatusia już ani razu nie podrzucą go w górę.