Nie wpuszczą Ferdka na pogrzeb
DARIUSZA GNATOWSKIEGO (†59 l.) POŻEGNAJĄ TYLKO ŻONA I CÓRKA
Był uwielbiany przez przyjaciół i fanów, dla których przygotowywał kolejne projekty. Niestety, już nigdy nie ujrzą one światła dziennego. Dariusza Gnatowskiego (†59 l.) opłakuje cały kraj. I choć kochały go miliony, w ostatniej drodze towarzyszyć mu będzie garstka najbliższych osób. Wszystko przez obostrzenia związane z koronawirusem. Przyjaciele niezapomnianego Boczka ze „Świata według Kiepskich” są załamani...
„Przyjaciele muszą wybaczyć, że odszedł bez pożegnania i jakby w pół drogi” – taki wpis znalazł się w internecie. Faktycznie, była to śmierć, której nikt się nie spodziewał. Gnatowski był przed sześćdziesiątką, chorował na cukrzycę, ale się nie poddawał. Swoją chorobę przełożył na pomoc innym, zakładając fundację. W jego głowie kiełkowały kolejne pomysły, miał chęć i wolę życia. Nie mógł też doczekać się powrotu na deski Teatru Stu w Krakowie. Teraz będą musieli poszukać jego zastępcy.
Przyjaciele nie mogą pogodzić się z jego odejściem. – Kolega wysłał SMS po godz. 19.00, żeby się modlić za Darka,
bo jest w stanie krytycznym. Kiedy mieliśmy podjąć modlitwę, właśnie dostaliśmy SMS, że Darek nie żyje. Ścięło mnie to z nóg. Tak nam się wydawało, że jesteśmy wszechmocni – wspomina Piotr Cyrwus (59 l.).
Gnatowski odchodził w cierpieniu. – Trafił do nas w bardzo ciężkim stanie z niewydolnością oddechową, z potężnym obrzękiem, właściwie kilka godzin po przyjęciu do szpitala zmarł. To była bardzo trudna, bardzo żmudna akcja reanimacyjna – powiedział nam Marcin Mikos, zastępca dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. J. Dietla w Krakowie. Testy wykazały, że aktor miał koronawirusa.
Z racji tego, że Kraków znajduje się w czerwonej strefie, na pogrzebie zjawią się jedynie najbliżsi aktora. Przepisy są bezlitosne. Wszystko wskazuje na to, że w ostatniej drodze będą towarzyszyć mu tylko żona Anna i córka Julia – po to, aby nie dzielić rodziny na ważniejszą i mniej ważną. To cios dla przyjaciół Gnatowskiego. – Z powodu obostrzeń nie będę mogła uczestniczyć w pogrzebie. Jest mi przykro, że nie będę mogła pożegnać swojego przyjaciela – wyznaje nam zrozpaczona Joanna Kurowska (56 l.).